Przejdź do głównej zawartości

Panda.

Widmo krąży po Europie - jak to trafnie 152 lata temu przewidział Karol Marks w swoim Manifeście. Chodziło mu wtedy oczywiście o widmo komunizmu, ale jak się dobrze zastanowić to dziś chodzi o to samo. Sama podstawowa idea owego komunizmu czyli równość i wspólnota, niesłusznie w naszym kraju nad Wisłą kojarzone jedynie z sowietami i ZSRR jest dosyć stara i jej początki sięgają... średniowiecza. Potem przez wieki tliła się, ewoluowała i wreszcie zapłonęła jasnym ogniem marksizmu, który to, jak to zazwyczaj bywa (bo bliższa ciału koszula niźli sukmana), ludzie przekuli w karykaturalną formę wypaczonego komunizmu, nieustająco głosząc przy tej okazji równość wszystkich ludzi, choć jak już dziś wiemy choćby z podręczników historii zawsze są równi i równiejsi. Jak się potocznie uważa - komunizmu już nie ma. Ale to tylko teoria, bo ów komunizm znowu, jak to drzewiej bywało przygasł i tli się w nieco zmienionej formie. Dziś tą formą jest UE. Tak właśnie, Unia Europejska. Która twierdzi, że wszystkie narody są równe, mieszkańcy Europy są równi i wszystkim należy się po równo - oczywiście w miarę potrzeb. Bogaci powinni się dzielić z biedniejszymi, chronić trzeba pokrzywdzonych i "pust wsiegda budziet sońce". Osobiście nie mam nic przeciwko takiej odmianie komunizmu. Oczywiście zakładam, że wcześniej czy później zostanie to wszystko wypaczone w karykaturalny sposób, ale to już zmartwienie kolejnych pokoleń, ja tam swoje już w różnych kulawych ustrojach przeżyłem, łącznie z obecnym. Jak to bywa z każdym ustrojem, oprócz profitów są też obowiązki i wymagania. Znam wielu właścicieli psów, którzy nim dadzą swojemu pupilowi miskę z jedzeniem chcą, żeby sierściuch podał łapę, zrobił siad, czy tez zagrał na pianinie "Dla Elizy" Beethovena. Bo w życiu nie ma nic za darmo. Podobnie jest z UE. Dają, ale w zamian żądają wykonywania cyrkowych sztuczek. Na ten przykład uznawania przez wszystkie kraje wspólnoty równości wszystkich ludzi wobec prawa. W tym o zgrozo równości osób spod znaku LGBT z innymi. W Polsce jak wiadomo człowiek normalny to katolik uczęszczający w niedzielę do kościoła i na obiad jedzący schabowego z ziemniakami i mizerią, a nie jakiś gej, wegetarianka czy cyklista. Tu jest Polska i tu chcemy palić węglem w piecu, móc przypieprzyć żonie za zbyt słona zupę i wjeżdżać 30 letnim dieslem do centrum miasta. I w żadnym przypadku nie chcemy, żeby pary homoseksualne trzymały się za rękę, brały śluby czy nie daj borze iglasty uczyły w szkołach nasze dzieci o Piaście Kołodzieju co się kulom nie kłaniał. Nie i już. Stąd, niezbyt póki co rozległa fala stref wolnych od LGBT, jaka się jakiś czas temu rozlała po naszej ojczyźnie. W niektórych miastach i gminach radni twierdzący, że stoją na straży tradycyjnych wartości podjęli stosowne uchwały, by owe wartości chronić, gdyż jak wiadomo nie od dziś, kiedy całuje się dwóch facetów, gdzieś na świecie jeden anioł traci skrzydełka. Co się dzieje kiedy całują się dwie kobiety do końca jeszcze nie zbadano, ale chyba nic tak strasznego, bo znam wielu konserwatystów uwielbiających filmy gdzie występują dwie raczej rozebrane kobiety, a ścieżka dźwiękowa w języku niemieckim jest ograniczona do niezbędnego minimum. 
No i stało się. UE tupnęła nóżką. Na razie delikatnie, grożąc cofnięciem dotacji unijnych dla niektórych polskich miasteczek i gmin, między innymi na rozwój współpracy partnerskiej (partnerskiej, nie małżeńskiej). No i zaczął się lament i lanie krokodylich łez. Okazuje się, że UE, grożąc konsekwencjami finansowymi za objawy nietolerancji jest nietolerancyjna, bo przecież trzeba być tolerancyjnym dla nietolerancji. I wszystkiemu w ogóle winna jest Unia. A nie tych paru zaściankowych warchołów (i warchołek, mamy wszak równouprawnienie póki co jeszcze), którzy sobie ubzdurali, że Polska to prywatny folwark ludzkiego pana i plebana. 
Pan da... pan da... panda... wyciągają się niespracowane rączki zza których świecą się oczka niezmącone myślą żadną. Panda bo się należy. Panda bo ludzie nie będą mieli - stękają ci, którzy nie zrozumieli, że każda gra ma swoje reguły, a jak się tych reguł nie chce przestrzegać, to się zabiera wiaderko, grabki i łopatkę i robi wypad z piaskownicy. I teraz uważam, że wszyscy mieszkańcy "poszkodowani" uchwaleniem stref wolnych od LGBT, powinni wstąpić na drogę sądową pozywając radnych o odszkodowanie. Bo jak się do rządzenia podchodzi z pańskimi manierami to trzeba też mieć i pański gest. 

A dziś w ramach równego dostępu do słońca - Dominika. Wykorzystująca lato zgodnie z przeznaczeniem oraz nie rzucająca cienia na innych obywateli, bo to nieładnie przecież. Bo każdy powinien móc skorzystać ze słońca tak jak tylko mu się podoba. Chyba, że przy pomocy lusterka oślepia innych "zajączkami", wtedy po łapkach... po łapkach...

















Komentarze

  1. Już się zacząłem obawiać, że blog ten zdechł, ale jak widzę płonne nadzieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszku przysechł, nie powiem, ale po potężnym zweryfikowaniu swoich oczekiwań od życia postanowiłem naprawić swój grzech zaniedbania :D
      Także musze Cię zmartwić, będziemy jak Ci dwaj muszkieterowie, jak dwaj pancerni i pies, jak Bolek i Lolek bez Tosi i dwóch facetów w łódce nie licząc psa dźwigać ten nasz blogspotowy krzyż :D

      Usuń
    2. Bardzo mnie to kontenci, że jeszcze piszą (i to nawet sensownie) ostatnie dinozaury blogspota!

      Usuń
    3. Uznam, że to jednak komplement ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b