Ja swoją Złotowłosą spotkałem za dwoma rzekami (Wisła i Bug) i za niezliczoną ilością lasków, zagajników i pól. Ale na pięknym odludziu. Aż serce rosło i żal tyłek ściskał. Że to nie moje miejsce. Do tego udało mi się ją spotkać przy korycie... a właściwie w korycie rzeki, w miejscu gdzie wcześniej było dwa, trzy metry Wisły nad głową. A jak już spotkałem to podglądałem... bo my fotografowie już tak mamy. I na dalsze podglądanie nadzieję mam, skoro nie tak daleko do Złotowłosej jest...
p.s.
Na ostatnim ujęciu ze Złotowłosą Strażnik Teksasu. Czyli Wilku. Czyli swój chłop.
Dorotka i Wilku, bardzo lubię i szanuję :)
OdpowiedzUsuńTakich bajek oczekuje co wieczór ;)
OdpowiedzUsuń