Szeroka rzeka komentarzy po ostatnich sobotnich wydarzeniach w Białymstoku wywołała u mnie (choć mam nadzieję, że nie tylko u mnie) szereg głębszych refleksji dotyczących tego, czego tak naprawdę ci "nienormalni" chcą i w jakim celu robią te wszystkie swoje marsze? Przecież większość ludzi normalnych właściwie jest bardzo tolerancyjna i nie ma nic przeciwko środowisku LGBT. Niech sobie siedzą w domach i robią co chcą, niech tylko nie łażą po ulicach trzymając się za ręce i broń boże niech się publicznie nie całują. Niech się na co dzień nie obnoszą ze swoją "odmiennością", niech nie próbują udawać, że są równi równiejszym i też należą im się te same prawa. I o zgrozo niech nie przychodzi im do głowy adoptować sierotki. Lepiej dzieciom w domach dziecka, niż w domu gdzie jest dwóch tatusiów lub dwie mamy. Bo "polska rodzina to chłopak i dziewczyna", nawet jeśli całe dnie chleją i pasem leją. I w ogóle niech się ci nienormalni cieszą, że nie muszą nosić jakiś naszywek na rękawach, jeździć osobnymi wagonami, na widok "normalnych" przechodzić na drugą stronę ulicy i mieszkać w gettach. Bo przecież jakby co gotowe wzorce już są, wystarczy tylko je odświeżyć.
Tak się złożyło, że urodziłem się stuprocentową lesbijką. Pociągają mnie wyłącznie kobiety. Niemniej z racji bycia fotografem aktowym często przed moim obiektywem oprócz nieubranych niewiast o przeróżnej orientacji seksualnej stają też nadzy mężczyźni. Zarówno Ci hetero jak i homo. Mogę więc niejako "z pierwszej ręki" uspokoić. Homoseksualizm niezależnie od płci to nie choroba, nie idzie się tym zarazić tak jak nie idzie tego "wyleczyć". W środowisku LGBT jest za to zdecydowanie o cały ocean więcej empatii, zrozumienia, delikatności i o wszystkie oceany tego globu mniej agresji, choć czasami zwyczajnie po ludzku komuś się uleje złości czy zgorzknienia co jest całkiem naturalne i zrozumiałe, gdyż jak śpiewał dawno temu Jerzy Stuhr: czasami człowiek musi inaczej się udusi. Czuję jednak rozgoryczenie i żal, że mimo 21 wieku, mimo globalizacji świata naszego, jako dwa - trzy pokolenia przegraliśmy, nie umiejąc do końca odrobić lekcji z wiedzy o społeczeństwie. Na pocieszenie dodam, że nadzieję pokładam w młodych. Z dumą patrzę wręcz jak moje własne dzieci nie mają nawet najmniejszego odruchu segregacji innych ze względu na kolor skóry, różne cechy fizyczne, orientację seksualną czy pochodzenie. Za to pomni nauk swojego ojca szerokim łukiem omijają księży. Bo taka już jest natura zła, że to właśnie ono najgłośniej krzyczy: jam jest dobro!
P.S.
Uprzedzam moich wszystkich normalnych znajomych. Tak, podaję ręce gejom, lesbijkom, biseksualistom i osobom transpłciowym. Ba, z niektórymi, których dobrze znam nawet się ściskam i przytulam choćby na powitanie czy pożegnanie. Więc jeśli ktoś z Was moi normalni znajomi boi się, że przeze mnie coś na was z nich przeskoczy to lepiej trzymajcie się z dala ode mnie. I na wszelki wypadek "cześć" mi też nie mówcie. Cholera wie co się przenosi drogą kropelkową. A jeśli mimo wszystko bardzo, ale to bardzo chcielibyście mi wytłumaczyć swoją wyższość i racje to po białostocku, chrześcijańsku: wypierdalać.
P.S.2
Okrasą wizualną będzie krótka sesja zdjęciowa. Będąca symbolem tego, że zawsze zamiast rzucać w siebie cegłami można usiąść przy butelce wina. Lub postać sobie. Bo wolność wyboru i tego jacy jesteśmy jest dana nam wszystkim. Niezależnie od czegokolwiek.
Zacny tekst, miłe kadry, powiało bezeceństwem, gomorią oraz chiati. Same delicje!
OdpowiedzUsuńDobitnie i pięknie :)
OdpowiedzUsuń