Przejdź do głównej zawartości

Kasjer dupa.

Nie pamiętam już kto, ale ktoś kiedyś powiedział, że bać się nie trzeba szaleńców, ani tych co miotają groźby. Bać się należy tych co nie potrafią się z siebie śmiać. Im dłużej żyję im więcej ludzi spotykam na swojej drodze, tym częściej zdaję sobie sprawę, że to prawda. Żeby być wielkim nie trzeba wcale wspinać się na K2 zimą, nie trzeba bić rekordów sportowych, nie trzeba mieć znanego nazwiska. Wielkości człowieka nie określa też majątek, marka auta czy wiek kolejnej żony. Miarą naszej wielkości jesteśmy my sami. To jak postrzegamy świat i jak postrzegamy w nim siebie. I to czy potrafimy się z siebie śmiać. Jeżeli nie byłoby w nas krztyny autokrytyki, szczypty autoironii, odrobiny dystansu czym byśmy się różnili od takich dajmy na to świń? Które to podobno inteligentne są, a i tak kończą jako kotlet schabowy na niedzielnym obiedzie. Nie wiem jak świnie i nie wiem jak inni, ale ja zazwyczaj szybko kończę znajomości ze smutnymi ludźmi, dla których każdy żart na ich temat natychmiast osiąga rangę obrazy. Prawie narodowej. Dlatego też z pewnym rozbawieniem, ale też i niepokojem przyjąłem do wiadomości informację, że w jakiejś tam szkole, w pewnym kiblu pojawiał się notorycznie zmywany przez woźne napis: Andrzej Dupa. Sam napis i jego cykliczność w pojawianiu się i ścieraniu oczywiście obaw moich nie budzą. Za to nadgorliwość policji/prokuratury, która się tym zajęła już obawy moje budzi. Za moich szczenięcych lat robiło się rzeczy sporo głupsze niż mazanie flamastrem w kiblu. A jeśli już woźny na mazaniu przyłapał to wzywano ojca, kazano mu kibel odmalować i sprawa kończyła się w domu laniem na gołą dupę przy pomocy pasa. Dziś jak widzę idea bezstresowego wychowania zaszła już tak daleko, że w dupę gówniarzowi dać nie można. Można za to go tropić jak włamywacza, złodzieja czy mordercę. Żeby ukarać. Jak należy! Bo jeśli jest jakiś Andrzej w tym kraju, to z pewnością nie może być nazywany Dupa. Szanowni prokuratorzy. Śledczy. Policjanci z dochodzeniówki (choć jak znam życie równie wstrętnie bierzecie w tym udział co w tańczeniu w balecie): to ja pisałem Andrzej Dupa. I pisać będę. I skoczcie mi. A jak to często w życiu bywa historia zatacza koło. I lata temu Wojciech Młynarski już tą dupowatość ludzi posiadających choćby odrobinę iluzjonistycznej władzy opisał. A Krzysztof Kowalewski tą dupowatość małych duchem i charakterem ludków zwerbalizował. Kto ma chęć ten posłucha i obejrzy wpisując w wyszukiwarce swojej Kasjer dupa. I radzę się pośpieszyć. Nim jakiś smutny człowieczek urzędowo zablokuje możliwość słuchania i oglądania tego wiersza.
A wszystkim tym, którzy zaglądają na mój blog w celu męczenia oka nie słowem pisanym, a obrazem chciałbym przedstawić Natalię. Tak, wiem, Natalia to niezła... hm... napiszę to chyba na drzwiach toalety szkolnej jak tylko się w pobliżu takowej znajdę. Zdjęcia powstały na Misji Wschód II, makijaż boska Ula.



















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b