Przejdź do głównej zawartości

Beata.


Oto nadszedł grudzień. Grudzień jak wiadomo to czas szalonych zakupów, migających lampeczek i Kewina samego w domu. Nie będę tu się rozpisywał o odruchach wymiotnych jakie mną targają tylekroć ilekroć muszę (a kiedy piszę, że muszę to znaczy, iż wyczerpałem całą listę wymówek, żeby nie musieć) udać się do jakiegoś, pobliskiego, choćby najmniejszego centrum handlowego. Nie napiszę ani jednego zdania o kierowcach dla których jazda po drodze jest jak Call of Duty. Albo Oni, albo nikt! Nie wspomnę też niezwykle rzewnie i czule i naszych drogowcach... jeżdżą sobie dużymi, to im rowy nie straszne. Za to zacznę (mam nadzieję, że wytrwam w postanowieniu) uzupełniać w grudniu zaległości zdjęciowe. Aż wstyd przyznać się kiedy ostatni raz dodałem post, a skoro wstyd to nie przyznam się ;D
Przedstawiam Beatę. Piękna, zgrabna, mądra, długowłosa, długonoga i młoda kobieta. Sąsiadka rzec można. Takie sąsiadki to duma gminy ;) Beata wpada do mnie od czasu do czasu i w tenże sposób tworzymy w tymże odczasie do czasu czasami zdjęcia ;) Oto kilka z nich.
Kiev 88/tmax400.








Komentarze

  1. ładna masz tą sąsiadkę ;) uzupełniaj dalej z chcecia poznam inne sąsiadki twoje ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc ...

Biała Lwica.

Oto pomysł jaki chodził mi o głowie od dłuższego czasu. Mając "pod ręką" tak wspaniałą aktorską parę jak Andrzej Bersz (i jego przebogata garderoba oraz rekwizyty) i Wiktoria Szadkowska (jej uroda oraz jej przedługie blond włosy) nie bałem się realizacji, choć do obojga trzeba już niestety ustawiać się w kolejce i cierpliwie czekać. Do szczęścia brakowało nam jedynie zdolnej wizażystki z talentem fryzjerskim, takiej jak Magda Kwaśnik. W pewne wyczekane i wystane w kolejce poniedziałkowe przedpołudnie spotkaliśmy się więc wszyscy czworo (a właściwie pięcioro - gościnnie pojawił się Olek, fotograf) w mojej podwarszawskiej wsi. Efekt tego spotkania możecie obejrzeć poniżej. Tradycyjnie już za aparat posłużył kiev 88, a za film tmax400.

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze...