Przejdź do głównej zawartości

Ho ho ho.

Ho ho ho! Dżingelsbels i mery... O pardon, to nie te święta. Więc niech będzie Alleluja! Wszystkim tym co wierzą w zmartwychwstanie Jezusa pierwszej czy też drugiej kategorii. I tym co być może wierzą w tego z trzeciej ligi. I tym co lubą sobie walnąć setę i zagryźć jajkiem w majonezie. I tym co lubią pasjami siedzieć przy rodzinnym stole i patrzeć w dawno niewidziane mordy dalszej rodziny, która to chętnie by nas zabiła samym wzrokiem jeśli by tylko mogła. I alleluja wszystkim tym dla których święta to czas spędzony w podróży. Bo nie można nie wpaść do babci Jadzi. A ciocia Jola nie może przyjechać, więc trzeba jechać do niej. I tym co wreszcie mogą się w spokoju wyspać. I alleluja wszystkim tym co nie obchodzą, ale muszą. Bo żyją w kraju tak na wskroś konstytucyjnie świeckim, że wszystkie święta jedynej jedynie słusznej wiary są ustawowo wolne od pracy. A w szkołach na wszelki wypadek dzieci i przed i po mają jeszcze wolne.W tym miejscu chciałbym w ramach działań wyprzedzających złożyć życzenia wszystkim prawosławnym. W tym roku na szczęście, ich Wielkanoc przypada na 1 maja, więc będą mieli na równi z katolikami szanse poświętować. A nie czuć się obywatelami drugiej kategorii pod względem stosunku jaki państwo ma do innych religii niż ta, co wiecie. Bo jeśli chodzi o podatki to wszyscy jesteśmy dziećmi jednego boga. Fiskusa.
W ramach okrasy zdjęciowej chciałbym przypomnieć jeszcze tylko na szybko słowa Stanisława Jerzego Leca (Żyd, a jakże!): pierwszym warunkiem nieśmiertelności jest śmierć. W tej roli Sylwia. I Alleluja!








Komentarze

  1. Ja jestem z tych co "wreszcie mogą się w spokoju wyspać" :)
    Dzięki wielkie za alleluja i jak zwykle kilka klatek na których oko przyjemnie zawiesić. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc ...

Biała Lwica.

Oto pomysł jaki chodził mi o głowie od dłuższego czasu. Mając "pod ręką" tak wspaniałą aktorską parę jak Andrzej Bersz (i jego przebogata garderoba oraz rekwizyty) i Wiktoria Szadkowska (jej uroda oraz jej przedługie blond włosy) nie bałem się realizacji, choć do obojga trzeba już niestety ustawiać się w kolejce i cierpliwie czekać. Do szczęścia brakowało nam jedynie zdolnej wizażystki z talentem fryzjerskim, takiej jak Magda Kwaśnik. W pewne wyczekane i wystane w kolejce poniedziałkowe przedpołudnie spotkaliśmy się więc wszyscy czworo (a właściwie pięcioro - gościnnie pojawił się Olek, fotograf) w mojej podwarszawskiej wsi. Efekt tego spotkania możecie obejrzeć poniżej. Tradycyjnie już za aparat posłużył kiev 88, a za film tmax400.

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze...