Skąd taka zawziętość w słowiańskich głowach przykrytych niewinną strzechą jasnych włosiąt? Skąd takie okrucieństwo w sercach wyrosłych wśród łanów zbóż i od małego przyzwyczajonych do łagodnego szumu prastarych dębów? Skąd taka wprawa w gromieniu Wikingów, którzy rzeczywiście siali postrach na wodach północnej i zachodniej Europy? Otóż najprawdopodobniej wszystko to spowodowane jest pulą genów. Jakich dostarczył Polsce ród Mieszka I. Wedle najnowszych i ostrożnych jeszcze hipotez Mieszko I, zwany twórcą państwowości polskiej niekoniecznie za młodu musiał biegać z rózgą za krowami pod Ostrołęką. Historycy póki co jeszcze nieśmiało, ale przebąkują o tym, że być może od maleńkości nosił na głowie hełm z rogami. Jak jego przodkowie z dalekiej Północy. A do Polski ród jego miał trafić z Rusi Kijowskiej, gdzie silnie wówczas swoją władzę zaznaczyła linia Rurykowiczów, też ze Skandynawii. Jako dowód podaje się choćby imię, jakim zwykł Mieszko I się podpisywać na oficjalnych dokumentach, Dagome. Oraz to, że zostawszy władcą rozkazał zburzyć wszelkie dotychczasowe fortyfikacje, a w ich miejsce wystawić nowe, bardzo przypominające planem zarys wielkiej duńskiej fortecy Trelleborg. Nie bez znaczenia jest też fakt, że wybierając córce męża Mieszko wskazał najpierw na władcę Szwecji, a potem na króla Danii. I tak matką słynnego Kanuta Wielkiego, zdobywcy i władcy Anglii została Świętosława. Ale wróćmy do Mieszka. W 965 roku, zgromadziwszy zbrojnie pod swą władzą spory obszar dzisiejszej Polski ów mądry książę w wieku trzydziestu kilku lat w przeddzień chrztu Polski postanowił poślubić Dobrawę, córkę władcy Czech. Czy urzekła go jej uroda, czy też jej język, który Polaków bawi do dziś, nie wiadomo. Bardziej prawdopodobne jest to, że Mieszko w ten sposób chciał uzyskać spokój na południowej granicy (bo jakiż teść napada z mieczem na zięcia), a późniejszym o rok chrztem Polski zabezpieczył się również przed najazdami Niemców, bo przecież żaden papież nie patrzył przychylnie na przelewanie krwi chrześcijan. Nawet tak wątpliwej prominencji jak ówcześni Słowianie. Tak czy siak drodzy rodacy, głowa do góry. Nie mamy się czego wstydzić. Wręcz przeciwnie. Już 10 wieków temu z kawałkiem laliśmy kogo się dało i to srodze, Nawet najgroźniejszych wojowników ówczesnej Europy.
Ale wróćmy do Dagome. Czyli księcia Polski. Czy do trzydziestego roku z kawałkiem Mieszko żył w cnocie? Raczej wątpliwe, w czasach tamtych trudno było o to nawet mnichowi. Czy miał więc przed Dobrawą inną żonę? Pogańską? Dziką i groźną? Tego się chyba już nie dowiemy. Ale załóżmy, że miał. I właśnie taką żonę, Słowiankę z lekką nutą wikińskiej krwi chciałbym Wam dzisiaj przedstawić. Damy i gentelmeni, przed Wami perfekcyjna Pani domu. Specjalizacja: ćwiartowanie, patroszenie, skubanie, upuszczanie krwi i nadziewanie. Sama o sobie mówi Thinloth. Na drugie Agresja.
p.s.
(Wszystkie historyczne dane jakich użyłem w tym wpisie pochodzą z artykułu: Mieszko I. Ukryta opcja wikingowska, miesięcznik Nasza Historia, Wrzesień 2015).
p.s.2
Z góry informuję iż modelka ma partnera, a spokoju jej związku strzegą dwa krwiożercze bydlęta. Dla Waszego więc dobra nie pytajcie o adres Thinloth ;)
Świetne fotki. Zazdraszczam i podziwiam. Jesteś mistrzem.
OdpowiedzUsuńPiękno samo w sobie.... Gratuluję fotek!... :)
OdpowiedzUsuńPociecha dla obloznie wyjacej na turinalu ,magia madcoya przed oczyma
OdpowiedzUsuńBelle foto complimenti
OdpowiedzUsuńMorris