Przejdź do głównej zawartości

Kaczyzm.




Historia jest siwobrodym staruszkiem z demencją starczą. Lubi się powtarzać. Dlatego czasami by opisać rzeczywistość wystarczy sięgnąć do podręczników opowiadających o dziejach minionych. Na przykład tych opisujących Europę lat trzydziestych ubiegłego wieku. Kiedy w pewnym kraju do władzy dochodzi pewien kurdupel. Ze śmiesznym wąsem, przez wielu uważany za niegroźnego, zabawnego facecika. Facecik ów stając na podwyższanej mównicy dużo gestykuluje, wykrzywia twarz, krzyczy. Krzyczy o zdradzie i zdrajcach, o kraju w ruinie, o zniewoleniu narodu przez wrogie państwa, o ludziach lepszych i gorszych, o tym, że z ojczyzny trzeba wyrzucić obcych. I o tym, że kto nie jest z nim ten może być tylko przeciwko. Sam siebie uważa za nieomylnego i jedynego słusznego wodza, który lepiej wie co jest dla kraju dobre, dlatego z pogardą odrzuca wszelkie demokratyczne ograniczenia. Z początku zachowując pozory praworządności przejmuje po kolei wszystkie ośrodki władzy, groźbą, prośbą lub siłą usuwając ze swej drogi protestujących. Tworzy własną paramilitarną formację na jej czele stawiając swojego zaufanego towarzysza. Mamiąc społeczeństwo wyrównaniem krzywd, dobrobytem i świetlaną przyszłością szybko zyskuje coraz większe poparcie by ostatecznie wypiąć się na międzynarodową opinię, a we własnym kraju wprowadzić zamordyzm. A potem rozpętuje się piekło.

Wam też coś śmierdzi? I nie pytam wcale o charakterystyczną o tej porze roku woń dymów z kominów połączoną z subtelną nutą spalin samochodowych. Pytam o smród faszyzmu w naszym kraju, smród unoszący się coraz wyżej niczym jesienna poranna gęsta mgła nad łąkami.  Jeden wódz, jedna partia, jeden naród, wielu wrogów. Historia to staruszek z demencją, niestety lubi się powtarzać. Pytanie tylko kiedy Kryształowa Noc? Albo polowanie na czarownice?

Jak poniżej.





Komentarze

  1. Ja już czuję smród ,oby inni poczuli :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna prawda. Niestety do dużej części narodu nie dociera......

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurdupel niestety nie potrafi istnieć bez wrogów zewnętrznych i wewnętrznych, i nic nie jest w stanie zaoferować po za wojną...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc ...

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze...

Majtki wyklęte.

 Jest taki stary dowcip, mówiący o tym, że kiedyś, żeby zobaczyć kobiece pośladki należało rozchylić majtki, a dziś, żeby zobaczyć majtki, należy rozchylić pośladki.  Natenczas właśnie , dzięki impulsowi słownemu od Pani Zofii przedstawię w miarę zwięźle historię damskich majtek. Historię teoretycznie długą jak pantalony, ale tak naprawdę jeśli chodzi o przedział czasowy to skąpą jak stringi. Wydawać by się bowiem mogło, że kobieca bielizna jest czymś tak oczywistym i naturalnym, że na pewno pierwsze majtki założyła Ewa zaraz po wygnaniu z raju i jedyne co jest w tej historii niejasne to tylko to jakiej były firmy. Tymczasem jak się okazuje nic bardziej mylnego, przez wiele, wiele wieków gacie jako okrycie intymnej części ciała były czymś zarezerwowanym tylko i wyłącznie dla mężczyzn. Taki na przykład żyjący 5300 lat temu na terenach dzisiejszego Tyrolu słynny człowiek lodu Ötzi, oprócz wierzchniej odzieży miał na sobie specjalną skórzaną przepaskę chroniącą genitalia. W XIII ...