W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda bez trzymanki i bez błędu jakiegokolwiek. Dzięki... słuchowi i pierdzeniu. A było to tak: badacze zauważyli, że ławicy śledzi wykonujących różne ewolucje podwodne, towarzyszą dźwięki przypominające pulsacyjne ćwierkanie oraz bąbelki powietrza wydostające się z rybich tyłków. Po zamknięciu śledzi w warunkach kontrolowanych zostały one poddane szczegółowym oględzinom i przeróżnym testom - wyłączano im światło (ćwierkanie narastało w ciemnościach) oraz odcinano dostęp do tlenu z powietrza (śledzie do pierdzenia używają powietrza atmosferycznego nabieranego na powierzchni wody więc z braku tegoż powietrza cichły). Co prawda bez pierdów śledzie też sobie dobrze radziły w szyku, ale jak widać zdecydowanie wolą manewrować na dopalaczach.
I co? Można by uznać, że to wiedza kompletnie bezużyteczna i nikomu niepotrzebna. A może nie... Przecież każdy z nas, kiedyś tam w swoich życiu napotkał wycieczkę szkolną. W teatrze, muzeum, w parku rozrywki, na szlaku turystycznym w górach, na plaży nad morzem. Gdzie by to nie było, zawsze wycieczka drze ryja. No drze i już, to jest nieodłączna specyfika wycieczek szkolnych. A gdyby tak wycieczki szkolne funkcjonowały jak ławica śledzi? Jeden pierd pani i cała klasa skręca w lewo, sadząc bąki towarzyszom cichutko pod nosem. Dwa krótkie pierdy plus jeden długi od wychowawczyni i cała grupa staje i siada - synchronicznie strzelając z wydechów krótkimi pfff!
Widzicie to oczyma wyobraźni? Świat byłby cichszy i od razu piękniejszy. Pod warunkiem, że wycieczki szkolne nie zalatywałby jak ławica śledzi. Technikę podpatrzoną u śledzi można by stosować też w armii, w drużynach piłkarskich (zwłaszcza w naszej), w sejmie podczas dyscyplinowania klubu w trakcie głosowania, i tak dalej i tak dalej. Oczywiście po wcześniejszym wprowadzeniu całkowitego zakazu spożywania zupy fasolowej, grochówki, kapusty kiszonej czy brokułów.
A skoro jesteśmy przy temacie wody... to wizualnym akcentem dziś została Kasia, podana sote właśnie z wody. Dosyć zimnej wody, nie zaprzeczę.
Sesja powstała na ostatniej Adeli. Gdzieś w stepie szerokim.
Jest taki stary dowcip, mówiący o tym, że kiedyś, żeby zobaczyć kobiece pośladki należało rozchylić majtki, a dziś, żeby zobaczyć majtki, należy rozchylić pośladki. Natenczas właśnie , dzięki impulsowi słownemu od Pani Zofii przedstawię w miarę zwięźle historię damskich majtek. Historię teoretycznie długą jak pantalony, ale tak naprawdę jeśli chodzi o przedział czasowy to skąpą jak stringi. Wydawać by się bowiem mogło, że kobieca bielizna jest czymś tak oczywistym i naturalnym, że na pewno pierwsze majtki założyła Ewa zaraz po wygnaniu z raju i jedyne co jest w tej historii niejasne to tylko to jakiej były firmy. Tymczasem jak się okazuje nic bardziej mylnego, przez wiele, wiele wieków gacie jako okrycie intymnej części ciała były czymś zarezerwowanym tylko i wyłącznie dla mężczyzn. Taki na przykład żyjący 5300 lat temu na terenach dzisiejszego Tyrolu słynny człowiek lodu Ötzi, oprócz wierzchniej odzieży miał na sobie specjalną skórzaną przepaskę chroniącą genitalia. W XIII ...
Komentarze
Prześlij komentarz