Człowiek uczy się całe życie. Czy tego chce czy nie, choć oczywiście jak zawsze zdarzają się wybitne jednostki niepotwierdzające tej reguły. Nie będąc wybitną jednostką uczę się więc i ja. Ostatnio mitrężąc świadomie chwilkę czasu sięgnąłem do sterty czasopism jakie otrzymuję od znajomych i wylosowłem jeden egzemplarz, który następnie poddałem analizie pod kątem tego co chciałbym przeczytać. Padło na wywiad (jak się okazało ciekawy) z dr. hab. Marcinem Zychem przedstawionym jako ekolog roślin i badacz ich interakcji ze zwierzętami. No dobra, przyznaję się; jedni lubią poczytać o motoryzacji, inni o własciwościach plastifikatorów do betonu, ja lubię ciekawostki przyrodnicze. Doktor Zych wspomina oczywiście o modnym ostatnio temacie jakim jest ochrona zagrożonych coraz bardziej pszczół, nie omieszkując jednak dodać łyżki dziegciu do przysłowiowej beczki miodu - mówiąc otwarcie, że masowe ostatnio propagowanie pszczelarstwa (stawianie pasiek gdzie się tylko da - nawet w miastach) nie przyczynia się wcale do poprawy stanu naszej przyrody, wręcz przeciwnie. Pszczołę hodowlaną rozpatrywać należy bowiem w kategoriach rolnictwa i hodowli, a nie ekologii, bo owady te mogą być i są silnym czynnikiem ograniczającym liczebność innych gatunków zapylaczy w tym swoich kuzynek dzikich pszczół. Pan doktor rozprawia się też z m(i)odnym mitem, jakoby śmierć ostatniej pszczoły miała być też wyrokiem na ludzkość, słusznie zauważając, iż "jedynie" co trzeci kęs naszego pożywienia zależny jest od pracy zapylaczy - po prostu grozi nam zubożenie naszej diety, a nie ostateczna zagłada. Niemniej sutuacja jest i tak groźna, w Polsce zaczyna pomału dominować rolnictwo monokulturowe, które w połączeniu z rozpylanymi w dużych ilościach środkami ochrony roślin u naszych sąsiadów zza Odry spowodowało zmniejszenie się populacji owadów zapylających o 80% na przestrzeni ostatnich 20 lat. Ciekawostek związanych z roślinami i ich zapylaczami w wywiadzie jest więcej (odsyłam do majowej Polityki z tego roku) niemniej najważniejsza konkluzja jest taka, że nie samą pszczołą miodną ekologia w Polsce stoi. A właściwie powinna stać. Dbać należy o naszych braci mniejszych też w przypadku innych gatunków; dzikich pszczół, trzmieli, motyli, much, chrząszczy, a nawet i os, które zajadają się (przy okazji zapylając) nektarem roślin baldaszkowatych. Doceńmy i bądźmy - jak to ujął doktor Zych - milsi dla zwierząt bzyczących.
W ramach zachęty wizualnej do dbania o owady sesja zdjęciowa z trzema uroczymi ogrodniczkami. Ania, Martyna i Yulia na Misji Wschód - het pod białoruską granicą, gdzie rolnictwo monokulturowe jeszcze nie dotarło, gdzie wesoło brzęczą pszczoły i beztrosko pachną polne kwiaty.
W ramach zachęty wizualnej do dbania o owady sesja zdjęciowa z trzema uroczymi ogrodniczkami. Ania, Martyna i Yulia na Misji Wschód - het pod białoruską granicą, gdzie rolnictwo monokulturowe jeszcze nie dotarło, gdzie wesoło brzęczą pszczoły i beztrosko pachną polne kwiaty.
Komentarze
Prześlij komentarz