Niebo skąpi szczęścia biednym tak, jak my.
Ukochany, to jest nasz ostatni wieczór,
Odejdziemy, kiedy błyśnie siwy świt..."
Właściwie to przez ostatnie kilka dni to tylko pierwszy wers tej zwrotki w wykonaniu Tercetu Egzotycznego w głowie mojej brzmi. A właściwie paruje od ciepła. Zawsze metodą na jaszczurkę* radziłem sobie z nadmiarem ciepła, ale to co pokazał nam koniec czerwca i początek lipca nawet mnie skłoniło do ściągnięcia wentylatora ze strychu i przytulania się do jego jakże cudownej kratownicy chroniącej me paluszki przed śmigłami wiatraka. W towarzystwie chłodnego piwa oczywiście. Tylko czasami czasami, wieczorami lub rankami, wychodzę podlać ogródek, w którym to pospołu ledwo co zipią warzywa, żaby, ślimaki i zaskrońce, lub na spacer z psami, po łące za płotem, która zamiast łąką jak przystało na tą porę roku pachnie stodołą z suszonym sianem jakby to był już koniec lata. Tym chętniej więc ostatnio zaglądam w wcale nie tak głębokie czeluście mego dysku, przeglądając zdjęcia sprzed miesiąca raptem. Kiedy to w nadmorskich okolicznościach przyrody, podczas Bursztynowego Pleneru Fotograficznego udało mi się namówić dwie niczego nieświadome niewiasty na spacer nadmorskim klifem. Dopiero co przestało padać, było rześko, a na morzu szalała spokojnie szósteczka w skali Beauforta... Mam nadzieję, że dziewczyny kiedyś mi to wybaczą. Teraz dla wszystkich na ochłodę: Magda i Michalina**.
* metoda polega na nieruszaniu się i nic nie robieniu.
** dla ułatwienia Michalina ma pas do pończoch, Magda nie ;)
Komentarze
Prześlij komentarz