Przejdź do głównej zawartości

APP I

APP - czyli Adela Photo Patology. Cykl corocznych spotkań grupy pasjonatów fotografii z przewagą fotografii tradycyjnej zwanej czasami analogową. Spotkań, których mózgiem, sercem i nogami jest od zawsze Beata Bieniak, zwana Matką Beatą, bardzo zdolna fotografka i jeszcze bardziej mądra kobieta, z którą mam nadzieję się przyjaźnię ;) APP - to miejsce i czas kiedy można się napić, pogadać, zrobić zdjęcia. Kiedy nikt nigdzie się nie spieszy, a jedyne zmartwienia to pusta butelka i ostatnia klatka.
Dziś kilka zdjęć z ostatniego, tegorocznego spotkania. Na zdjęciach piękna Patrycja, która nie bała się po prostu zagrać do niezbyt grzecznych zdjęć i tajemniczy Don Pedro z krainy Deszczowców który się bał ale zagrał :D
















Komentarze

  1. Pojechałeś Panie! Zajebisty set, perfekcyjnie zaplanowana i pokazana historia! Jaram się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Perfecto ! zajebiście wyczesana historia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste, fajnie zobaczyć tu wszystkie a nie tylko część!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki Monika. Po to właśnie publikuję na blogu, żeby pokazać całość, a nie tylko wybrane foty.

    OdpowiedzUsuń
  5. historia o lizawkach .... a pokazana z dramaturgią :D

    lubię tak!

    ps. modelka z a j e b i s t a ....no!. to mówiłem ja, Wacław.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja mam pytanie o czym opowiada ta historia ... Prosze opis poklatkowy:)?

    OdpowiedzUsuń
  7. Literatura i komiksy są dział niżej ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b