Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2015

Mirror.

Przesądów związanych z lustrem jest tyle ile kultur odrębnych funkcjonujących w Polsce. Czyli mnogość. Najważniejszym wspólnym jest zbicie lustra. Przesąd który funkcjonuje w Europie już od czasów starożytnego Rzymu. Wiadomo, kiedyś taki kawałek "szkła" odbijający rzeczywistość był w cenie. Stąd owe umowne 7 lat kary za zbicie takiego cuda. Chyba, że się kawałki zabierze i zakopie. Co z oczu to i z serca. Wampiry nie odbijają się w lustrze, w czasie burzy lustro powinno być zasłonięte bo przyciąga pioruny, niemowlę nie powinno się patrzeć w lustro bo straci duszę. Kiedy lustro spadnie ze ściany na pewno ktoś z domowników umrze. Panna na wydaniu kiedy na noc położy lusterko pod poduszką we śnie ujrzy swego wybranka, ale pecha przynosi przeglądanie się w lustrze w stroju ślubnym, przed przysięgą. I tak dalej i tak dalej. Jesteśmy wykształceni, jesteśmy nowocześni, a jednocześnie małym paluszkiem lewej stopy tkwimy wciąż w gusłach i zabobonach. Wiadomo, bogu świecę, diab

Show must go one.

10 kwietnia. Czyli kolejna, już piąta rocznica, Wiadomo czego. Jak zwykle przed, w trakcie i po owej rocznicy pojawiają się nowe "dowody", nowe "fakty" i nowe "teorie naukowe". Polska dzieli się na te parę dni na trzy Polski. Jedna z nich zalatuje teoriami szpiegowskimi, trotylem i nienawiścią. Druga Polska puka się wymownie palcem w czoło głosząc wszem i wobec, że samoloty po lesie latać nie powinny. Trzecia Polska, ma tego wszystkiego już dosyć i szczerze obie pierwsze strony ma głęboko w dupie. W naszym, było nie było mocno katolickim kraju zwyczajowa żałoba po śmierci bliskich trwa rok, a nie 5 lat (i jak mniemam kolejnych 100 lat). Oczywiście zdaję sobie sprawę, że rok to nie jest wystarczająca ilość dni i nocy by pogodzić się ze śmiercią bliskiej nam osoby. Ale przecież nikt kto posiada przynajmniej dwucyfrowy wynik testu na inteligencję nie planuje swojego życia poświęcić umartwianiu się nad grobami czy portretami bliskich. Ani tym bardziej nie prób

W czarnej urnie.

Za oknem tradycyjna świąteczna aura. Śnieg z deszczem. Na kalendarzu podejrzany napis: Wielka Sobota. I pytanie młodszego dziecka, czemu ta sobota nazywana jest Wielką? Ano synku dlatego, że właśnie w tą sobotę ludzie robią Wielkie Sprzątanie domów, bo przez cały rok przecież nie sprzątali. No i co by powiedziała sąsiadka jakby okna były brudne, a firanki nie uprane? Nową świecką tradycją są także Wielkie Zakupy w Wielką Sobotę. Bo przecież aż dwa dni sklepy będą zamknięte, strach pomyśleć, że może zabraknąć czegoś. Albo wódki. Spróbowałem sobie przypomnieć jak wyglądała Wielka Sobota za czasów mojego dzieciństwa. Było nie było to była inna Polska, inne czasy. Wysilałem pamięć, wysilałem i... wiecie co? Pamiętam koszyczki. Setki koszyczków ręcznie plecionych z wikliny, przyozdobionych ręcznie dziarganymi serwetkami i gałązkami borówki, stojące w kościele lub przed nim i czekające na święty deszcz z kropidła. Z jajkami, kiełbasą (a co, myśleliście, że za komuny nie było kiełbasy?) z pie

Sexy Doll

Przyznam się bez bicia, że w czasach mej nastoletniej młodości bardzo mnie muzycznie kręciły klimaty punkowe. Glany, kolczyki, no future i takie tam. No i oczywiście w uszach legenda polskiego punka czyli KSU. Żadne tam ambitne rzępolenie poważne, trąbeczki artystyczne, skrzypeczki tęskne czy zawodzące za ukochanym wokalistki pojawiające się masowo na polskiej scenie jak po każdym deszczu grzyby w lesie. Nie powiem, lubiłem czasami jak coś też mocniej przywaliło z pogranicza tartaku i walcowni stali, ale punk, z jego luzem, kpiną z drobnomieszczaństwa i brakiem wizji przyszłości to było to. Posiadałem też w tamtych czasach i nadal posiadam wielu braci cioteczno stryjecznych, a wśród nich niejakiego Krzysia. Krzysio od zawsze był ode mnie starszy o parę ładnych lat i tak właściwie nie wiedzieć czemu do dziś zostało. I bardzo lubił (i chyba lubi nadal) polską muzykę (nie, disco polo wtedy jeszcze nie było, więc nie lubił disco polo). I to właśnie on zaraził mnie muzyczną miłością do ze