Przejdź do głównej zawartości

Okazyjny gwałciciel.

Krok po kroku, krok po kroczku najpiękniejsze w całym roczku idą święta, idą święta... jak onegdaj w radiowej Trójce śpiewali przyjaciele karpia. Tym razem, ze względu właśnie na te święta będzie naprawdę krótko, bo przecież wiem, że musicie umyć okna, ubrać choinkę, wylizać podłogę na wysoki połysk i z paniką w oczach pobiegać po sklepach w poszukiwaniu nikomu niepotrzebnych dupereli jakimi obdarujecie bliskich i dalszych.
Okres jesienno zimowy obfituje w Polsce w krążących przebierańców. Jak nie poprzebierane za cholera wie co dzieci, za cukierkami łomoczące do drzwi, to faceci poprzebierani w czarne sukienki, za kasą snujący się od domu do domu, aż po znowu poprzebierane dzieci (tym razem wiadomo za co poprzebierane o ile nie poniesie ich fantazja) wyjące pod domem za jajka, ciasto i najchętniej za twardą walutę. Tak się szczęśliwie składa, że z powodu miejsca zamieszkania omijają mnie te wszystkie mniej lub bardziej barwne korowody przebierańców - za ciemno, za daleko, za straszno, no i jeszcze ten mój wielki pies, reagujący z podejrzaną radością na widok każdego człowieka - zupełnie jak kanibale w Afryce na widok misjonarzy. Tym niemniej przyznać się muszę, że gdyby już się tak zdarzyło, że pewnego roku wszystkie te trzy odmiany przebierańców zawitałyby jakimś cudem pod mój dom, to w przypadku zorganizowanych grup nieletnich byłbym skłonny zamknąć psa w kojcu, ale w przypadku facetów w czarnych sukienkach pewnie uchyliłbym mu szerzej furtkę. I to nie tylko dlatego, że psu też się jakaś rozrywka należy, a weterynarz ciągle mi przypomina, że ma za mało ruchu. Ale z troski o dzieci. Tym razem moje własne, choć przy okazji też i cudze. Zazwyczaj nie mówię nikomu jak ma żyć i jak wychowywać swoje potomstwo, ale w przypadku kontaktów latorośli z klerem zalecałbym jednak wysoce posuniętą wstrzemięźliwość, a najlepiej nieotwieranie tej grupie domokrążców drzwi o żadnej porze roku i trzymanie siebie i swojej rodziny z dala od kościoła katolickiego. Pominę brak właściwie jakichkolwiek korzyści wypływających z kontaktów ze wspomnianym kościołem (no dobra, nie pominę: wątpliwej jakości zbawienie, biorąc pod uwagę poziom moralności tej grupy i byle jakie przestrzeganie własnych zasad i praw, stawianie się ponad prawem - boskim i ludzkim, pycha, buta i wystawne życie za nieswoje pieniądze), za to przypomnę o całkiem realnych zagrożeniach jakie czyhają na wasze dzieci pod guzikami sutann. Chodzi oczywiście o molestowanie przez księży dzieci, czy też pisząc prosto z mostu o dzieci gwałcenie. I o ile ktoś ma szerzej otwarte oczy, niż podczas porannego mycia zębów to wie, że nie piszę o jednostkowych przypadkach, a o wieloletnim, a właściwie wielowiekowym procederze. Tym ohydniejszym, że znanym i tolerowanym w kościelnych kręgach od zawsze. Poziom bezkarności i poczucia bycia ponad prawem tej grupy doprowadził już do tego, że nawet w przypadku ujawnienia takiego przestępstwa sprawa jest bagatelizowana i zamiatana pod dywan. Najczęstszą karą dla pedofila w sutannie jest przeniesienie do innej parafii i to tylko po to, żeby sprawa przycichła. A jak wiadomo, nowa parafia, nowe dzieci, rzec by się chciało - powtórka z rozrywki. I nawet w sytuacji, kiedy poszkodowany i jego rodzina przełamią wstyd, przełamią tabu milczenia, przeciwstawią się rozmodlonym sąsiadom i będą chcieli szukać sprawiedliwości i zadośćuczynienia w sądzie to może się okazać, że katolicki kościół z gębą pełną frazesów o miłosierdziu, miłości i naprawianiu win wypnie po prostu na to wszystko tyłek. Albo pisząc dosadniej dupę. Jak w przypadku niejakiego księdza Jarosława P. - który, przez lata, będąc księdzem i nauczycielem religii w szkole gwałcił ucznia. Dziś adwokat, reprezentujący diecezję wrocławską i będący obrońcą księdza gwałciciela (wcześniej ten sam adwokat bronił innego księdza oskarżanego o gwałcenie niepełnosprawnej dziewczynki) broni jak lew majątku kościelnego wnosząc, że ksiądz jak gwałcił to robił to tylko przy okazji wykonywania funkcji kapłańskich, całkiem prywatnie, a nie służbowo jako kapłan.

Dlatego zachęcam, żebyście nie otwierali drzwi (na których zamiast skrótu K+M+B powinno być napisane "stop pedofilii") byle komu, bo sąd póki co jeszcze nie rozstrzygnął czy kuria wrocławska ma rację mówiąc, że ksiądz po rozpięciu rozporka przy dziecku przestaje być na chwilę księdzem czy też tej racji nie ma. I jak pokazuje powyższy przykład - lepiej też nie posyłajcie dzieci na lekcje religii bo nawet w szkole nie są bezpieczne dopóki grasuje tam kler. I uczcie je, żeby się trzymały z dala od księży, bo ich pojęcie miłości do bliźniego (zwłaszcza nieletniego) jest mocno wypaczone.

Wesołych świąt. Karpia bez ości, nieprzesuszonego makowca, braku głupich rozmów przy rodzinnym stole, samospalających się kalorii, spokoju ducha, sumienia i braku kontaktów z pedofilami Wam życzę.

A na deser pełnoletnia Agata. W sesji trochę wpisującej się w temat.











Komentarze

  1. Czwórka i jedynka najlepsze!!! W kwestii pisaniny, to aż mnie korci żeby zabazgrać kredą na framudze "STOP PEDOFILII"

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b