Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2015

Przegląd karty pamięci.

Całe szczęście zbliża się koniec sezonu. Jeszcze tylko dziś, jeszcze parę godzin i będzie spokój. Zamilkną wreszcie dzwonki telefonów oznajmiających "masz wiadomość!". A tam co się nie zajrzy to bla bla bla zdrowia, bla bla bla szczęścia bla bla bla życzy bla bla bla z całą rodziną. Czy to bożonarodzeniowe święta czy to okres noworoczny nie wiedzieć czemu znakomita większość naszego społeczeństwa czuje się dziwnie zobowiązana do dokonywania przeglądu karty pamięci urządzenia, które zazwyczaj służy do rozmów. Czyli telefonu. Przeglądowi temu oczywiście nieodłącznie towarzyszy bardzo monotonna czynność (zależnie od urządzenia: prześlij dalej lub kopiuj/wklej) jakieś oklepanego i/lub czasami śmiesznego zestawu wyrazów mającego wyrazić naszą pamięć i ciepłe uczucia jakie teoretycznie żywimy do adresata smsa. I ufff, zaliczone, pamiętałem! Następny! Z ręką po lewej stronie klatki piersiowej powiedzcie sami sobie ile z tych życzeń niesie jakikolwiek ładunek emocji poza "t

Oksymoron.

Oksymoron to ni mniej ni więcej tylko metaforyczne zestawienie wyrazów o przeciwstawnym, wykluczającym się znaczeniu. Przynajmniej tak twierdzi słownik polskiego Państwowego Wydawnictwa Naukowego, a ja nie mam najmniejszych podstaw, żeby im nie wierzyć. Co więcej, kiedy postanowiłem w ramach nudy bożonarodzeniowej przyjrzeć się głębiej tej definicji zauważyłem, że oksymoron jako taki stał się nieodłączną częścią naszego życia. Doskonałymi przykładami oksymoronów choćby polskich funkcjonujących od lat w przestrzeni publicznej są: państwo przyjazne obywatelowi, katolik miłujący bliźniego, uczciwy polityk, policjant służący obywatelom a nie kasie państwowej, bank godny zaufania, raty zero procent, umowa o pracę, świąteczna wstrzemięźliwość w jedzeniu, postanowienia noworoczne oraz ostatnimi laty: mroźna zima. Gdzie się człowiek nie obejrzy zewsząd otaczają go oksymorony. Postanowiłem więc nie być gorszy i też dołożyć swoją cegiełkę do (uwaga, wymyślone słowo) oksymoronizacji świata. O

Merry... Krwawa Merry raz!

Przyszło dziecię moje starsze ze szkoły z zadaniem domowym z języka polskiego, polegającym na przeprowadzeniu z kimś starszym wywiadu o tym jak to drzewiej podczas świąt bożonarodzeniowych bywało. Jako, że primo nie czuję się jeszcze kimś starszym i secundo żadne ze wspomnień dotyczących tego okresu, które przechowuję w mojej pamięci nie nadawało się ze względów obyczajowych do publikacji na forum klasy, odesłałem młodego do babci. Niech się wykażą. I syn mój i rodzicielka moja. Powróciła moja latorośl po jakimś czasie wielce podekscytowana pytając mnie czy wiem, że jak babcia była mała to choinkę ubierano we własnoręcznie wykonane ozdoby i nawet prezenty robiono samodzielnie. Uśmiechnąłem się nieco pobłażliwie i w myślach zamruczałem: a co Ty kurna wiesz o prawdziwym życiu... Tego samego dnia, wieczorem mimowolnie (jak to bywa, kiedy ktoś lub coś poruszy strunę dawnych wspomnień) zacząłem się zastanawiać z czym kojarzyć mi się mogą te święta z dzieciństwa. Myślałem, analizowałem, porz

Pipole.

Parę lat temu czytałem alarmujący artykuł o Japończykach. Że z populacją tam marnie. Japonki co prawda rodzić chcą, ale nie ma komu robić dzieci. Bo jak się okazało, japońscy mężczyźni kult do cesarza zamienili sobie na kult do pracy. Dowcipy o pracowitości tej nacji znane były od dziesięcioleci, ale dopiero od niedawna do pracowitości doszły też inne czynniki. Jak chociażby bardzo potężny i wciąż rozwijający się pornobiznes związany z mangą. Spieszę uspokoić wszelkie właśnie unoszące się słusznym gniewem matrony. Manga nie oznacza zawsze, że wielkookie nastolatki w przykusych spódniczkach szkolnych nagminnie siadają w parku ulizanym panom w garniturach na kolanach i pozwalają sobie sprawdzać lekcje, oczekując klapsa za każdy błąd. Owszem, tak pewnie też bywa, ale głównie pornobiznes w kraju Kwitnącej Wiśni ma bardzo wirtualno komiksowe podłoże i przebieg, zastępując zapracowanym korposzczurom prawdziwe życie i emocje, prowadząc tym samym do sytuacji kiedy tylko co 4 mężczyzna w wieku

Dzień bez przeklinania.

Uwaga będzie kryptoreklama. Właściwie to nawet bez krypto. Przyznać się chciałem, że jestem Polakiem gorszego sortu i dnia nie zaczynam wspólną modlitwą ze słuchaczami radia z Torunia. Przy pierwszej kawie czy rozwożeniu dziatwy do szkół towarzyszy mi prawie każdego poranka Eska Rock, która objawia się głównie głosami redaktor Szkuty i redaktora Brzozowskiego podczas ich Aktywacji. Oraz całkiem przyzwoitą mieszanką muzyki różnego sortu z pominięciem oczywiście tej sakralnej i chodnikowej. Co jakiś czas redaktorska para (nie, nie twierdzę, że coś ich łączy poza pracą) dokonuje z humorem przeglądu prasy przeróżnej, dzięki czemu nie muszę już wydawać pieniędzy w kiosku i wiem doskonale co się dzieje na świecie. W kwestiach ważnych i ważnych trochę inaczej. Dziś na przykład oświecony zostałem, że 17 grudnia jest dniem bez przeklinania. I nawet się dobrze złożyło, bo śnieg nie pada, nie jest zimno, nic mnie nie boli, a telefon padł więc mam spokój. Niestety jak podają w radio, powodów do

Marsz, marsz.

Ależ spokojnie. Wcale nie zaczynam intonować hymnu naszego narodowego, w dalszej części nie wystąpi żaden Dąbrowski, więc nie trzeba zajęć codziennych porzucać i przyjmować postawy stojącej jaka to jest zalecana przy odsłuchiwaniu i odśpiewywaniu tegoż utworu. Tak sobie tylko bardzo luźno napisałem ten tytuł czytając wcześniej na facebooku czym się podnieca w ten weekend większość społeczeństwa. Okazuje się bowiem, że bardzo modne ostatnimi laty maratony, pół maratony i tym podobne zostaną w najbliższym czasie zastąpione marszami. Wiadomo, w maratonie czy nawet pół maratonie żeby wziąć udział to trzeba mieć kondycję i dużo samozaparcia. Wiem bo czasami sam udaję, że biegam po wydmach u siebie w lesie. A w takim marszu udział wziąć może praktycznie każdy, nawet babcia. Razem z innymi babciami. Albo ojciec z małoletnim i żoną nawet. Albo młody nudzący się byczek przebrany dla niepoznaki w szalik i czapkę ulubionego klubu piłkarskiego. Ostatnio w Polsce jeden marsz od drugiego m