Przejdź do głównej zawartości

Nieroby.


Źle się dzieje w państwie Polskim. Oj źle. Niby rządzi jedyna słuszna partia, niby idzie ku lepszemu, ale okazuje się, że nagle zdradziecka ręka zaplutego karła reakcji próbuje wbić nóż w plecy zdrowej tkanki narodu. A wiadomo, że nie może być dobrze w kraju, "tymkraju" jeśli obywatele jednym głosem nie chwalą kogo należy, ganią kogo słusznie trzeba czy się radują kiedy wódz pozwoli. Rząd się przecież tak dwoi i troi, żeby było dobrze, od ust sobie odejmuje, żeby Rydzyk dostał 20 baniek, żeby ksiądz mógł kupić lasu kawałek czy pole, a tu panie jak grom z jasnego nieba ością w gardle stają urzędasy, co ni w ząb nie myślą perspektywicznie, przyszłościowo i zgodnie z linią oficjalną. W Nysie (co to za nazwa dla miasta? Dla auta jeszcze by uszła, ale dla miasta?) Urząd Miejski oznajmił z powagą należną urzędowi, że w związku, ze zbliżającym się świętem Bożego Ciała i przynależnymi mu różnymi procesjami, kościoły/parafie mają po tychże imprezach posprzątać, oraz zapewnić uczestnikom bezpieczeństwo. Hm... zdziwi się pewnie każdy kto dzieci posiada i wyprawiał im choć raz imprezę w ogrodzie własnym, że urząd musi o takich rzeczach przypominać. Przecież to naturalne, że jak się nabrudzi, to posprzątać potem trzeba. Chyba, że ktoś bogaty, to wynajmie ludzi do tej pracy i też będzie czysto. A i dzieci przypilnować trzeba, żeby żadne paluchów do kontaktu nie wsadziło albo grabiami nie przytrzymywało kolegi przy samym dnie w baseniku ogrodowym. Jakiż więc problem, żeby bogobojne owieczki na czele swojego przewodnika posprzątały po sobie i porządku przypilnowały? Ano okazuje się, że problem jest. Jak grzmi proboszcz z bazyliki świętego Jakuba Starszego Apostoła i świętej Agnieszki z miasta Nysy: "...Za komuny nikt nie kazał nam pilnować bezpieczeństwa wiernych na procesji, ani sprzątać..." Wtóruje mu ksiądz z parafii świętego Dominika: "..."Księża nie zgadzają się, że takie obowiązki wynikają z konkordatu..." Panowie księciuniowie w czarnych kieckach. Litości. Litości wołam dla mej inteligencji lub jej braku. Ale prawda jest taka, że za komuny bezpieczeństwa Waszych imprez pilnowało UB namierzając co religijniejszych opozycjonistów, szukając haka na pomniejszych i w ogóle pilnując, żeby się żadna procesja w manifestację nie przerodziła. Za komuny nie było też konkordatu, więc też niespecjalnie o jakiś obowiązkach parafialnych można było mówić. Tak się jednak złożyło, że Kościół Katolicki w obaleniu komunizmu w Polsce odegrał ważną rolę. Cały ruch Solidarnościowy jakby nie patrzeć opierał się w tamtych czasach na parafialnych klimatach, tam się jednoczyli, tam spotykali, konspirowali, a niejednokrotnie księża w tym wszystkim uczestniczyli bardzo aktywnie. Chcieliście to macie. Panowie plebani, wikariusze, biskupi i kardynałowie. Jak mawia mój kolega Dawid: jebło to jebło, na ch** drążyć? Czasy się zmieniły. Trzeba jak Wasz nie zawsze mile widziany dowódca Franciszek iść z duchem czasu. A nie cofać się do średniowiecza. Może jeszcze gdzieniegdzie ciemny lud na kolanach w podzięce kurę przyniesie. Może emeryturę odda. Może i dziecko na pięć zdrowasiek do piekarnika też włoży. Ale ogólnie mamy 21 wiek i pomalutku pora pulchne dłonie do miotły przyzwyczaić, a nie tylko do posrebrzanych sztućców. Do kurzu nos przyuczać, a nie tylko woni kadzidła. I w ogóle wziąć sobie do serca słowa Kazika, który kiedyś śpiewał: "Dalej jazda do roboty! Jeb*** nieroby, toć roboty u nas ni ma i co ty na to powiesz?..." Bo jak się okazało, moje wy wypasione chłopaki w czarnych kieckach, robota jest. A zimą, chłopaki, zimą... mam nadzieje, że posprzątacie po swoim szefie, który nam z nieba śniegiem sypnie. Słodki Jeżu, cóż to byłby za widok... kompania kleryków z łopatami na ulicy...

W ramach okraszania dziś pokażę pewną piękną parę z pewnym panem. Która to trójka z drzwi swojej rezydencji obserwując rządowe pierwszomajowe próby procesji będące preludium tych kościelnych przeżywała swoje własne współczesne dramaty, z pewnością prawie tak poważne jak sprzątanie po sobie.
W sesji udział wzięli Pati, Estera, Grześ oraz Chataubrata w Krzętowie. Miejsce i właścicieli polecam. Modelki i modela tym bardziej.

Cytaty pochodzą z artykułu Wyborczej.
















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b