Przejdź do głównej zawartości

Prosto z liścia.

Po czym poznać, że nadeszła prawdziwa jesień? Na przykład można po wyjściu z domu dostać z liścia. Młodzieży pewnie się to skojarzy ze strzałem w pysk z otwartej ręki (dawniej mówiło się o spoliczkowaniu), ale mi chodzi o najprawdziwszego liścia którym dostaje się w twarz. I choć dąb szypułkowy jaki mnie zaatakował dwa dni temu w odróżnieniu od swojego kuzyna dębu czerwonego zbyt okazałych liści nie ma, to kiedy taki lekko zmoczony deszczem (mam nadzieję, że to był deszcz) i niesiony wiatrem pacnie wam na twarz w części około ocznej to pewne zaskoczenie jest. Wesołym oczywiście zaskoczeniem. Drugim przykładem pozwalającym rozpoznać nadejście jesieni bez wychodzenia z domu jest kobieta. Oczywiście najłatwiej kiedy już ją znamy, mieszkamy z nią jakiś czas i widujemy ją rano kiedy się też ubiera, a nie tylko rozbiera wieczorem. Czyli otwarcie drzwi szafy i ... aaaaa nie mam w czym dziś iść do pracy! Tak wiem, to sytuacja występująca bardzo często niezależnie od zmian pór roku czy wielkości szaf. Po prostu jeszcze się taki stolarz nie urodził, który by skręcił taką szafę, po otwarciu której kobieta miałaby się w co ubrać. Czyli tak zwany paradoks szafisty: nie ma się w co ubrać i nie ma miejsca, żeby kolejną rzecz powiesić. Ale przyznać należy, że przy okazji przełomowych zmian pogodowych kwestia ta się nasila. Jak mawiał kiedyś pewien bardzo dowcipny i mądry pan z USA (nie pamiętam nazwiska) w takich sytuacjach mężczyźni wpadają w panikę i próbują swoim partnerkom pomóc. Błąd. Jeśli chcesz żyć, nie rób nic. Uśmiechaj się tylko. Byle nie zbyt głupkowato, nie zbyt mądrze, nie za głośno, nie za cicho. Licz oddechy, owce w myślach, albo coś innego. Ale nie pomagaj. Ona sobie poradzi. Jeśli wkroczysz, dostać możesz z liścia. Albo bana na seks. Albo coś tam jeszcze. A chodzi tylko tak naprawdę o to, żebyś widział jak ona cierpi i jaka jest biedna. I jaka nieubrana. I jaka bardzo potrzebuje kolejnej wyprawy na zakupy. Jeśli kochasz, zrozumiesz i pójdziesz z nią na te zakupy. Jeśli nie kochasz... no cóż... wiej, zanim się okaże, że twoja szafa mimo, że jest twoja to jest jakaś taka niewykorzystana i w sumie sukienka czy dwie (jedna dwie oznacza zazwyczaj co najmniej 20) się w niej jeszcze zmieści ;)
Dziś w ramach okrasy obrazkowej krótka sesja o tym, jak Pani Lato obudziła się pierwszego dnia jesieni przy pustej szafie. Dzięki Kasia.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b