Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2016

Na fali.

Nie będzie dziś wcale o surfowaniu. Raz, że to nie ta pora roku, dwa moczenie się wraz z kawałkiem deski w wodzie to nie moja bajka. Będzie za to o innych falach. Radiowych. A konkretnie o ich przekaźniku, czyli o jakże przydatnym i jakże w dzisiejszych czasach oczywistym urządzeniu jakim jest radio samochodowe. Dzięki niemu treści niesione falami radiowymi umilają nam czas w podróży, w korkach, uczą, bawią, informują. Samo w sobie radio samochodowe jest rzeczą tak oczywistą, że jak to zazwyczaj bywa w takich przypadkach wręcz niezauważalną. Bo sami przyznajcie z ręką na sercu, kto z was zastanawiał się choć raz nad tym kto i kiedy pierwszy wpadł na pomysł włożenia go do samochodu? A jak się okazuje jest to historia wcale nie tak znowu odległa, bo nasze kochane radio samochodowe nie ma jeszcze nawet stu lat. I nie, wbrew podejrzeniom jakie zapewne zaczynają kiełkować w waszych głowach to wcale nie Japończycy pierwsi postanowili sobie umilić jazdę samochodem przy pomocy dźwięków wy

Hura wreszcie ferie.

Całkiem niedawno rozpoczął się sezon ferii zimowych. Oczywiście ku wielkiej uciesze dziatwy, kadry nauczycielskiej, a wielkiemu zmartwieniu rodziców i pracowników technicznych szkół. Czemu dziatwa i kadra się cieszą nie muszę chyba tłumaczyć. Tym pierwszym to nawet natura dopisała i sypnęła śniegiem. A tym drugim to tylko piasek w oczy drogowcy i MEN sypią, więc się cieszą z wszystkiego co mają. A rodzice? Już od świąt grudniowych kombinują, jak to zrobić, żeby za dużo nie wydać, a mimo to dziecku jakieś atrakcje zapewnić. Jak poprzestawiać grafiki, żeby dziecko samo z telewizorem i odkręconym gazem w domu nie zostało. Jak połączyć wizytę nowej teściowej z ogarnianiem córki z drugiego małżeństwa, kiedy syn z pierwszego będzie z byłą żoną/mężem na nartach w ramach przekupstwa rodzicielskiego. Oraz jak przy tej okazji nie widywać teściowej i dzieci za długo. Zupełnie inne dylematy mają pracownicy techniczni/fizyczni w szkołach. Potocznie zwani woźnymi. Obojga płci. Oni bowiem kombinują

W domach z betonu.

Nigdy nie lubiłem miast. Nie dlatego, że tam ciągły ruch, auta jeżdżą jak nakręcone i śmierdzi. Jak nie spalinami to ludźmi. Do tego można się przyzwyczaić i nawet zobojętnieć. I nie dlatego, że łażą tam humanoidy bezmyślne gdzieś zawsze się spieszące. I nawet nie z powodu małej ilości zieleni, która dołem zawsze jest obsrana przez psy, a górą przez ptaki. Nie lubiłem i nie lubię miast z innego powodu. Z powodu braku intymności. Jako urodzony wieśniak od małego przywykły do samotnego moczenia nóg w stawie pełnym pijawek, żab i zaskrońców, a potem już nawet leśniak nieposiadający sąsiadów jako takich ukochałem sobie ową samotność z wyboru. Ot wkurza się żona, matka, teściowa lub dziecko, bierzesz nóż i nogi za pas. 10 minut, pięć, minuta i jesteś w lesie. I jesteś tam tylko Ty i Twoje myśli. Chyba, że akurat jest pora godów łosi. Lub sezon na grzyby przyciągający rzesze warszawiaków. W obu przypadkach lepiej nie wchodzić do lasu bo bydło się po nim plącze okrutne. Wtedy się id