Przejdź do głównej zawartości

Posty

Oczko.

  Rajstopy. Tak wiem, to brzmi jak fetysz. Stopy i jest raj. Ale tym razem chodzi o to dziwne coś, co sobie kobiety zawłaszczyły bezczelnie, jak obcasy, spodnie, palenie papierosów, prawo do głosowania, prowadzenia samochodu czy inne rzeczy, które wcześniej były zarezerwowane głównie dla facetów. Ale, że rajstopy też? No też. W sumie to nawet nie tyle na początku chodziło o te rajstopy, co o pończochy... tak wiem, one też głównie kojarzą się z kobietami. Ale dawniej, żadnej szanującej się niewieście, nie przyszłoby do głowy nosić czegoś takiego bezwstydnego jak pończocha. A dumnym potomkom rycerzy, wojowników, zabójców i zdobywców... do głowy przyszło. Nie mam pojęcia czy to była spóźniona reakcja na brutalność życia tamtejszej epoki i próba pokazania wrażliwego męskiego wnętrza, dość, że pończocha powstała z myślą o męskiej łydce i podkreśleniu właśnie jej wdzięku. Tak kurna było i już! Przynajmniej w średniowieczu. Co więcej, taka pończocha była szyta z aksamitu, jedwabiu, co oznacza
Najnowsze posty

Krzysio Kolumbowicz.

 Są na świecie rzeczy, które nie śniły się filozofom. I oczywiście większość z nich występuje w Polsce. Jest na przykład taki gość któremu się wydaje, że jest prezydentem, jest tak zwana piosenkarka, która żyje 4000 lat i aktualnie naucza o korzeniu duszy, są piłkarze co nie potrafią grać w piłkę i jest dwóch takich co nic nie ukradli, ale ich już dwa razy skazali i dwa razy ułaskawili. Ale to nie jest tak, że u nas jest kumulacja, a wszędzie indziej cisza i spokój, choć ukryć się nie da, że tam gdzie można znaleźć choć pierwiastek polskości, tam zdecydowanie łatwiej o wariactwo. Wyobraźcie sobie, że ostatnio, że taki dr Manuel Rosa, profesor pochodzenia portugalskiego, pracujący na uniwersytecie w Karolinie Północnej w USA, oraz autor książki poświęconej życiu Krzysztofa Kolumba, swoją teorią wygłoszoną podczas spotkania w konsulacie RP w Nowym Jorku wywołał wzmożony ruch w segmencie pukania się czoło. Żeby nie było, Rosa faktycznie mniej lub bardziej uczciwie przez 30 lat badał wszel

Zoofarmakognozja.

 Stada gęsi przelatują już praktycznie codziennie po niebie. Żurawie w znacznej liczbie w ogóle nie opuściły puszczańskich mokradeł. Podobno widziano nawet bociana. U niektórych, na niektórych drzewkach pęcznieją pąki, a zimujące u nas ptactwo jakby śpiewa żywiej pochowane przed deszczem w krzakach i żywopłotach. Znaczy się wiosna idzie. Pewnie i sypnie jeszcze śniegiem, pewnie i na minusie jeszcze czasem będzie. Ale, że tak sparafrazuję Marylę; dziś prawdziwych zim już nie ma i tylko bałwanów żal, choć jeśli chodzi o nasze rodzime podwórko to jednego mi nie żal, bo co chwilę z tym swoim długopisem wyskoczy jak Filip z Konopi. Kilka lat temu, kiedy wiosna marcowała za progiem, miałem przyjemność przeczytać w Przekroju artykuł o zwierzęcym szamanizmie. Konkretniej o ptasim. A jeszcze konkretniej o szamanizmie sikorek żyjących w Szwecji. Tak, wiem, Szwedzi są dziwni, więc ich sikorki dziwne też mogą być. Ale, o czym mało kto wie, sikorka nie jest klasyczną sójką, co to się wybiera za mor

Suka Barbra.

Barbra Streisand w swojej wydanej niedawno całkiem autobiografii "My name is Barbra", na wstępie już tłumaczy, dlaczego postanowiła napisać tę książkę, mimo, iż od zawsze wiedziała, że ostatnią rzeczą jaka jej się marzy, to pisanie o samej sobie. Wyjaśnia tę kwestię dobitnie na przykładzie historii jaka się przytrafiła jej wieloletniemu przyjacielowi, Andrzejowi Bartkowiakowi - znanemu i pracującemu od lat w Hollywood operatorowi i reżyserowi z polskim rodowodem. Otóż Bartkowiak, będąc na badaniach u swojego przyjaciela lekarza, wspomniał o niedawnej kolacji z Barbrą. W odpowiedzi usłyszał - "Streisand to suka". Zdziwiony reżyser zaprzeczył, a kiedy jego znajomy lekarz upierał się przy swoim zdaniu w końcu go zapytał, skąd to wie. "Przeczytałem o tym w czasopiśmie" - padła odpowiedź. Dla Streisand postawa lekarza to doskonały przykład siły słowa drukowanego i dlatego postanowiła zrobić to co zrobiła i mamy jej autobiografię. Amerykanie to głupi naród, ktoś

Fraszka.

U Jana Kochanowskiego nie było lipy. To znaczy w sensie dendrologicznym była, ale jeśli chodzi o współczesny i potoczny wydźwięk tego sformułowania, to lipy nie było. Lista jego tytułów przed nazwiskiem, jak na szesnasty wiek jest doprawdy imponująca. Polski poeta który niezwykle przyczynił się do rozwoju polskiego języka literackiego, pleban, tłumacz, prepozyt kapituły katedralnej poznańskiej (czyli przewodniczący kanoników tejże kapituły), poeta nadworny Stefana Batorego, sekretarz królewski Zygmunta Augusta i Stefana Batorego, wojski sandomierski i wreszcie jeden z najwybitniejszych twórców renesansu w Europie i Polsce. Równie imponująca jest również lista jego dokonań, zwłaszcza tych poczynionych piórem. Kto kończył szkołę w Polsce temu na pewno nie obca "Odprawa posłów greckich", "Treny" czy liczne "Fraszki", a to zaledwie ułamek spuścizny po Janie. Jedną z najbardziej znanych fraszek jest ta o tytule "na Zdrowie", zaczynająca się: "Śla

Betelgeza.

W ostatnim czasie pokaz sił natury drzemiących pod ziemią dały wulkany na całym naszym globie. Te większe jak Toba, Anak Krakatau, Etna, Kilauea, czy ostatnio ten na Islandi obok miasta Grindavik, lub te mniejsze jak chociażby podwodny wulkan u wybrzeży Japonii, dzięki czemu terytorium tego kraju powiększyło się o nową wulkaniczną wysepkę, która "wynurzyła" się z oceanu. Choć jest to niszczycielska siła nie do okiełznania, to naukowcy zajmujący się sejsmologią nauczyli się staranniej patrzeć pod nogi i jako tako są już w stanie "wyczuć", który ze znanych ludziom wulkanów przejawia objawy przebudzenia się z drzemki i plunięcia lawą, gazami oraz popiołem, dzięki czemu można uniknąć zazwyczaj ofiar wśród ludzi. Podobnie jest z astronomami, oni co prawda mają głowy w chmurach, ale też nauczyli się obserwować z uwagą zmiany zachodzące w kosmosie. I oto, jakiś czas temu oznajmili, że Betelgeza, gwiazda w konstelacji Oriona, znajduje się u kresu swojej ewolucji, co znaczy

Adela.

Gustav Klimt malarzem znanym niewątpliwie jest. Urodził się w 1862 w małym austriackim miasteczku i zarówno on, jak i jego liczne rodzeństwo od małego wykazywali talenty artystyczne. Gustav, podobnie jak jak jego słynny rodak Adolf H. wybrał malarstwo. Na szczęście, w przeciwieństwie do Adolfa, Klimtowi powiodło się i po ukończeniu studiów malarskich z powodzeniem utrzymywał się z wykonywania dekoracji teatralnych, malowideł ściennych i zdobienia budynków. O jego talencie świadczy to, że za swoją działalność otrzymał wysokie odznaczenie państwowe z rąk samego cesarza Franciszka Józefa, był też honorowym członkiem uniwersytetów w Monachium i Wiedniu. Jednak światową sławę przyniosły mu narodziny nowego kierunku w sztuce - secesji, oraz obsesyjne pragnienie zapisania się w historii sztuki złotymi literami - co uczynił niejako dosłownie. Najchętniej (co nie dziwne) malował kobiety, dosyć często w śmiałych pozach, a swoje obrazy bogato zdobił złotem lub materiałami imitującymi je. Nie ukry