Święta, święta i prawie właściwie po świętach. W związku z tym garść przemyśleń o tym jak się obchodzi święta na Mazowszu i nie tylko. Czyli o komercyjnej byle jakości. W przedwigilijny wtorek miałem wątpliwą przyjemność poruszać się po Warszawie z włączonym CB radiem. Kurwy i chuje w eterze tego dnia przez wiele godzin przetykały się ze sobą gęściej niż żyłki we wszystkich rakietach tenisowych podczas ostatniego Wimbledonu. A przecież, wedle krajowych statystyk, tylko około 10% kierowców jeździ z CB. Strach pomyśleć, co by się działo na 19 kanale, gdyby było nas 50%. Albo 100%? Nie o tym jednak będzie dziś rzecz. Bo rzecz będzie o składaniu życzeń. Drzewiej (czyli dawniej) jako klasyczne dziecko PRLu z nudów (jeden kanał w TV i to jeszcze czarno biały z bajką jedną wieczorem) chwytałem się każdej formy zbieractwa. Jak i znakomita większość moich kolegów. Kolekcjonowaliśmy więc rzeczy klasycznie kolekcjonowane, jak i te całkowicie absurdalne. Kapsle, sreberka po czekoladach, pudeł
Fotografia niepotrzebna.