W ostatnim liście pytałeś co tam w Twoim ukochanym kraju, tym kraju, słychać. Odpowiadam wywołany do tablicy: bez zmian. Prawica z prawicą się żre, opozycja stoi okoniowi ością w gardle, ksiądz, pan i pleban odzyskują krok po kroku przynależne sobie średniowieczne przywileje, chłop orze jak może, jak nie może to robi dzieci bo umie łączyć przyjemne z pożytecznym, pielęgniarki strajkują bo je na to stać, Powiatowa Beata wciąż marzy, żeby Jarek ją wycałował w PiSie, a rubel, tfu! złoty spada w dół w porównaniu do franka. Jak pisałem bez zmian. Pytałeś też co u mnie? W pierwszych słowach mego listu zapewniam Cię, żem zdrów. Ale opowiedzieć koniecznie Ci muszę moją ostatnią przygodę. Podróżując całkiem niedawno po Twoim kochanym kraju, tym kraju, a dokładnie po jego północno wschodnich rubieżach, gdzie dziadek Twój tak dzielnie stawał naprzeciw Armii Czerwonej, tuż przy granicy z tak zwanym Obwodem Kaliningradzkim natknąłem się na leśny obóz turystek z Anglii (jak same mi powiedziały). Do tej pory myślałem, że niewiasty pochodzenia wyspiarsko dżdżystego są mocno szkapowate, raczej mało urodziwe i do tego w ogóle nie rozrywkowe. Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy ujrzawszy cztery nadobne rusałki, zostałem z marszu zaproszony do ogniska, w którym piekły się ziemniaki i na którym wesoło posapywał czaj zaparzony w samowarze. Znalazła się też oczywiście tuszonka z konserwy otwartej zręcznie bagnetem i słonina wędzona zawijana w gazetę. Nadia, Natasza, Tamara i Ksenia (bo tak się nazywały te angielskie turystki) nie wiadomo skąd wytrzasnęły też akordeon i 4 litry samogonu ziemniaczanego. Po pierwszym litrze moja znajomość angielskiego w mowie i rozumieniu znacznie się poprawiła i wyłapywałem nawet co bardziej skomplikowane zwroty jak np. nu dawaj pijom, na szczastie twajo i majo, za nas w miestie i za chuj s nimi i tym podobne. Po drugim litrze odśpiewałem razem z poddanymi jej Królewskiej Mości Kalinkę oraz Boże chroń Cara, a po trzecim tańczyliśmy wokół ogniska kazaczioka. Co było po czwartym litrze bimbru nie pamiętam dokładnie, wiem tylko, że rano obudziłem się szczelnie opatulony w śpiwór w kolorach maskujących (żeby nie pogryzły mnie komary śpiwór był mocno obwiązany sznurem), a po angielskich turystkach nie był śladu. Zostało tylko jedno nieotwarte piwo, a pod nim kartka, ze skreślonym nie wiadomo czemu cyrylicą jednym zdaniem: do zobaczenia wkrótce, znajdziemy Cię! Przez chwilę nawet zastanawiałem się, czy to nie jakiś sen był, ale przypomniałem sobie, że zanim otworzyliśmy samogon moje piękne świeżo zapoznane koleżanki z UK dały się namówić na parę zdjęć. Wydostawszy się z niemałym trudem ze śpiwora pPopędziłem więc w kierunku najbliższego miasta zaopatrzonego w wywoływacz i zimne piwo. Po drodze oczywiście natknąłem się na patrol Wojsk Ochrony Pogranicza. Wyobraź sobie Donaldzie, że odkąd jesteśmy w NATO, UE i Schengen te nieroby się tak nudzą, że na służbie ani chybi czytają pasjami Danikena, bo przez godzinę mnie maglowali o jakieś zielone ludki. Muszę chyba do Antosia napisać, żeby im przysłał parę psałterzy do wykucia na pamięć, pomóc to i pewnie nie pomoże w niczym, ale i w niczym nie zaszkodzi, a oni z nudów się przestaną głupotami zajmować. Tak czy siak w końcu mnie puścili, piwo wypite, zdjęcia wywołane, przesyłam Ci je razem z listem, żebyś przypadkiem nie myślał, że tam w Brukseli, wśród tych wszystkich Arabów jesteś światowcem, a my tu niby na zadupiu siedzimy. Co to to nie. Oto dowód, moje koleżanki, ze Zjednoczonego Królestwa. I co pan NATO?
p.s.
Małgośce tylko nie pokazuj! Bo powie mojej żonie i będzie potem gadania, jakby nie wiadomo co się stało.
Komentarze
Prześlij komentarz