Przejdź do głównej zawartości

Voodoo.

Matka Boska nam pomoże bo ją bardzo dobrze znamy, biskup śpiewa, a chłop orze, Amerykę doganiamy, hej, Polacy, hej, Polacy, my jesteśmy wyjątkowi, nadrealizm i Witkacy o tym pisał już Gombrowicz... Tak mniej więcej 20 lat z okładem temu punkowy zespół Big Cyc opisywał rzeczywistość.Większość z Was tego nie pamięta, bo wszystkie wspomnienia dawno wysikaliście w pieluchy. A reszta zapomniała bo z emerytury na lecytynę nie wystarcza. A były to mroczne czasy rządów, prawie że dziewicy Hanny Suchockiej i histerii katolickiej związanej z podpisaniem konkordatu czyli aktu poddaństwa Watykanowi. Nie będę się teraz rozpisywał o wszystkich przekrętach jakich potem kościół katolicki dzięki temu aktowi wiernopoddaństwa się dopuścił i dopuszcza nadal. Nie będę udowadniał, że to właśnie od tamtej pory księża zamiast zajmować się duszami swoich wiernych zajęli się zarabianiem kasy i polityką. Bo mądry i tak to wie, a głupi nie zrozumie. Na przestrzeni tych lat w Polsce bywało różnie. Raz na lewo, raz na prawo. Nawiedzeni z prawicy, cwaniaczki dorobkiewicze z lewicy. I szmaty chorągiewki ze środka sceny politycznej. I cała reszta tej trzody chlewnej której wizja pełnego koryta przysłaniała i przysłania nadal to czym sobie tak chętnie wycierają ryje. Polska. Nie bójcie się. Dziś nie będzie politycznie. Bójcie się bo będzie historycznie z domieszką socjologii i religii. Przez wieki (czyli mniej więcej od czasów ukrzyżowania niejakiego Jezusa) kościół katolicki gdzie tylko mógł ogniem i mieczem tępił zabobony. Wprowadzając jak się okazało zabobony własne. Tam gdzie społeczeństwo w miarę jest już uświadomione i rozwinięte ziarno katolickie nareszcie pada na jałową glebę. Ludzie nawet jak chodzą do kościołów to potakują, uśmiechają się i robią swoje. Ale tam gdzie ciemnota, bieda umysłowa, albo gdzie jakieś karły zaplute mieszają ludziom w głowie o rozsądek trudno. I tak właśnie możemy się dowiedzieć z ust niejakiej Kempy, że Polska zawarła pakt z nieboszczykiem Janem Pawłem II. I dzięki temu paktowi podczas najbliższych Dni Młodzieży odbywających się w Krakowie nic nam złego nie grozi bo gwarancje są z nieba. Aż mnie ciarki przeszły. I nie dlatego wcale, że mam coś przeciwko zawieraniu umów gwarancyjnych z trupem. Nie takie rzeczy świat widział odkąd usłyszał o voodoo. Za tak zwanego Niemca, czyli w roku 1944 w Warszawie wszak odbył się ślub zlikwidowanego przez żołnierzy AK kata Warszawy Franka Kutschery z jego norweską narzeczoną. Zarówno w przypadku tamtego ślubu jak i w przypadku najnowszego paktu nieboszczycy zdaje się nie mieli nic do gadania. Stąd te moje ciarki. Bo od fanatyzmu katolickiego tylko krok do fundamentalizmu ogólnego opartego na manipulacji idiotami. A wtedy jak znam życie zapłoną stosy, rzeki zapełnią się czarownicami i odcięte kończyny i głowy będą fruwać równie gęsto co gołębie srające właśnie na młodzież z całego świata na rynku w Krakowie. Powiecie: ale popłynąłeś, nie ma szans, żeby tak było. Ok, czy 10 lat temu ktoś się spodziewał powrotu średniowiecza w Afryce północnej, tak bardzo pro europejskiej? Albo że Murzyn będzie prezydentem USA? Nie sądzę.

Więc póki jeszcze można i żeby do listy moich przewin dołożyć kolejną pozycję: panienka z okienka. Czyli Saturczak Studio (a co? sam na stos nie pójdę! ), jego niemyte nigdy, nawet przed Wielkanocą okna i Katia. I jeśli naga kobieta jest dziełem szatana jak twierdzą zatwardziali katolicy to boję się myśleć, co jest dziełem ich boga.
p.s.
Czy gołąb srający na młodzież to terrorysta czy też niosący specyficzne błogosławieństwo gołąbek?












Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b