"Też w ryj dać mogę dać."
To oczywiście tekst z kultowego filmu "Dzień świra" Marka Koterskiego, wypowiadany przez Marka Konrada wcielającego się w rolę Adasia Miauczyńskiego, 49 letniego polonistę żyjącego nudną prozą życia i zajmującego się głównie swoimi natręctwami. A jednocześnie to krótkie zdanie jest kwintesencją naszej rodzimej nadwiślańskiej męskości. No bo skoro ostatnio było o złych kobietach to dziś będzie o wspaniałych mężczyznach, symbolach maczo, niezmiennie trwających na straży tej męskości. Wiadomo, kiedyś facet nie miał wyjścia i musiał być facetem. Polował, budował, chodził na wojny, a w wolnych chwilach płodził dzieci - najlepiej płci męskiej, bo to tylko potwierdzało jego własną męskość w oczach otoczenia. Oprócz tego mężczyzna dbał o honor swój i rodziny, bywał szarmancki i rycerski wobec kobiet o ile akurat nie gwałcił ich na wojnie, ale wtedy to wiadomo są inne zasady. Takiego prawdziwego mężczyznę cechuje też jedno: nigdy nie prosi o pomoc. Czy to w kwestii odnalezienia właściwej drogi w czasie podróży, czy też w przypadku problemów ze zdrowiem - zarówno fizycznym jak i psychicznym. Mężczyzna albo jest mężczyzną albo umiera, ale nie okazuje słabości. Czemu na początku napisałem, że to nasza rodzima nadwiślańska męskość? Bo staliśmy się w pewnym momencie skansenem Europy w tej kwestii. Kiedy na tak zwanym zachodzie era mieszczaństwa, kapitalizmu i kolonializmu wypierała etos rycerski u nas w najlepsze trwał rozkwit sarmacyzmu, czyli wąsatego wojownika wymachującego i strzelającego się w pojedynkach z byle jakiego powodu i nie do końca była to też nasza narodowa wina, bowiem przez wieki byliśmy autentycznym przedmurzem chrześcijaństwa broniącego wartości cywilizowanego świata przed dzikusami ze wschodu. Ostatnim takim wielkim wzorcem sarmaty był oczywiście Józef Piłsudski, a do wybuchu II Wojny Światowej nucono radośnie jak to ładnie kiedy ułan z konia spadnie, a jak ona mi odpowie nie kocham cię to ułani wędrują strzelcy maszerują zaciągnę się, bo przecież prawdziwy mężczyzna mógł tylko kochać lub walczyć, a czasami jedno i drugie na raz. Potem nastały czasy zgniłego i zdemoralizowanego komunizmu, kiedy w Polsce jak w Seksmisji kobieta biła faceta, w Kingsajzie krasnal niedorajda wspinał się po krągłościach Figury, Poszukiwany ukrywał się w sukienkach i tylko kapitan Borewicz pozostał prawdziwym maczo, ale co z tego skoro był z Milicji, a oni bili na rozkaz i dla przyjemności. Etos dawnego sarmackiego bitnego raptusa zastąpił albo zapracowany, a więc nie mający czasu na prawdziwą męskość sowietoerectus, wyrwany często ze wsi na siłę, bojący się kobiet wykształconych i mających wymagania oraz swoje potrzeby, albo typowy robotnik po pracy z kolegami siedzący w żonobijce na ławce z piwem, bo przecież nawet jeśli żona również pracowała zawodowo to po pracy kuchnia i dzieci należały do niej, bo ostatnim wówczas bastionem męskości było niepomaganie w pracach domowych, a więc niemęskich. Gdzieś tam oczywiście na marginesie funkcjonował równolegle w małym procencie wrażliwy i romantyczny długowłosy student w okularach i cerowanym swetrze, ale powiedzmy sobie szczerze: po skończonej nauce trzeba było z powrotem wbić się w ten świat, gdzie nie było miejsca dla miękiszonów. Po upadku komunizmu i tak zwanej transformacji nastały czasy dla facetów niezwykle ciężkie. Brak pracy dla wielu, zmieniający się dynamicznie rynek zawodowy i branżowy spowodowały, że sfrustrowany i czujący się niemęsko mężczyzna przestawał być tradycyjną głową rodziny tracąc pozycję na rzecz żony czy partnerki. Oprócz wzrostu ponurych statystyk dotyczących liczby samobójstw wśród płci niepięknej wzrastała także przemoc. Zarówno ta domowa jak ta uliczna, gdzie można było w ryj dostać za to tylko, że się szło po chodniku. Lekkie i frywolne komedie w kinach zastąpiło prawdziwe męskie kino: Kroll, Demony Wojny czy wreszcie Psy, gdzie w kontrze do lekko zniewieściałego inteligenta granego przez Pazurę występował twardy, nieustraszony i ociekający męskością Linda, który się tam w tańcu nie pierdolił i jak trzeba było to zabijał nie mrugając okiem. A w szkołach królował i króluje niestety do dziś wzorzec sarmacki czyli Potop, Krzyżacy, ksiądz Robak z Gerwazym i Reduta Ordona. W ówczesnej zabawie w policję i mafię pruszkowską czy wołomińską po cichu większość społeczeństwa kibicowała tym drugim i trzecim, bo przecież piękne i szybkie fury, szybkie i piękne kobiety, pistolety, jachty, koka i zabawa. I tak nam minęło te kolorowe lata 90te. Nadeszło nowe milenium, otwarcie granic, nowe technologie, nowe możliwości. Nie ten już był największym gangsterem co biegał ze spluwą i bejsbolem, tylko ten co umiał państwo lub obywateli wydymać z kasy w białych rękawiczkach lub wiedział gdzie i za jakie polityczne sznurki pociągnąć by dojna krowa zwana kasą publiczną dała właśnie jemu. Bohaterami przestali być Bonnie i Clyde a stał się dobrze uczesany i ubrany Wilk z Wall Street. Era internetu, łatwych pieniędzy, globalizacja, możliwość podróżowania i życia tam gdzie się chce zmiękczyła twardych polskich chłopców. Dawne szkoły sztuk walki zastąpiły szkoły tańca, dawne salony gier ze strzelankami zastąpiły The Simsy w przydomowym zaciszu, a na osiedlowych ławkach się już nie siedzi w oczekiwaniu na kogoś komu można spuścić łomot, tylko po to by podyskutować o amerykańskich filmach i sensie życia. Jeszcze tylko na stadionach, a właściwie poza nimi przetrwał coraz bardziej społecznie napiętnowany kult sarmaty, co to za pomocą pięści ustala kto jest kim, ale to już właściwie agonia niegdysiejszego wspaniałego odwiecznego męskiego świata. Ale to nie tak, że nie ma już nadziei. Bo przecież całkiem niedawno prezydentem wszystkich Polaków został gość co to lubi się potarmosić jak tygrysek albo niedźwiadek, a jak wiadomo przykład idzie z góry i być może wkrótce ponownie jak dawniej naszym narodowym sportem będzie wpierdol, a nie siatkówka czy skoki narciarskie. Bo w tradycję to my umiemy jak mało kto.
A dziś zdjęciowo przekornie zamiast umięśnionego Batyra będzie para przecudownych niewiast, które się przyjaźnię od lat i to bez przemocy. Kasia i Kinga. Uchwycone na plenerze MisiAdela 2025. Kiev88i ketmere100.
Jest taki stary dowcip, mówiący o tym, że kiedyś, żeby zobaczyć kobiece pośladki należało rozchylić majtki, a dziś, żeby zobaczyć majtki, należy rozchylić pośladki. Natenczas właśnie , dzięki impulsowi słownemu od Pani Zofii przedstawię w miarę zwięźle historię damskich majtek. Historię teoretycznie długą jak pantalony, ale tak naprawdę jeśli chodzi o przedział czasowy to skąpą jak stringi. Wydawać by się bowiem mogło, że kobieca bielizna jest czymś tak oczywistym i naturalnym, że na pewno pierwsze majtki założyła Ewa zaraz po wygnaniu z raju i jedyne co jest w tej historii niejasne to tylko to jakiej były firmy. Tymczasem jak się okazuje nic bardziej mylnego, przez wiele, wiele wieków gacie jako okrycie intymnej części ciała były czymś zarezerwowanym tylko i wyłącznie dla mężczyzn. Taki na przykład żyjący 5300 lat temu na terenach dzisiejszego Tyrolu słynny człowiek lodu Ötzi, oprócz wierzchniej odzieży miał na sobie specjalną skórzaną przepaskę chroniącą genitalia. W XIII ...
Komentarze
Prześlij komentarz