Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2024

Oczko.

  Rajstopy. Tak wiem, to brzmi jak fetysz. Stopy i jest raj. Ale tym razem chodzi o to dziwne coś, co sobie kobiety zawłaszczyły bezczelnie, jak obcasy, spodnie, palenie papierosów, prawo do głosowania, prowadzenia samochodu czy inne rzeczy, które wcześniej były zarezerwowane głównie dla facetów. Ale, że rajstopy też? No też. W sumie to nawet nie tyle na początku chodziło o te rajstopy, co o pończochy... tak wiem, one też głównie kojarzą się z kobietami. Ale dawniej, żadnej szanującej się niewieście, nie przyszłoby do głowy nosić czegoś takiego bezwstydnego jak pończocha. A dumnym potomkom rycerzy, wojowników, zabójców i zdobywców... do głowy przyszło. Nie mam pojęcia czy to była spóźniona reakcja na brutalność życia tamtejszej epoki i próba pokazania wrażliwego męskiego wnętrza, dość, że pończocha powstała z myślą o męskiej łydce i podkreśleniu właśnie jej wdzięku. Tak kurna było i już! Przynajmniej w średniowieczu. Co więcej, taka pończocha była szyta z aksamitu, jedwabiu, co oznacza

Krzysio Kolumbowicz.

 Są na świecie rzeczy, które nie śniły się filozofom. I oczywiście większość z nich występuje w Polsce. Jest na przykład taki gość któremu się wydaje, że jest prezydentem, jest tak zwana piosenkarka, która żyje 4000 lat i aktualnie naucza o korzeniu duszy, są piłkarze co nie potrafią grać w piłkę i jest dwóch takich co nic nie ukradli, ale ich już dwa razy skazali i dwa razy ułaskawili. Ale to nie jest tak, że u nas jest kumulacja, a wszędzie indziej cisza i spokój, choć ukryć się nie da, że tam gdzie można znaleźć choć pierwiastek polskości, tam zdecydowanie łatwiej o wariactwo. Wyobraźcie sobie, że ostatnio, że taki dr Manuel Rosa, profesor pochodzenia portugalskiego, pracujący na uniwersytecie w Karolinie Północnej w USA, oraz autor książki poświęconej życiu Krzysztofa Kolumba, swoją teorią wygłoszoną podczas spotkania w konsulacie RP w Nowym Jorku wywołał wzmożony ruch w segmencie pukania się czoło. Żeby nie było, Rosa faktycznie mniej lub bardziej uczciwie przez 30 lat badał wszel

Zoofarmakognozja.

 Stada gęsi przelatują już praktycznie codziennie po niebie. Żurawie w znacznej liczbie w ogóle nie opuściły puszczańskich mokradeł. Podobno widziano nawet bociana. U niektórych, na niektórych drzewkach pęcznieją pąki, a zimujące u nas ptactwo jakby śpiewa żywiej pochowane przed deszczem w krzakach i żywopłotach. Znaczy się wiosna idzie. Pewnie i sypnie jeszcze śniegiem, pewnie i na minusie jeszcze czasem będzie. Ale, że tak sparafrazuję Marylę; dziś prawdziwych zim już nie ma i tylko bałwanów żal, choć jeśli chodzi o nasze rodzime podwórko to jednego mi nie żal, bo co chwilę z tym swoim długopisem wyskoczy jak Filip z Konopi. Kilka lat temu, kiedy wiosna marcowała za progiem, miałem przyjemność przeczytać w Przekroju artykuł o zwierzęcym szamanizmie. Konkretniej o ptasim. A jeszcze konkretniej o szamanizmie sikorek żyjących w Szwecji. Tak, wiem, Szwedzi są dziwni, więc ich sikorki dziwne też mogą być. Ale, o czym mało kto wie, sikorka nie jest klasyczną sójką, co to się wybiera za mor