Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2016

Ho ho ho.

Ho ho ho! Dżingelsbels i mery... O pardon, to nie te święta. Więc niech będzie Alleluja! Wszystkim tym co wierzą w zmartwychwstanie Jezusa pierwszej czy też drugiej kategorii. I tym co być może wierzą w tego z trzeciej ligi. I tym co lubą sobie walnąć setę i zagryźć jajkiem w majonezie. I tym co lubią pasjami siedzieć przy rodzinnym stole i patrzeć w dawno niewidziane mordy dalszej rodziny, która to chętnie by nas zabiła samym wzrokiem jeśli by tylko mogła. I alleluja wszystkim tym dla których święta to czas spędzony w podróży. Bo nie można nie wpaść do babci Jadzi. A ciocia Jola nie może przyjechać, więc trzeba jechać do niej. I tym co wreszcie mogą się w spokoju wyspać. I alleluja wszystkim tym co nie obchodzą, ale muszą. Bo żyją w kraju tak na wskroś konstytucyjnie świeckim, że wszystkie święta jedynej jedynie słusznej wiary są ustawowo wolne od pracy. A w szkołach na wszelki wypadek dzieci i przed i po mają jeszcze wolne.W tym miejscu chciałbym w ramach działań wyprzedzających

Nowy Tomyśl.

Niejaki Andriej Januariewicz Wyszyński, będący jednym z najbardziej zaufanych prokuratorów wojskowych towarzysza Józefa Stalina i jednocześnie będący twórcą zbrodniczego prawa w czasach stalinizmu powiedział kiedyś: dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie. Czy wpadł na to sam, czy tylko zmodyfikował słowa innego znanego towarzysza spod znaku czerwonej gwiazdy, Feliksa Edmuntowicza Dzierżyńskiego (nie ma ludzi niewinnych, są tylko źle przesłuchani), nie wiadomo. Niemniej obie te "maksymy" dobitnie uświadamiały, że niezależnie od prawdy rządzący dyktator robi co chce. Bo może. I już. Bo jak się chce uderzyć psa, to kij się zawsze znajdzie. Zapewne zaczynacie się zastanawiać, co ma dwóch sługusów reżimu stalinowskiego i ich poglądy wspólnego z tytułowym Nowym Tomyślem? Można by powiedzieć, że nic, można by powiedzieć, że wiele. Zależy gdzie oko i jak przyłożyć. No ale, żeby nie być takim enigmatycznym opowiem Wam historię pewnego mieszkańca Nowego Tomyśla. Nazwijmy go Adam.

Kasjer dupa.

Nie pamiętam już kto, ale ktoś kiedyś powiedział, że bać się nie trzeba szaleńców, ani tych co miotają groźby. Bać się należy tych co nie potrafią się z siebie śmiać. Im dłużej żyję im więcej ludzi spotykam na swojej drodze, tym częściej zdaję sobie sprawę, że to prawda. Żeby być wielkim nie trzeba wcale wspinać się na K2 zimą, nie trzeba bić rekordów sportowych, nie trzeba mieć znanego nazwiska. Wielkości człowieka nie określa też majątek, marka auta czy wiek kolejnej żony. Miarą naszej wielkości jesteśmy my sami. To jak postrzegamy świat i jak postrzegamy w nim siebie. I to czy potrafimy się z siebie śmiać. Jeżeli nie byłoby w nas krztyny autokrytyki, szczypty autoironii, odrobiny dystansu czym byśmy się różnili od takich dajmy na to świń? Które to podobno inteligentne są, a i tak kończą jako kotlet schabowy na niedzielnym obiedzie. Nie wiem jak świnie i nie wiem jak inni, ale ja zazwyczaj szybko kończę znajomości ze smutnymi ludźmi, dla których każdy żart na ich temat natychmiast

IPN zbliża się.

Wysoki sądzie, w związku z zaistniałymi okolicznościami oraz będąc w pełni władz umysłowych i przez nikogo nie będąc przymuszanym do niczego chciałbym dobrowolnie poddać moje szafy przeszukaniu. Co prawda zdaję sobie sprawę, że moje szafy nie są tak atrakcyjne jak te należące do głównych pałkarzy drużyny PRLu, niemniej przysięgam, że brudnych gaci tam nie znajdziecie. Co prawda mocno ogrzewanej hodowli egzotycznych roślin też nie, ale chciałbym już raz na zawsze zostać zweryfikowany, ułaskawiony i móc rozpocząć nowe lepsze życie na łonie społeczeństwa, które niczego innego od lat nie pragnie jak krwi ludzi, których znają tylko z podręczników do historii lub kronik filmowych. Niniejszym przyznaję się do zarzucanych i niezarzucanych mi czynów. Tak to ja w grudniu 1981 roku porzuciwszy saneczki wsiadłem w miejscowości Izabelin do czołgu T-55 stojącego wraz z innymi podobnymi maszynami na jedynej asfaltowej drodze we wsi. Numeru taktycznego czołgu jak i nazwiska dowódcy

K(fi)aty polskie.

Jest taki stary dowcip. Lekarz wojskowy bada poborowego. Badanie polega na pokazywaniu poborowemu kartek z narysowanymi różnymi figurami geometrycznymi (dla słabszych: kółko, prostokąt, kwadrat, trójkąt) i pytaniu co na tych kartkach widzi. Badany za każdym razem patrzy i odpowiada: goła baba... goła baba... goła baba... W pewnym momencie lekarz nie wytrzymuje i wrzeszczy: wy poborowi jesteście zboczeni!!! Na co poborowy spokojnie odpowiada: ja? A kto mi te wszystkie gołe baby pokazywał? I jak to zazwyczaj bywa dowcip w sposób frywolny i lekki opisuje siermiężną rzeczywistość. Bo bliźni u bliźniego w źrenicy zawsze dostrzeże własne odbicie, i będzie temu drugiemu wmawiał, że jest złem wcielonym, choćby sam zza płota zerkając miał gumofilce gnojem uwalane. Dlatego kiedy otrzymałem całkowicie darmową psychoanalizę po publikacji pewnego zdjęcia na pewnym popularnym portalu niespecjalnie się nią przejąłem. Ale z rozbawieniem czytałem. Kim jestem, jak traktuję kobiety i jakie mam probl