W dniu wczorajszym wieczorową porą internet zalała fala nekrologów. W wieku 76 lat zmarła pani Maria Czubaszek. Młodzieży, która jeszcze na swoim facebooku nie odnotowała tego faktu przypominam, że była to dziennikarka prasowa i radiowa, autorka książek, tekstów piosenek, scenarzystka, aktorka filmowa oraz satyryczka. Taka swoista kobieta orkiestra. Starszym pokoleniom (w tym również i mi) będzie się kojarzyć przede wszystkim z nieodłącznym papierosem i niezwykle elastycznym umysłem. Niejednokrotnie wydmuchując tytoniowy dym celnie i błyskawicznie ripostowała wszelkie absurdy życia codziennego, nie przejmując się zupełnie konwenansami czy tak w dzisiejszych czasach modną poprawnością polityczną. Na zawsze sobie zapamiętałem słowa pani Marii kiedy kilka lat temu mówiła hipotetycznie o swojej śmierci:
"- A śmierć jest straszna dla tych, co zostają. Ja uważam, że po śmierci nie ma nic, absolutnie, koniec, po balu. Więc nie będę cierpiała. Natomiast strasznie bym się bała cierpienia przed śmiercią. Mój ukochany Woody Allen powiedział: "Nie boję się śmierci, tylko chciałbym, żeby mnie nie było przy tym, jak po mnie przyjdzie".
Mając na uwadze powyższe, żywię głęboką nadzieję, że pani Maria przed śmiercią faktycznie nie cierpiała ani fizycznie, ani tym bardziej psychicznie i odeszła w spokoju, nie rzuciwszy ani razu okiem na wczorajszy audyt rządów PO-PSL w wykonaniu PiS, który okazał się jedynie tanią rozrywką dla idiotów. Oraz co oczywiste był i będzie taką skleconą naprędce i byle jak zemstą na opozycji i narodzie za to, że ma czelność organizować protesty i manifestacje przeciw mądrym rządom dobrej zmiany lepszego sortu. Żałuję szczerze i żałuję z najgłębszych zakamarków mej nieistniejącej duszy, że nie przeczytam już nigdzie komentarza pani Marii na temat kolejnych wyczynów tych popaprańców... eee... przepraszam, wybrańców narodu. Ale pociesza mnie fakt, że sięgając po jej już wypowiedziane słowa, będę mógł większość nowo powstajacych idiotyzmów puentować do końca świata i dzień dłużej.
Dziś w ramach okrasy wizualnej jedno jedyne zdjęcie. Oraz w świetle najnowszych zamiarów marionetek Jarka puenta pani Marii na temat wolności naszych sumień i wyborów: wolę być "zimną suką" niż "matką Polką".
"- A śmierć jest straszna dla tych, co zostają. Ja uważam, że po śmierci nie ma nic, absolutnie, koniec, po balu. Więc nie będę cierpiała. Natomiast strasznie bym się bała cierpienia przed śmiercią. Mój ukochany Woody Allen powiedział: "Nie boję się śmierci, tylko chciałbym, żeby mnie nie było przy tym, jak po mnie przyjdzie".
Dziś w ramach okrasy wizualnej jedno jedyne zdjęcie. Oraz w świetle najnowszych zamiarów marionetek Jarka puenta pani Marii na temat wolności naszych sumień i wyborów: wolę być "zimną suką" niż "matką Polką".
Komentarze
Prześlij komentarz