Starszym pokoleniom nie muszę tłumaczyć skąd pochodzi tytuł tego postu. A młodszym zalecam w te pędy obejrzeć kultową polską komedię "Seksmisja" w reżyserii Juliusza Machulskiego. Zanim za powtórną ekranizację weźmie się któraś z platform filmowych, bo wiadomo jak to się kończy. Ale dziś nie będzie o komediach, tylko o Einsteinie, który naprawdę był kobietą. Dokładniej rzecz ujmując będzie o Milevie Marić. Czyli pierwszej żonie Alberta Einsteina, dziewczynie z serbskiej prowincji, która była piątą kobietą przyjętą na studia na Uniwersytet w Zurichu oraz drugą kobietą która ukończyła pełny program studiów na tamtejszym Wydziale Matematyki i Fizyki. Mileva i Albert poznali się właśnie na Uniwersytecie i mimo różnicy wieku (ona była o 4 lata starsza od 17-letniego wówczas Einsteina) szybko zostali parą i kochankami. Pięć lat później urodziło się ich pierwsze dziecko - córka, której los pozostaje do dziś nieznany (najprawdopodobniejsze wydają się dwie teorie: ponieważ dziecko urodziło się jako nieślubne zostało oddane do adopcji, lub też zmarło jako niemowlę na szkarlatynę). Rok później Mileva i Albert biorą ślub mimo sprzeciwu rodziny Einsteina (jego wybranka nie była ani Niemką, ani Żydówką, w dodatku starsza i "kulawa" - z powodu dysplazji stawu biodrowego Marić faktycznie utykała). W późniejszych latach urodzą się jeszcze dwaj synowie państwa Einsteinów - Hans Albert oraz Eduard. Jednak ich małżeństwo nie było idealne. Albert wymagał od żony, by porzuciła marzenia o pracy naukowej i została przykładną gosposią. Równocześnie sam wdawał się w różne romanse, w tym w ten najsłynniejszy ze swoją bliską kuzynką Elsą, która ostatecznie w miesiąc po rozwodzie z Milevą zostaje jego drugą żoną (też zresztą potem zdradzaną wielokrotnie). W domu Einsteinów coraz częściej dochodziło do awantur i rękoczynów - badacze doszli do protokołów policyjnych z zeznaniami noblisty, w których wynika, że "dochodziło także do obelżywych wypowiedzi i przemocy fizycznej ze strony powódki, zaś ja w gniewie odpowiadałem tym samym". O tym, że Einstein nie był świętoszkiem dobitnie świadczą listy do jego ówczesnej kochanki Elsy, w których opisuje swoją żonę jako "pracownika, którego nie może zwolnić" oraz list do profesora Meushama (przyjaciela fizyka) w którym Albert wyznaje, że jego "definicja dobrej żony oscyluje gdzieś pomiędzy świnią a notoryczną sprzątaczką". Ostatecznie po wielu latach awantur i szykan Einsteina wobec żony dochodzi do rozwodu w Walentynki 1919 roku. Oficjalnie w zamian za zgodę na rozwód Mileva otrzymuje zobowiązanie Alberta, w którym to fizyk przyrzeka, przekazać jej pieniądze za bardzo prawdopodobną nagrodę Nobla. Kiedy w 1922 roku faktycznie zostaje laureatem Nobla z fizyki - przyrzeczenia dotrzymuje. Dziś jednak coraz więcej badaczy skłania się do teorii, że owe pieniądze nie były zapłatą za rozwód, a za milczenie Milevy. Einstein ponoć do końca życia swojej pierwszej żony bał się, iż ta ujawni swój wkład w jego dokonania - do swojego prawnika pisał, że umrze w spokoju dopiero wtedy, gdy tej już nie będzie.Wspólną pracę małżeństwa Einsteinów nad teoriami przypisywanymi Albertowi potwierdza wielu świadków, jak chociażby ich syn Hans-Albert czy brat Milevy - Miloš, który często bywał u nich w domu. Potwierdzenia tego faktu znajdują się też w korespondencji między małżonkami, gdzie Einstein cieszy się z "ich pracy" oraz "ich teorii" oraz w wielokrotnych wypowiedziach fizyka, w których przyznawał, że w domu matematyką i obliczeniami zajmuje się żona. W 1901 roku w liście do żony Einstein napisał: "Jakże szczęśliwym i dumnym będę, gdy doprowadzimy naszą wspólną pracę nad ruchem względnym do zwycięskiej konkluzji". W 1905 roku Mileva w rozmowie ze swoim ojcem nie kryła radości ze wspólnego "ukończenia ważnej pracy naukowej, która ma przynieść sławę jej mężowi w świecie naukowym". Kropkę nad "i" w 1955 roku, czyli już po śmierci noblisty postawił radziecki uczony Abraham F. Joffe, publikując wieloletnią korespondencję pomiędzy nim, a Einsteinem w której to znalazły się również nieopublikowane wówczas artykuły naukowe podpisane Einstein-Marity. A Marity to urzędowa, węgierska wersja nazwiska Miley Marić. Kto więc jest prawdziwym ojcem teorii względności? Czy Einsten faktycznie była kobietą? I czy E zawsze równa się mc kwadrat?
Oto zagadka dla kolejnych pokoleń naukowców i badaczy.
A zdjęciowo dziś kilka ujęć z Magdą powstałych na plenerze Misja Wschód. I nie, nie mam pojęcia jak jej szło z matematyki i fizyki ;)
kiev88/hp5 oraz pentax645/velvia50.
Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze
Komentarze
Prześlij komentarz