Tak się ostatnio w naszym kraju porobiło, że jak ktoś komuś życzy seksu to robi się z tego wielkie halo i człeka życzliwego zaraz się okrzykuje chamem, prostakiem, zwyrodnialcem, bydlęciem, pornofilem lub co najmniej nieuprzejmym gburem. A niesłusznie całkiem. Niesłusznie powiadam. A czemu tak uważam? Ano temu, że wierzę w siłę nauki. Niezastąpieni amerykańscy naukowcy (tym razem z Pensylwanii) specjalizujący się w badaniu czegokolwiek byle tylko badać, działając wspólnie i w porozumieniu z amerykańskimi seksuologami, terapeutami i ogólnie brzmiącymi specjalistami dowiedli iż, regularny seks ma niesamowicie zbawienny skutek dla ludzkiego organizmu. Ale nie taki regularny, że każdego piątego dnia nieparzystego miesiąca w parzyste lata, tylko taki co się go ma co najmniej dwa razy w tygodniu. Każdym tygodniu.
Taki to właśnie seks powoduje przede wszystkim powstawanie w naszym organizmie immunoglobuliny pozwalającej naszemu ciału bronić się przed infekcjami i zakażeniami. Oprócz tego dzięki uwalnianym podczas seksu endorfinom i oksytocynie zapobiega bólom głowy, co szanowni panowie oznacza, że sztandarowa kobieca wymówka mająca je uchronić przed seksem traci absolutnie swoją moc. Nie trzeba też oczywiście nikomu na siłę udowadniać, że miłość fizyczna prowadzi do spalania kalorii. Półgodzinne igraszki w łóżku (poza nim oczywiście też, nie ma co się ograniczać) to co najmniej 200 kalorii mniej, a jak twierdzą złośliwi z cudzą żoną/mężem nawet i 400. Mężczyznom częsty seks (ale tu trzeba stanąć na wysokości zadania i mieć co najmniej 5 wytrysków tygodniowo) redukuje ryzyko zachorowań na raka prostaty, paniom zaś wzmacnia mięśnie Kegla zwiększając chociażby przyjemność z uprawiania miłości. Seks ma również zbawienny wpływ na mięsień... serca. Wedle wyników badań panowie nie stroniący od seksu zmniejszają o 50% ryzyko zawału serca, podobnie jak i panie, które dzięki estrogenowi wydzielanemu podczas czynności miłosnych redukują ryzyko jakichkolwiek powikłań kardiologicznych. Oprócz tego częsty akt miłosny łagodzi bóle mięśni i stawów, chroni przed grypą i astmą (immunoglobulina A), zapobiega zakrzepom dzięki przyspieszonej pracy serca, chroni przed rakiem piersi (oksytocyna), a dzięki wzmożonej produkcji testosteronu dba także o młody wygląd naszej skóry, czyli nas samych. Oprócz tego jeśli przy okazji się namiętnie całujemy to zupełnie nieświadomie dbamy o nasze zęby, bowiem ludzka ślina zawiera opiorfinę neutralizującą kwasy w jamie ustnej, łagodzącą stany zapalne, ból zębów i zapobiegającą odkładaniu się płytki nazębnej. Nie należy też zapominać o tym, że dzięki wytwarzanym podczas seksu endorfinom wolniej się starzejemy zachowując dłużej aktywność nie tylko w łóżku, czujemy się szczęśliwsi i podobno (u panów na pewno) po seksie się szybciej zasypia. Wedle wyników badań jest też jeszcze kilka innych "efektów" ubocznych częstego seksu. Zwiększona samoocena (endorfiny), lepsza samokontrola, mniejsze ryzyko wystąpienia zaburzeń psychicznych i prawie zerowe ryzyko wystąpienia depresji. Same superlatywy!
I tu mnie nagle oświeciło, bo po przeczytaniu tych bardzo ogólnych wniosków badań amerykańskich naukowców wiele zachowań naszych rodzimych polityków stało się dla mnie jasne. No może nie tyle jasne, co zrozumiałem skąd biorą się problemy tych ludzi i ich wyborców. Problemy, które chyba z zazdrości próbują przenosić na nas, normalnych i aktywnych seksualnie. I kompletnie nie rozumiem fali potępienia jaka spłynęła na pewnego Jurka, kiedy życzył pewnej posłance seksu. To znaczy rozumiem, że potępiali go Ci wstrzemięźliwi seksualnie, ale reszta?
Życząc Wam i sobie stosunkowo udanego wieczoru, nocy, poranka, dnia oraz całego życia pokażę przy okazji sesję powstałą na ostatnim plenerze Adela Photo Pathology. Tak trochę nawet w temacie, bo już tak mam, że jak ktoś mnie prosi o sesję ślubną to wychodzi tak jak wychodzi.
W roli pary młodej Priscilla i Karl.
p.s.
Jeżeli w swoim życiu spotkacie kogoś, kto cierpi na bóle stawów i mięśni, jedzie mu z pyska bo ma popsute zęby, jest agresywny, zgryźliwy, złośliwy, choruje na serce, popuszcza w gacie, wszędzie widzi spiski, jest w wiecznej depresji to bardzo was proszę. Nie głosujcie na niego w wyborach parlamentarnych.
Taki to właśnie seks powoduje przede wszystkim powstawanie w naszym organizmie immunoglobuliny pozwalającej naszemu ciału bronić się przed infekcjami i zakażeniami. Oprócz tego dzięki uwalnianym podczas seksu endorfinom i oksytocynie zapobiega bólom głowy, co szanowni panowie oznacza, że sztandarowa kobieca wymówka mająca je uchronić przed seksem traci absolutnie swoją moc. Nie trzeba też oczywiście nikomu na siłę udowadniać, że miłość fizyczna prowadzi do spalania kalorii. Półgodzinne igraszki w łóżku (poza nim oczywiście też, nie ma co się ograniczać) to co najmniej 200 kalorii mniej, a jak twierdzą złośliwi z cudzą żoną/mężem nawet i 400. Mężczyznom częsty seks (ale tu trzeba stanąć na wysokości zadania i mieć co najmniej 5 wytrysków tygodniowo) redukuje ryzyko zachorowań na raka prostaty, paniom zaś wzmacnia mięśnie Kegla zwiększając chociażby przyjemność z uprawiania miłości. Seks ma również zbawienny wpływ na mięsień... serca. Wedle wyników badań panowie nie stroniący od seksu zmniejszają o 50% ryzyko zawału serca, podobnie jak i panie, które dzięki estrogenowi wydzielanemu podczas czynności miłosnych redukują ryzyko jakichkolwiek powikłań kardiologicznych. Oprócz tego częsty akt miłosny łagodzi bóle mięśni i stawów, chroni przed grypą i astmą (immunoglobulina A), zapobiega zakrzepom dzięki przyspieszonej pracy serca, chroni przed rakiem piersi (oksytocyna), a dzięki wzmożonej produkcji testosteronu dba także o młody wygląd naszej skóry, czyli nas samych. Oprócz tego jeśli przy okazji się namiętnie całujemy to zupełnie nieświadomie dbamy o nasze zęby, bowiem ludzka ślina zawiera opiorfinę neutralizującą kwasy w jamie ustnej, łagodzącą stany zapalne, ból zębów i zapobiegającą odkładaniu się płytki nazębnej. Nie należy też zapominać o tym, że dzięki wytwarzanym podczas seksu endorfinom wolniej się starzejemy zachowując dłużej aktywność nie tylko w łóżku, czujemy się szczęśliwsi i podobno (u panów na pewno) po seksie się szybciej zasypia. Wedle wyników badań jest też jeszcze kilka innych "efektów" ubocznych częstego seksu. Zwiększona samoocena (endorfiny), lepsza samokontrola, mniejsze ryzyko wystąpienia zaburzeń psychicznych i prawie zerowe ryzyko wystąpienia depresji. Same superlatywy!
I tu mnie nagle oświeciło, bo po przeczytaniu tych bardzo ogólnych wniosków badań amerykańskich naukowców wiele zachowań naszych rodzimych polityków stało się dla mnie jasne. No może nie tyle jasne, co zrozumiałem skąd biorą się problemy tych ludzi i ich wyborców. Problemy, które chyba z zazdrości próbują przenosić na nas, normalnych i aktywnych seksualnie. I kompletnie nie rozumiem fali potępienia jaka spłynęła na pewnego Jurka, kiedy życzył pewnej posłance seksu. To znaczy rozumiem, że potępiali go Ci wstrzemięźliwi seksualnie, ale reszta?
Życząc Wam i sobie stosunkowo udanego wieczoru, nocy, poranka, dnia oraz całego życia pokażę przy okazji sesję powstałą na ostatnim plenerze Adela Photo Pathology. Tak trochę nawet w temacie, bo już tak mam, że jak ktoś mnie prosi o sesję ślubną to wychodzi tak jak wychodzi.
W roli pary młodej Priscilla i Karl.
p.s.
Jeżeli w swoim życiu spotkacie kogoś, kto cierpi na bóle stawów i mięśni, jedzie mu z pyska bo ma popsute zęby, jest agresywny, zgryźliwy, złośliwy, choruje na serce, popuszcza w gacie, wszędzie widzi spiski, jest w wiecznej depresji to bardzo was proszę. Nie głosujcie na niego w wyborach parlamentarnych.
3 fota od góry, niesamowita :)
OdpowiedzUsuńZ taką modelką i takim modelem tak wyszło.
UsuńDziękujemy.
Opis mega!!! :-D polać mu!!! :-D
OdpowiedzUsuń