Przejdź do głównej zawartości

Niech jadą.



Szanowna Służbo Zdrowia (choć wypadałoby napisać Służbo Niezdrowia, bo zajmujecie się wszak głównie chorymi). Niech twe oblicze rozjaśni uśmiech tak promienny jak grzywa Trumpa oraz tak szeroki jak czułe ramiona batiuszki Putina. Albowiem rząd nasz w geniuszu swej prostoty znalazł rozwiązanie trosk, smutków i bolączek twych Służbo, które się okazały tak mikre jak wzrost Kaczyńskiego. Szanowna Służbo Niezdrowia, nie ma co protestować, nie ma co żądać, strajkować, głodować. Trzeba spierdalać. Co prawda nikt oficjalnie takich słów nie użył, ale jak inaczej można interpretować zwrot: niech jadą? Za mało zarabiają, źle im w kraju, gdzie indziej lepiej płacą? Niech jadą! Nie podobają się rządy PiSu? Niech jadą! Brzydzą się reform nowych pisanych na kolanie? Niech jadą! Nie w smak im trwonienie publicznych finansów na nierobów? Niech jadą! Te wszystkie wykształciuchy, łże elity, ale też i prości robotnicy - źle wam? To wypierd... eee, to znaczy niech jadą! A rząd się sam wyżywi. I wyleczy (co akurat będzie proste, wystarczy kilka etatów dla psychiatrów). A wyborców PiSu stać będzie na prywatne wizyty i leczenie. Wszak mają magiczne 500+, które jest lekiem na całe zło i nadzieją na lepszy los...
Tak więc proletariusze wszystkich kra... tfu! Wróć! Lekarze, rezydenci i pielęgniarki wszystkich specjalizacji łączcie się! Ale nie w strajkach, głodówkach i protestach. Tylko łączcie się w grupy zorganizowane, bo dla takich grup wiele biur podróży ma zniżki i atrakcyjne promocje. Kto do Szwecji, Norwegii na prawo, kto do Niemiec i Dani na lewo, tu prosimy tych co do Austrii, Francji i Portugalii, a tam tych co na Islandię i do Irlandii.
Póki granice otwarte, bo znając geniusz naszych miłościwie nam panujących wszystko się może zdarzyć.

Pozostając wiernym kibicem polityki pisowskiej i wszelakich przebłysków "inteligencji" jej przedstawicieli przedstawiam krótką historię ich podłoża. Oby tak dalej, a nie będzie potrzebna żadna wybitna opozycja, żeby przerżnęli najbliższe wybory. Chyba, że wszyscy wyjadą.



Komentarze

  1. Drogi Sławku, no niestety taktyka jest prosta i była z wyrachowaniem obliczona na dojście do panowania za wszelką cenę, a ponieważ w wyborach nie wygrywa jakość tylko ilość, to ilość została zaspokojona wyborczymi obietnicami i to ilość będzie dyktować warunki dopóki zabraknie jakości żeby tą ilość wyżywić....., niestety dopiero wtedy nastąpi koniec.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Jacku. Trochę już wyborów za mną i nawet nie czytując fachowców od medialnych zagrywek zdaję sobie sprawę, że nikt mi nie da tyle co obieca mi polityk. Niemniej poziom arogancji wobec obywatela nawet mnie, starego cynika zaczyna niepokoić.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc ...

Biała Lwica.

Oto pomysł jaki chodził mi o głowie od dłuższego czasu. Mając "pod ręką" tak wspaniałą aktorską parę jak Andrzej Bersz (i jego przebogata garderoba oraz rekwizyty) i Wiktoria Szadkowska (jej uroda oraz jej przedługie blond włosy) nie bałem się realizacji, choć do obojga trzeba już niestety ustawiać się w kolejce i cierpliwie czekać. Do szczęścia brakowało nam jedynie zdolnej wizażystki z talentem fryzjerskim, takiej jak Magda Kwaśnik. W pewne wyczekane i wystane w kolejce poniedziałkowe przedpołudnie spotkaliśmy się więc wszyscy czworo (a właściwie pięcioro - gościnnie pojawił się Olek, fotograf) w mojej podwarszawskiej wsi. Efekt tego spotkania możecie obejrzeć poniżej. Tradycyjnie już za aparat posłużył kiev 88, a za film tmax400.

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze...