Przejdź do głównej zawartości

Ryży.

Ryży to jak wiadomo inna nazwa określająca kolor rudy. A Rudy to wiadomo 102, o czym wie każdy chłopiec, który dorastał w ubiegłym wieku. Czyli niezniszczalny radziecki czołg... to znaczy niby niezniszczalny, bo jak się aktualnie okazuje w Ukrainie, ruskie czołgi są na szczęście całkowicie zniszczalne. Czołg imię dostał na cześć podobno rudej (serial był czarnobiały, dlatego podobno) radzieckiej agentki Marusi vel Ogoniok, która uwiodła naszego dzielnego blondyna Janka. Gustlik, śląski volksdojcz zresztą też mówił, że ona jest Ryża. Nie należy tego mylić ze szczotką ryżową, której nazwa pochodzi od mylnego mniemania, iż owa szczotka składa się poza drewnianym uchwytem ze słomy ryżowej (w rzeczywistości jest to inna roślina zbożowa czyli sorgo). Natomiast w 1963 roku, wokalistka Helena Majdaniec, wyśpiewywała ze sceny: o rudy, rudy, rudy rydz, mam na rydza smaczek, rudy, rudy, rudy rydz, lepszy niż maślaczek, słusznie stawiając smak rydza, ponad rozlazłego ślimaczącego się maślaka (żeby nie było, lubię maślaki w zupie, ale weź to obieraj z tej kleistej skórki). Do tego każdy rydz to okaz zdrowia, wszak nie bez kozery mówi się, zdrowy jak rydz! Ryży to także w mniemaniu co poniektórych słabszych na umyśle polskich polityków określenie obraźliwe, mające dyskredytować każdego kto ma zbliżony do rudego kolor włosów. Bo przecież wiadomo z ustnych podań, że rudy to wredny. Bo rudy i podstępny jest lis złodziej, ruda jest wiewiórka co kradnie orzechy, a u kobiet rudy to nie kolor włosów tylko cecha charakteru. A kiedy rudy zaatakuje wam auto, to wiadomo, że chodzi o rdzę, co blacharkę żre. A tak naprawdę, przecież każdy z nas zna kogoś rudego i nie zauważyłem, zapewne podobnie jak i wy, by kolor włosów szczególnie wpływał na to, czy dana jest osoba to złamas skończony czy nie. Skąd więc ta zła fama ludzi o ognistym, kasztanowatym, rdzawym czy jasno brązowym kolorze owłosienia? Ano stąd, skąd złą sławę niosą sobie przez wieki istnienia węże, pająki czy skorpiony. Specjaliści mówią na to lęk atawistyczny. Ludzkość od zarania swojego istnienia bała się gadów i pajęczaków, niejednokrotnie słusznie. Bywały groźne, jadowite, zabójcze. Czy rudzi też bywali? Oczywiście! Choć nie tak jak myślicie. Nie dobierali się w plemiona pod względem jednolitości koloru fryzury i nie napadali innych siejąc śmierć, strach i pożogę. No prawie nie... bo jednak trochę tak, ale nie do końca. Określenie rudy powstało bowiem dawno, dawno temu, w starożytności, kiedy kaganki cywilizacji nieśli Grecy i Rzymianie. Opisywali oni tak na ten przykład ludy Słowiańskie, które w pierwszym wieku naszej ery dokonały najazdu na Bałkany. I trudno uwierzyć, by ówczesny klasyczny Słowianin z blond fryzurą farbował się na rudo przed wyruszeniem na wojnę, choć w odróżnieniu od ludów rzymskich czy greckich, gen rudości, choć nie dominujący to występował wśród ludów północy często i dlatego podobnie zresztą postrzegani byli później w zapiskach Rzymian Galowie, Trakowie, Celtowie, czyli wszyscy groźni i jasnowłosi. Rudzi więc dla cywilizowanej środkowej Europy byli wszyscy dzicy, źli, ci których należało się bać i którymi matki straszyły dzieci. Od tego się zaczęło i dalej poszło już z górki. W zasypanych popiołem Pompejach archeologowie odsłonili freski, na których przedstawiono Kleopatrę... z rudymi włosami, czyli jako osobę złą i podstępną. Chrześcijaństwo, będące w prostej linii spadkobiercą imperium rzymskiego przyjęło rudość jako wizualną cechę rozpoznawczą dla ludzi złych. Rudy jest Kain, wiadomo morderca. Zdrajca i kapuś Judasz, bywa przedstawiany różnie - raz wysoki z orlim nosem, raz krępawy z niskim czołem, ale zawsze jako rudy. Ruda jest też na obrazach Maria Magdalena, nawrócona jawnogrzesznica. Piękna, kobieca i na wszelki wypadek ruda. Średniowieczni wikingowie siejący popłoch w północnej Europie, też byli malowani z ognistoczerwonymi włosami doskonale pasującymi do płomieni jakie wzniecali wszędzie, gdzie się pojawiali. No dobra, uprzedzenia uprzedzeniami, ale niektórzy rudzi zasłużyli na etykietkę złego. Taki Fryderyk Pierwszy, zwany przez Włochów Barbarossa (Rudobrody), w dwunastym wieku naszej ery ogniem i mieczem podporządkował sobie znaczną część Italii. Rudą perukę nosiła natomiast angielska królowa Elżbieta Pierwsza, pogromczyni Hiszpanów i Irlandczyków, (nomen omen to właśnie wśród ówczesnych dzikich i bestialskich Irlandczyków, których postanowiła ujarzmić i ucywilizować Elżbieta, występował największy na naszej planecie odsetek osób z rudymi włosami, co powoduje, ze do dziś jeśli chce się wizualnie przedstawić Irlandczyka, to powinien on mieć rude włosy i wiadomo od razu jakiej jest narodowości). Rudzi mieli więc systemowo przerąbane. Tak gdzieś do końca XIX wieku, kiedy ich wizerunek w społeczeństwie ocieplili... impresjoniści, przedstawiając większość malowanych przez siebie kobiet jako postaci piękne, dobre, niezależne i z ognistymi włosami. Mimo wszystko, gdzieś tam w zakamarkach społecznych uprzedzeń pozostały resztki wieków zacofania. Taka Hogata ze Smerfów (zła i brzydka czarownica) czy Melisandre z Gry o Tron (bezwzględnie poświęcająca życie innych dla własnych celów), mają ten sam kolor włosów. Domyślacie się jaki. 

Dziś więc zdjęciowo rudość. Piękna, zmysłowa, ognista. Ale też i blond, a nawet na niektórych zdjęciach i ciemniejsza. Nasza, słowiańska.
W rudości występuje Ania. W blond włosach Karolina, Apolonka, Ewa, zaś nieco ciemniej odpoczywa Aga zwana Rudą ;)
Plener Adela Photo Pathology.
kiev88/velvia50











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b