Przejdź do głównej zawartości

Sztukmistrz z Lublina.

Dawno dawno temu, kiedy kończył się niejaki komik Pietrzak, który nie zauważył, że komuny już nie ma, a kabaret Elita bawił już tylko starsze panie pamiętające koncerty Hanki Ordonówny, kiedy już tylko Mann z Materną stawiali dzielnie i inteligentnie czoła nowej rzeczywistości, na naszej rodzimej scenie satyrycznej pojawił się duet Sławomira Szczęśniaka i Grzegorza Wasowskiego. Nie skrywam, że obu panom, podobnie jak panom M&M bliżej było poziomem dowcipu do grupy Monthy Pythona niż płytkiego jak kałuża po letnim deszczu Benny Hilla, a co za tym idzie z niecierpliwością wyczekiwałem co tydzień na ich autorski telewizyjny KOC, który jawił się prawie jak samotna skała w zalewie kopiowanej na siłę i na szybko tandety z zachodu. KOC czyli Komiczny Odcinek Cykliczny. Panowie stworzyli wiele niezapomnianych kreacji w ramach stałych części programu, jak chociażby pseudo rapowany "Poczet Królów Polskich" czy "Ze wspomnień dyrektora cyrku" w których to notorycznie pojawiała się postać sztukmistrza z Lublina. Nie będę próbował przedstawić twórczości pana Sławka i Pana Grzesia (kto chce ten wyszpera w internecie filmy), za to dziś przedstawię Olę i Andrzeja, którzy dali się namówić na prywatny pokaz sztuki iluzjonistycznej.

p.s.
Nie próbujcie robić tego sami w domu. Nigdy nie wiadomo co wyskoczy z kapelusza.























Komentarze

  1. Świetna seria i wykonanie ale trzecie od dołu zamiata wszystko i jak dla mnie mogłoby być tylko to jedno zdjęcie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc ...

Biała Lwica.

Oto pomysł jaki chodził mi o głowie od dłuższego czasu. Mając "pod ręką" tak wspaniałą aktorską parę jak Andrzej Bersz (i jego przebogata garderoba oraz rekwizyty) i Wiktoria Szadkowska (jej uroda oraz jej przedługie blond włosy) nie bałem się realizacji, choć do obojga trzeba już niestety ustawiać się w kolejce i cierpliwie czekać. Do szczęścia brakowało nam jedynie zdolnej wizażystki z talentem fryzjerskim, takiej jak Magda Kwaśnik. W pewne wyczekane i wystane w kolejce poniedziałkowe przedpołudnie spotkaliśmy się więc wszyscy czworo (a właściwie pięcioro - gościnnie pojawił się Olek, fotograf) w mojej podwarszawskiej wsi. Efekt tego spotkania możecie obejrzeć poniżej. Tradycyjnie już za aparat posłużył kiev 88, a za film tmax400.

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze...