Przejdź do głównej zawartości

Czytanie jest seksi.

Już tyle razy zanudzałem Was tekstami o czytaniu książek, że normalnie aż mi się żal zrobiło wszystkich, którzy po raz kolejny tu zajrzą. No, ale co zrobić. Wiecie, rozumiecie. Tragiczna kondycja czytelnictwa w naszym kraju nie pozostawia mi wyboru. To między innymi Wasza wina. Nie wystarczy czytanie etykiet na butelkach podczas grilli, plenerów, zlotów i tym podobnych. Czytanie tego co się znajduje na opakowaniach past do zębów, domestosów czy mydła w płynie podczas przymusowych posiedzeń w łazience to też za mało, żeby zostać czytelnikiem. Zbliżają się wakacje, dla niektórych czas lenistwa, byczenia się pod gruszą, wierzbą, parasolem z liści palmowych czy namiotem. Dla innych czas kiedy pozbędą się z domu dzieci i... nie będą wiedzieć co począć z tym szczęściem i na przykład zaczną bezmyślnie oglądać polską telewizję w której wygwizdany Kurski dziękuje innym narodowościom za wyrażony podziw, albo 22 spoconych facetów biega za jedną piłką a dwudziesty trzeci spokojnie grzebie sobie w gaciach z przodu i tyłu. Zachęcam i apeluję. Zamiast spędzania czasu na odmóżdżających czynnościach - czytajcie. Nawet jeśli musicie to harlequiny. Albo komiksy, ale czytajcie. Bo czytanie rozwija intelekt i wyobraźnię. A piękne kobiety lubią inteligentnych facetów z wyobraźnią. Bo inteligentni faceci wiedzą jak zarobić dużo kasy. Żeby móc swoim pięknym kobietom kupić piękne ciuchy i piękne auto. A inteligentne kobiety które też umieją zarobić na siebie doskonale wiedzą, że żaden facet rozrzucający po domu śmierdzące skarpetki i łażący w rozciągniętych gaciach nie jest im potrzebny do tego, żeby mieć piękne ciuchy i auto. Mówię Wam, same korzyści. A wysiłku niewiele. Bo czytać można dosłownie wszędzie. W wannie, metrze, autobusie, pociągu, domu, mieszkaniu, parku, na ławce. Albo ewentualnie można wpaść do mnie. Dam poczytać. Co tylko chcecie. A przy okazji zrobię parę zdjęć. Tak jak zrobiłem Klaudii. Także ten tego... czytajcie no.















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b