Przejdź do głównej zawartości

Proszę Pana...

Wczoraj na warszawskim Żoliborzu odbył się protest kobiet przed domem Kaczyńskiego. Nie mam pojęcia czy wszystkie uczestniczki były trzeźwe, ale zdecydowanie protest miał charakter pokojowo barowy: transparenty zachęcały Jarka do wyjścia i wspólnego dania w szyję, wyjaśniały też Jarkowi, że lepiej golnąć sobie nawet z próbówki, niż rodzić dzieci w kraju przez niego rządzonym, oraz raz przez chwilę tłum poniosło i skandowano: "będziesz siedział". Nie padło co prawda żadne wyjaśnienie gdzie, ale zakładam, że chodziło o tradycyjne miejsce przy stole wigilijnym dla zbłąkanego wędrowca, czy jakiegoś dziada. Było też trochę kartonów z tendencyjnymi pytaniami typu: Jarek co Ty wiesz o kobietach? Te i inne pytania pozostały niestety bez odpowiedzi. Raz, że okolice domu Jarka ochraniała i blokowała policja jak zwykle w znacznej masie, dwa Jarka zwyczajnie w domu nie było. Nie, żeby tam zaraz ze strachu wywołanego wizją parasolki otwieranej w dupie, Jarek po prostu nie rozumie. To znaczy on wszystko wie, na wszystkim się zna, tylko akurat ni w ząb nie rozumie, czemu kobiety postanowiły protestować pod jego domem akurat 28 listopada, czyli w rocznicę uzyskania przez Polskę praw obywatelskich i dlaczego w ogóle protestują, bo on "zawsze był zwolennikiem pełnego równouprawnienia kobiet".

Jak widać po tym niezrozumieniu i wcześniejszych, licznych i cokolwiek dziwnych wypowiedziach Kaczyńskiego, jakie padały na ostatnim jego tournee po Polsce, Jarek zwyczajnie się odkleił od rzeczywistości i nie ma pojęcia co się dzieje w Polsce, o świecie nie mówiąc. Nie ma biedaczek pojęcia, że ostatnią fale protestów wywołały miedzy innymi jego słowa o tym, że Polki nie rodzą dzieci, bo wolą dawać w szyję, połączone z forsowanym na siłę przez PiS coraz bardziej restrykcyjnym prawem dotyczącym aborcji, antykoncepcji czy decydowania przez kobiety o własnej macicy. Jak słusznie stwierdziła wczoraj pod domem Kaczyńskiego pani Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet: "To wszystko przypomina mi sytuację stalinowskiego dygnitarza, którego trzeba było trzymać z daleka od ludzi, któremu trzeba było drukować specjalne gazety".

W kultowym w niektórych kręgach filmowym dziele Marka Piwowskiego o tytule "Rejs", pada ponadczasowe zdanie aktualne i w tamtych czasach i w dzisiejszych, wypowiedziane przez Maklakiewicza do Himilsbacha: "Jeśli ktoś, proszę Pana nie pije i nie przeklina, to znaczy, że niezbyt uważnie śledzi sytuację polityczną w kraju, proszę Pana...".
Jarek, pora dać sobie w szyje jak niektórzy posłowie twojej partii. Nie żeby zaraz potem spać na przystanku czy obudzić się na wytrzeźwiałce, ale zakląć sobie też mógłbyś siarczyście. Może by coś dotarło do tego pustego łba, zanim hasła "będziesz siedział" obywatele zamienią na "będziesz wisiał".

Dziś na okrasę sesja słuszna i całkowicie po linii pisowskiej. Prorodzinna, zacieśniająca więzi, prokreacyjna na wskroś i to w okolicznościach polskiej przyrody, gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała... Tak na marginesie co wstydliwszym odradzam oglądanie całej sesji, bo rumieniec i pała gwarantowane...

W scenach będących podręcznikową ekranizacją kwestii prokreacji w kontrze do dawania w szyję wystąpili: Daria, Ola, Łukasz i Piotr, którzy dali z siebie wszystko i w szyję oczywiście też, najpierw spełniwszy oczywiście patriotyczny obowiązek i to nie raz.
















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b