Przejdź do głównej zawartości

Brexit-sregzit.

O jejku, jejku jej. Trwoga szaleje po internetach i giełdowych parkietach. Nieustraszonym Galom niebo runęło na głowy, krwiożerczym Wikingom łódź zaczęła przeciekać, a biało czerwoni już wykupują hurtowo walizki, żeby mieć w co się spakować, kiedy dostaną zawiadomienie o deportacji. Ogólnoeuropejska sraczka. Brexitowa. Prawie 52% Brytyjczyków zdecydowało wczoraj w legalnym referendum, że nie chcą dalej już być częścią Unii Europejskiej. Jakby kiedyś tak naprawdę byli. Czym tu się podniecać? Po co drzeć szaty i posypywać głowę popiołem w ten jakże upalny dzień? Jeżeli nawet komuś brexitowe danie zaszkodzi to przede wszystkim samej Wielkiej Brytanii. Po pierwsze Anglia chcąc handlować z UE (a innego wyjścia nie ma) zostanie potraktowana tak samo jak Norwegia - będzie musiała i tak wpłacać kasę do wspólnego worka, a gówno będzie miała do gadania przy jej podziale. Po drugie wynik wczorajszego referendum daje mocne zielone światło Walii, w której od dawna mówi się o odłączeniu od Wielkiej Brytanii i chęci bycia w UE. Po trzecie jak podkreślało dużo wcześniej wielu analityków finansowych, więcej będzie oszczędności po wyjściu Anglii z UE niż było od nich wpływów. Od rana w polskich internetach przeważają dwie trwogi. Ojejku jej wiele rzeczy teraz zdrożeje i ojejku jej wyrzucą wszystkich naszych do domu. I tym podobne bzdury. A wśród Polaków pracujących na wyspach jakoś paniki nie widać, z uśmiechem przyjęli wynik referendum, sami się śmieją z siejących trwogę i spokojnie odpowiadają - a kto będzie pracował jak nas wywalą? Być może faktycznie Anglia pozbędzie się całkiem sporej grupy nierobów siedzących na zasiłkach i odeśle ich do dobrobytu jaki sobie sami przecież wymarzyli (przypomnę, że 68% Polaków na Wyspach w ostatnich wyborach głosowało na PiS), ale cała reszta uczciwie pracujących pozostanie i jakoś sobie poradzi z nową papierkologią. Zaś co do drożyzny... litości. Od wielu lat eksport brytyjskich towarów jest o jakieś 100 mld funtów na minusie w porównaniu do importu, zaś głównym eksporterem do Anglii jest właśnie UE. Jeśli chodzi o handel Polski z GB to jest on znikomy i dotyczy głównie sektora elektromaszynowego, wyrobów chemicznych i artykułów rolno spożywczych. Co to oznacza dla nas? Tyle, że będziemy musieli kupować od kogoś innego maszyny budowlane, włókiennicze, tokarki, turbiny i tym podobne. Oraz będziemy musieli używać dobrej, sprawdzonej od dziesiątków lat niemieckiej chemii i jeść ziemniaki od polskiego chłopa. Tragedia mówię Wam i katastrofa ekonomiczno finansowa nad nami zawisła...  choć ja mam wrażenie, że to raczej Wielka Brytania strzeliła sobie w stopę. Popierając niemniej całkowicie decyzję angoli, życzę im wszystkiego najlepszego na nowej drodze izolacjonizmu z tą całą wielokulturową zbieraniną będącą pokłosiem wielkiego Imperium Brytyjskiego sprzed wieków. A wszystkim panikarzom mówię: pochylcie się i biegnijcie z całych sił w stronę najbliższej ściany. Będzie na pewno lepiej. Wszystkim w Waszym otoczeniu.
Z powodu żałoby po odłączeniu się Wielkiej Brytanii od Unii Europejskiej dziś nie będzie żadnej golizny. Bo żałoba musi być, a także i kara - wiem, że moje wpisy czyta i ogląda pewna liczba ludzi mieszkających w Anglii ;)
Ale Dominika... mówię Wam, palce lizać (byle nie palce niejakiego Joachima Loewa).















Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b