Przejdź do głównej zawartości

Sie pomaga.

W zeszłym roku napisał do mnie przyjaciel fotograf z Podlasia. Krótko. "Trzeba pomóc". I dał link do strony siepomaga.pl do nieznanej mi kompletnie małej Lilii. Zajrzałem i nie powiem, oczy mi się otworzyły szeroko. Sto tysięcy złotych do zebrania na operację serca malutkiej dziewczynki, operację, którą można było zrobić tylko za granicą, a od której zależało jej życie. Sto tysięcy pomyślałem, nie ma mowy, żeby tyle zebrać. Ale skoro Grzesiek pisze, że trzeba, to trzeba. Jak może pomóc fotograf? Tak jak umie najlepiej. Robiąc zdjęcia. Dałem więc ogłoszenie, że za wpłatę minimum stu złotych na konto fundacji wykonam dowolną sesję zdjęciową. Zrobię portret, zdjęcie psa, auta, a nawet teściowej. Żeby było jasne, w akcji udział wzięło wielu przeróżnych wspaniałych ludzi z Polski i świata, zbierali pieniądze jak się dało i gdzie się dało. W tym również wielu znanych mi osobiście lub kompletnie nieznanych fotografów oferujących jak ja sesje w zamian za wpłatę na konto małej. I wiecie co? Ziarnko do ziarnka i... stało się. Nie od razu, nie w miesiąc, ale na konto malutkiej Lilii, na konto fundacji Cor Infantis zawiadującej stroną siepomaga.pl wpłynęła w końcu stutysięczna złotówka. Każdy, KAŻDY kto wpłacił choć złotówkę na ten cel mógł i z pewnością poczuł się szczęśliwy. Ja także. Minęła jesień, zima, nadeszła wiosna. A wraz z nią nowa wiadomość. "Sławek, trzeba pomóc". Tym razem okazało się, że pomocy potrzebuje syn fotografa. Mojego kolegi "po fachu". Człowieka, z którym osobiście spotkałem się zaledwie dwa, trzy razy, ale o którym wiedziałem, że kiedy tylko można było pomagał innym. Nie będę Wam teraz opisywał historii życia jego syna. A właściwie historii przeżycia. Bo przeżył cudem i cały czas walczył i walczy o swoje życie. Teraz okazało się, że jest szansa, żeby Kuba mógł żyć normalnie. Oczywiście po operacji za granicą. Zajrzałem na stronę siepomaga.pl/jakubploch sprawdzić ile jest do zebrania. Niecałe dwieście tysięcy? Pikuś, pomyślałem, damy radę. Przecież z małą Lilii daliśmy radę to tym bardziej z Kubą damy. Jak może pomóc fotograf? Kochani, już wiecie. Za wpłatę minimum 100 PLN na konto Kuby na siepomaga.pl wykonuję i wykonam sesję zdjęciową. Metodą tradycyjną. Na kliszy. Wam, lub Waszemu partnerowi. Waszemu dziecku. Psu, autu i nawet teściowej. I jeszcze wiecie co? Kuba ze zbieraniem kasy na swoja operację dzięki wielu wspaniałym ludziom ma już z górki. Zostało do zebrania "tylko" 50 000 PLN. Tylko i aż. Dlatego ważne, żebyście jeszcze ten raz pomogli (oczywiście nie obiecuję, że to ostatni raz... wiecie, rozumiecie), każdy jak może. Złotówka, dwie, pięć też potrafią czynić cuda. Na stronie fundacji widnieje zebrana dzięki jej pośrednictwu kwota i kwota jakiej Kubie jeszcze brakuje. Wiem, ze wielu z Was zna matematykę dlatego z góry wyjaśniam, resztę brakującej (do prawie dwustu tysięcy) kasy Kuba (jego rodzice i przyjaciele) zebrał z innych źródeł. Tym bardziej warto pomagać. Wierzę w Was. I zapraszam na sesję. Tym, którym się moje zdjęcia kojarzą tylko z nagością i czują pewne opory chciałbym dziś pokazać, że nie zawsze tak jest. Pozowała mi na plenerze Adela Photo Pathology piękna Monika. 
A po oglądaniu nie zapomnijcie zajrzeć na: siepomaga.pl/jakupploch












Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b