Kakaja budziet fjuczer? Takie pytanie zadał reporter Eski Rock napotkanemu Rosjaninowi przeprowadzając uliczną ankietę na temat przyszłości Polski. Rosjanin jak to Rosjanin, nauczony, że nawet na ulicy udzielając głosu anonimowo odpowiadać trzeba na wszelki wypadek zgodnie z oczekiwaniami partii i władz najwyższych rzekł, że będzie ta fjuczer dobra, że Polska będzie się rozwijać i rozwijać. Z jednej strony wypadałoby się cieszyć, że tak nasz kraj postrzegają goście, ale z drugiej słuchając tej wypowiedzi nabrałem osobiście podejrzenia, że ów obcokrajowiec wygłaszając taką opinię przekornie miał w myślach mocno utrwalony obraz rolki papieru toaletowego oraz znanej wszystkim podstawowej czynności do jakiej się owego papieru używa. Bo czymże innym niż przekorą można wytłumaczyć fakt, iż przyszłość świetlaną widzi się przed krajem, który będąc jednym z najmłodszych członków Unii Europejskiej - i co za tym idzie najbardziej korzystającym z unijnych dobrodziejstw - robi wszystko, by standardami społecznymi i politycznymi jak najbardziej zbliżyć się do tego co jest na Białorusi i jak najszybciej odciąć się od swoich europejskich sąsiadów? Jaką przyszłość ma kraj, którym de facto póki co kieruje małostkowy, mściwy i zaślepiony nienawiścią człowieczek trzymający na smyczy krótko całą swoją partię i dążący do skupienia w swoich rękach władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej? Kraj w którym dziennikarzom polityk z widocznymi objawami niezrównoważenia psychicznego bezkarnie grozi, że się za nich wkrótce weźmie, bo są małymi kłamczuszkami, a minister obrony rozpieprza od lat wielu całą naszą armię otaczając się młodymi chłopcami-doradcami niczym Król Maciuś Pierwszy?
Jestem wciąż optymistą, ale mimo to, gdzieś z tyłu głowy czuję mały chłód. Coś jakby lufa pistoletu. Chłód będący troską o to w jakim kraju będą dorastać moje dzieci. Cała nadzieja w tym, że jako naród mamy wielowiekową tradycję jednoczenia się przeciw różnym ciemiężycielom i prawie zerową tradycją wojen domowych. Bo w końcu to wszystko pieprznąć musi. Tylko tym razem mam nadzieję nie będzie grubej kreski i ta banda oszołomów zapłaci za to co robią.
I zanim się wezmą też za mnie jeszcze jedna seria zdjęć. Na pohybel kurduplowi i jego przydupasom.
Jestem wciąż optymistą, ale mimo to, gdzieś z tyłu głowy czuję mały chłód. Coś jakby lufa pistoletu. Chłód będący troską o to w jakim kraju będą dorastać moje dzieci. Cała nadzieja w tym, że jako naród mamy wielowiekową tradycję jednoczenia się przeciw różnym ciemiężycielom i prawie zerową tradycją wojen domowych. Bo w końcu to wszystko pieprznąć musi. Tylko tym razem mam nadzieję nie będzie grubej kreski i ta banda oszołomów zapłaci za to co robią.
I zanim się wezmą też za mnie jeszcze jedna seria zdjęć. Na pohybel kurduplowi i jego przydupasom.
Komentarze
Prześlij komentarz