Przejdź do głównej zawartości

Pod sutanną najciemniej.

W mojej wiejskiej przychodni przyjmował kiedyś lekarz, który wiecznie palił papierosy w związku z czym zalatywał popielniczką może nie na kilometr, ale na parę dobrych metrów na pewno. Co do zasady odkąd pamiętam w ogóle unikam lekarzy, ale już takich szczególnie omijam szerokim łukiem niekoniecznie chcąc korzystać z ich wiedzy i doświadczenia. Tak samo jak przy zakładaniu ogrodu nie posłuchałbym wskazówek ogrodnika który ma wybetonowane podwórko czy w kwestii ubioru nikomu doradzać nigdy nie zamierzam bo sam się lubię ku rozpaczy mej małżonki ubierać jak dziad. Tym bardziej więc od lat niezmiennie bawiło mnie i bawi do dziś coś takiego co się nazywa nauki przedmałżeńskie, zwłaszcza te organizowane przez parafie (choć te odbywające się w poradniach rodzinnych zdominowanych przez stare panny lepsze wcale nie są). Nauki zwane są także katechezami przedmałżeńskimi i na nich właśnie ludzie zobowiązani do życia w czystości i z ustawowym zakazem posiadania żony oraz dzieci uczą innych w jakiej pozycji w łóżku można, kiedy można i jak powinno wyglądać wspólne życie dwojga osób oraz jak należy wychowywać prawidłowo dzieci. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wszyscy marzący o ślubie kościelnym z dziką przyjemnością na owych naukach poznają (oczywiście dopóki są przed ślubem to teoretycznie jedynie) rozkosze wynikające z określania organoleptycznie dni płodnych, mroczne tajemnice antykoncepcji opartej na kalendarzyku małżeńskim oraz dowiadują się kto ostatecznie jest głową rodziny i gdzie jest miejsce kobiety w tradycyjnej religijnej rodzinie. Bo kto jak kto, ale kościół katolicki mimo teoretycznego braku doświadczenia w wielu dziedzinach i tak na wszystkim zna się najlepiej i gdzie się tylko da (gdzie się nie da też) próbuje wskazywać jedyną słuszną jego zdaniem drogę bez względu na to czy ktokolwiek takich wskazówek potrzebuje czy nie. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że często sami członkowie tej instytucji dostrzegają pewien komizm takiej sytuacji i na własną rękę próbują zło tego świata poznać jak najlepiej by potem zapewne z jeszcze większą wiarygodnością i zapałem zło owo zwalczać. Jak na przykład pewien wysoko postawiony watykański duchowny u którego znaleziono w apartamencie kokainę. Jak przyznał się skruszony i uzależniony kokainista - zażywał jej jedynie podczas orgii homoseksualnych. Oczywiście jak na tą instytucję przystało ów duchowny został natychmiast srodze ukarany czyli przeniesiony do zakonu Monte Cassino w którym nomen omen całkiem niedawno na jaw wyszło, że jego opat pieniądze uzyskane ze zbiórek charytatywnych wydawał na wycieczki podczas których poszukiwał towarzystwa młodych chłopców... No i jak tu nie zaufać fachowcom?
p.s.
Jak się niedługo potem okazało, papież dowiedział o tych wydarzeniach po dwóch miesiącach z gazet, bo jego pracownicy ukrywali przed nim ową małą tajemnicę.
p.s.2
W świetle ostatnich wydarzeń w Watykanie (zwłaszcza jeśli chodzi o kokainę) nagle całkiem jasna stała się dla mnie uchwała sejmu RP dotycząca uczczenia setnej rocznicy tak zwanych objawień fatimskich.

A poniżej zdjęcia. Pochodzące z sesji podczas której powstał film instruktażowy. Oczywiście dla przyszłych młodych małżeństw.











Komentarze

  1. Co do tych nauk odbyliśmy w naszej polskiej parafii w uk i o dziwo byly spoko�� ale od koleżanek w pl sie nasluchalam o prowadzeniu kalendarzyka z temperaturą pochwy �� kto to wymyślił? Ciesze ze sie mnie to ominęło bo ta wiedza mi jest zbędna nie interesuje mnie jaka mam temperaturę bo w sumie moj przyszly i tak mowi ze jestem zimna suka������

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b