Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Opowieść wigilijna.

W grudniu 1843 roku ukazała się po raz pierwszy drukiem nieprzydługa nawet powieść pióra niejakiego Karola Dickensa o tytule "A Christmas Carol", szerzej znana dziś jako Opowieść Wigilijna. Książka opisuje fragment życia głównego bohatera, czyli Ebenezera Scrooge'a, a uściślając to opisuje jego wewnętrzną, duchową wręcz przemianę. Kto czytał, ten coś tam piąte przez dziesiąte pamięta, kto jeszcze nie miał okazji to krótkie streszczenie nie bez spojlerowania. Książkowy Ebenezer jest na co dzień trzeźwo myślącym biznesmenem w podeszłym wieku, wyznającym poniekąd słuszne zasady, że jeśli człowiek chce się czegoś dorobić to powinien myśleć rozsądnie, liczyć głównie na siebie, pracować oraz oszczędzać. A jeżeli ktoś jest leniwym nierobem liczącym na gwiazdkę z nieba lub cud to może się srodze zawieść. I na tym właściwie kończy się obyczajowość tej powieści, a zaczyna się fantastyka. Z niewyjaśnionych i nieopisanych przyczyn (obstawiam upadek i mocny uraz głowy) Scrooge zostaj

Szydło z worka.

Jest takie stare mądre ludowe powiedzenie: wyszło szydło z worka. Stop! Zanim się rozpędzicie w domysłach, dywagacjach i typowaniach śpieszę donieść, iż wcale, ale to wcale nie napiszę słowa o polskim grajdołku politycznym. Przynajmniej dziś. Napiszę o czymś zupełnie innym. Zacznę od innego polskiego grajdołka, równie zabagnionego co polityczny -  muzycznego. Piętnaście lat temu udział w telewizyjnym show, którego nazwa kojarzy się z piosenkarzem Billym Idolem udział wzięła i zajęła "aż" ósme miejsce Ania Dąbrowska. Posiadaczka pięknego głosu i jak się z czasem okazało dojrzałych i ambitnych tekstów. Bo Ania nawet jak już śpiewa o miłości, to robi to w sposób niepowodujący odruchów wymiotnych (czego o większości pozostałych wyśpiewujących miłosne songi napisać się nie da). Już pierwsza jej wydana w 2004 roku płyta, czyli "Samotność po zmierzchu" przyniosła Ani wielką popularność za sprawą kilku wpadających w ucho przebojów. Między innymi również dzięki wyśpiewanemu

31 strzałów.

Dawno, dawno temu w 1974 roku w Polsce światło dzienne ujrzała IX Księga Tytusa, Romka i A'Tomka. Kultowego w czasach mojej młodości (i nie tylko, moje dzieci dostawszy całą serię przeczytały ją w mig od deski do deski) komiksu autorstwa Papcia Chmiela, czyli Henryka Jerzego Chmielewskiego. W każdej księdze dwóch młodzieńców i jeden człekokształtny przeżywają przeróżne przygody, a w tym konkretnym zeszycie akcja toczy się na Dzikim Zachodzie, do którego bohaterowie dostają się wskakując przez kinowy ekran, do filmowego westernu pod tytułem Strzały znikąd. Jak wypada na film o takim tytule w komiksie również strzały sypią się gęsto, szympans Tytus jak zwykle rozrabia, Romek oraz A'Tomek z iście harcerskim zapałem starają się zachowywać jak na członków elitarnego ZHP przystało. Ale nie będę przecież opowiadał wam całego komiksu, wielu bowiem go pamięta, a kto nie czytał ten ma okazję nadrobić. Całkiem niedawno, bo kilka dni temu trzydziestojednoletni prawdopodobny fan IX Księ

Kaczyzm.

Historia jest siwobrodym staruszkiem z demencją starczą. Lubi się powtarzać. Dlatego czasami by opisać rzeczywistość wystarczy sięgnąć do podręczników opowiadających o dziejach minionych. Na przykład tych opisujących Europę lat trzydziestych ubiegłego wieku. Kiedy w pewnym kraju do władzy dochodzi pewien kurdupel. Ze śmiesznym wąsem, przez wielu uważany za niegroźnego, zabawnego facecika. Facecik ów stając na podwyższanej mównicy dużo gestykuluje, wykrzywia twarz, krzyczy. Krzyczy o zdradzie i zdrajcach, o kraju w ruinie, o zniewoleniu narodu przez wrogie państwa, o ludziach lepszych i gorszych, o tym, że z ojczyzny trzeba wyrzucić obcych. I o tym, że kto nie jest z nim ten może być tylko przeciwko. Sam siebie uważa za nieomylnego i jedynego słusznego wodza, który lepiej wie co jest dla kraju dobre, dlatego z pogardą odrzuca wszelkie demokratyczne ograniczenia. Z początku zachowując pozory praworządności przejmuje po kolei wszystkie ośrodki władzy, groźbą, prośbą lub siłą us

Targetowanie przez marketing.

Uprzejmie uprzedzam. Czytanie tego bloga jest szkodliwe, a w przyszłości może zaowocować wieloma przykrymi konsekwencjami. I nie ma tu z czego się śmiać bo wcale nie żartuję. Zapamiętajcie sobie zwrot: innowacyjny psychograficzny mikrotargetingowy marketing. A dla kogo jest to za długie to może użyć swojskiego skrótu, na przykład: nowoczesna metoda wciskania kitu. Metoda, którą o zgrozo opracował polski naukowiec, profesor. Oczywiście opracował ją ku chwale ludzkości, ale jak to już bywa została natychmiast użyta do manipulowania "ciemnymi masami". Jak chociażby w przypadku ostatnich wyborów w USA czy Brexitu. Zaraz ktoś na pewno rzuci z ironią - a co tu takiego nowoczesnego? Przecież nie od dziś wiadomo, że nikt na świecie nam nie jest w stanie dać tego co obieca przed wyborami polityk i nie raz się zdarzyło, że jakiś oszołom na grzbietach naiwnych wysoko zaszedł. I owszem to jest prawda. Tyle tylko, że do tej pory politycy wciskali nam kit trochę na ślepo, opierając się głó

Defensio.

Biorąc pod uwagę powtarzające się w nadchodzących masowo listach prośby czytelników dziś będzie krótko słowem pisanym, dłużej za to obrazem. Naszła mnie bowiem wczoraj taka nagła refleksja dotycząca światowego spisku heteryków spod znaku dwóch skrzyżowanych patyków. Przez kilka ostatnich lat trwa nagonka na chlapiących ozorem funkcjonariuszy kościoła katolickiego w Polsce. Zwłaszcza jeśli chodzi o rzekomo kontrowersyjne wypowiedzi klech dotyczące tradycyjnego, patriarchalnego modelu rodziny oraz miejsca kobiety w tym związku. Raz po raz oburzeniem pałają feministki, kobiety wyzwolone, lewacy, lewaczki oraz cała reszta która dała się omamić temu bajdurzeniu o równouprawnieniu płci. I czemuż to tak? Bo od czasu do czasu jakiś pozbawiony seksu facet biegający na co dzień w sukience i w purpurowym przyciasnym bereciku z takimże pomponikiem da upust swoim frustracjom wynikającym z niespełnionych fantazji? Bez sensu powiadam wam. Zamiast się na takiego oburzać, czy nagłaśniać jego słowa, trz