W Warszawie policja zatrzymała oraz doprowadziła do prokuratury niejakiego Andrzeja D. Nic w tym dziwnego, od tego między innymi jest policja, żeby zatrzymywać i doprowadzać podejrzanych, a prokuratura od tego, żeby prowadzić śledztwa i stawiać przestępców przed sądem. Czym anonimowy Andrzej podpadł policji i prokuraturze? Tym, że "paradował" po mieście w koszulce z symbolem SS czyli Schutzstaffel (eskadra obronna) - formacji policyjno wojskowej z czasów III Rzeszy, która między innymi "wsławiła" się mordowaniem ludności cywilnej w podbitych krajach, jeńców wojennych oraz której członkowie byli brutalnymi strażnikami obozów koncentracyjnych. Co niniejszym oznacza, że Andrzej podpadł pod artykuł 256 paragraf 2 kodeksu karnego Rzeczypospolitej. Który to artykuł zabrania między innymi publicznego nawoływania do nienawiści, propagowania nazizmu, komunizmu i innych totalitarnych ustrojów, a także obnoszenia się z symbolami tychże. Co ciekawe, niepublicznie lub w ramach działań artystycznych można nazizm propagować.
Andrzej to dorosły chłop, na pewno dobrze sobie przemyślał co robi. Teraz w areszcie czeka jak nic na telefon od Romana Giertycha, który jako adwokat łapie każdą medialną sprawę i stawiam dolary przeciwko żołędziom, że Romek będąc, było nie było sprytnym papugą, rychło Andrzeja od oskarżeń oczyści. Co więcej na pewno okaże się wkrótce, że Andrzej jest nieznanym dotąd nikomu artystą, którego nic tak w duszę nie uwiera jak zbrodnie nazizmu, stąd ta koszulka i jak twierdzą dziennikarze kilka innych "pamiątek" po dziadku Adolfie znalezionych u podejrzanego na kwadracie. Nie mam najmniejszego żalu do Andrzeja. Nawet się trochę cieszę. Bo Giertych jako adwokat z jajem z pewnością nie omieszka wezwać na świadków obrony prezydentów każdego z miast, które przez ostatnie dwa lata zezwalały na przemarsze tych wszystkich niby patriotycznych organizacji, których członkowie zamaszystym gestem publicznie i zbiorowo zamawiali po pięć piw, tudzież wskazywali ile to ostatniej zimy śniegu napadało. Oraz wezwie też, przed oblicze sędziego zakonników z Jasnej Góry, u których ci przedwcześnie wyłysiali chłopcy wykrzykiwali ile tchu w gardłach miłość do bliźniego swego, zwłaszcza "komuchów", "żydów" i "pedałów". W powyższych przypadkach bowiem, ani policja, ani prokuratura nie dopatrzyły się znamion przestępstwa, uznając zapewne te wydarzenia za artystyczne happeningi studentów historii i dietetyki.
Albo też, co bardziej prawdopodobne, żyjemy w jakiejś magicznej krainie. Gdzie wolno publicznie (na ulicach, w sejmie i telewizji) nawoływać do przemocy i nienawiści, a nie wolno tylko propagować symboli do tej przemocy i nienawiści nawiązujących. Gdzie nikt nam nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne...
Poniżej w ramach relaksu krótka sesja zdjęciowa powstała na plenerze "Lody przełamują grzechy", której wiodącym tematem były prawdziwe przygody Dorotki w krainie Oz.
Andrzej to dorosły chłop, na pewno dobrze sobie przemyślał co robi. Teraz w areszcie czeka jak nic na telefon od Romana Giertycha, który jako adwokat łapie każdą medialną sprawę i stawiam dolary przeciwko żołędziom, że Romek będąc, było nie było sprytnym papugą, rychło Andrzeja od oskarżeń oczyści. Co więcej na pewno okaże się wkrótce, że Andrzej jest nieznanym dotąd nikomu artystą, którego nic tak w duszę nie uwiera jak zbrodnie nazizmu, stąd ta koszulka i jak twierdzą dziennikarze kilka innych "pamiątek" po dziadku Adolfie znalezionych u podejrzanego na kwadracie. Nie mam najmniejszego żalu do Andrzeja. Nawet się trochę cieszę. Bo Giertych jako adwokat z jajem z pewnością nie omieszka wezwać na świadków obrony prezydentów każdego z miast, które przez ostatnie dwa lata zezwalały na przemarsze tych wszystkich niby patriotycznych organizacji, których członkowie zamaszystym gestem publicznie i zbiorowo zamawiali po pięć piw, tudzież wskazywali ile to ostatniej zimy śniegu napadało. Oraz wezwie też, przed oblicze sędziego zakonników z Jasnej Góry, u których ci przedwcześnie wyłysiali chłopcy wykrzykiwali ile tchu w gardłach miłość do bliźniego swego, zwłaszcza "komuchów", "żydów" i "pedałów". W powyższych przypadkach bowiem, ani policja, ani prokuratura nie dopatrzyły się znamion przestępstwa, uznając zapewne te wydarzenia za artystyczne happeningi studentów historii i dietetyki.
Albo też, co bardziej prawdopodobne, żyjemy w jakiejś magicznej krainie. Gdzie wolno publicznie (na ulicach, w sejmie i telewizji) nawoływać do przemocy i nienawiści, a nie wolno tylko propagować symboli do tej przemocy i nienawiści nawiązujących. Gdzie nikt nam nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne...
Poniżej w ramach relaksu krótka sesja zdjęciowa powstała na plenerze "Lody przełamują grzechy", której wiodącym tematem były prawdziwe przygody Dorotki w krainie Oz.
Komentarze
Prześlij komentarz