Kilka dni temu obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Chorego. Takiego ogólnego chorego, ale nie wiedzieć czemu mi się skojarzył z chorymi umysłowo. Stanisław Lem (młodzieży przypomnę, że to był literat, przez wielu uznawany za najlepszego polskiego pisarza z gatunku sciencie-fiction) kiedyś napisał, że "idiotów na świecie jest mało, ale są tak sprytnie rozstawieni, że spotyka się ich na każdym kroku". Stąd też chyba podczas MDCH kilka razy potknąłem się o niejaką Urszulę Dudziak. Nie, wcale nie chodzi mi o panią Urszulę Dudziak, światowej sławy wokalistkę jazzową i kompozytorkę pochodzącą z Bielska Białej. Tylko o niejaką doktor habilitowaną Urszulę Dudziak, wykładowczynię pewnej katolickiej uczelni która została ministerialną ekspertką do spraw wychowania w rodzinie, co objawić się ma między innymi napisaniem przez tą panią podręcznika dla dziatwy szkolnej. Z pewnym zdziwieniem, ale też ciekawością przeczytałem kilkakrotnie w internecie przeróżne wypowiedzi tej pani na temat seksu, związku czy wychowywania dzieci. Początkowo przyznam się, myślałem, że to taki żart. Że studenci tej wykładowczyni powyciągali z kontekstu jej różnych wypowiedzi co ciekawsze fragmenty i manipulując ich zestawieniem stworzyli "encykliki średniowieczne" jakich nie powstydziłby się najbardziej zagorzały szowinista i seksista. Potem powoli dotarło do mnie, że nikt przy tych wypowiedziach nie manipulował. Że pani ta jest żywym dowodem na to, że emancypacja kobiet i nieograniczony dostęp do wiedzy oraz nauki nie wszystkim niewiastom wyszła na dobre.
Czegóż najprawdopodobniej będą mogły się dzieci nasze w szkole dowiedzieć na temat seksu i życia w rodzinie z najnowszego podręcznika autorstwa tejże Urszuli? Na przykład tego, że płodność nie jest chorobą i nie należy zajściu w ciążę zapobiegać, a sama antykoncepcja jest winna zdradom, rozwodom, hedonizmowi oraz śmierci wielu osób stosujących doustne środki antykoncepcyjne, zarówno podczas ich przyjmowania jak i do 10 lat po zaprzestaniu korzystania z nich. Oprócz tego kobiety pozbawione przez prezerwatywy dobroczynnego wpływu męskiego nasienia chorują na raka piersi oraz wiele innych przypadłości. Współżycie przed ślubem skutkuje wyrzutami sumienia gnębiącymi ludzi czasami, aż do śmierci, a autoerotyzm (czyli masturbacja) jest jedynie żałosną i zubażającą próbą dostarczenia sobie przyjemności.
Nie wiem jak wam, ale mi opadły ręce (nie tylko, bo np. szczęka też). Poczułem się przez chwilę jak bohater jakiegoś totalnie odrealnionego skeczu Monthego Pythona. Z jednej strony 21 wiek, lot na Marsa, postępowe myślenie i technologie ułatwiające życie, z drugiej strony diabeł, zabobony i wiara w krasnoludki sikające do mleka. Ok, ktoś słusznie zauważy, że póki co WDŻWR (wychowanie do życia w rodzinie) nie jest przedmiotem obowiązkowym, ale znając rzeczywistość już widzę te pazerne na wyższą średnią mamuśki, które będą zapisywać swoje dzieci na ten przedmiot, bo dzięki łatwości uzyskania dobrej oceny młodzież podniesie sobie średnią na świadectwie, czym ucieszy swoje rodzicielki z przesterowanym nie tam gdzie trzeba ego. A że potem córka w wieku 15 lat przyjdzie do domu z brzuchem przedstawiając równie dojrzałego przyszłego ojca dziecka? Och! "Na pewno nie moja córeczka", oraz "mój syn by tego nie zrobił". A ja mówię: no to zobaczymy. Jedyna nadzieja w pomysłowości młodych ludzi i w tym, że wyciągną inne wnioski z połączenia spermy i piersi niż ta przedziwna ekspertka. A Michalina Wisłocka, (przypominam: aktualnie w kinach film o Michalinie) najbardziej znana polska seksuolożka, która życie poświęciła na udowodnieniu, że seks to źródło przyjemności, a nie powód do czucia się winnym w grobie się z pewnością teraz przewraca widząc, jak w cywilizowanym kraju łatwo ludziom wcisnąć średniowieczną ciemnotę. I żadnym pocieszeniem nie będzie to, że Polska nie jest jedynym krajem cofającym się w rozwoju. Na przykład w takiej Rosji niejaki prezydent Putin niedawno podpisał ustawę zabraniającą karać więzieniem facetów za pierwszy akt przemocy w rodzinie. Bo jak dowodzą tamtejsi naukowcy, mężczyzna który żonie czy partnerce lubi raz na jakiś czas spuścić łomot jest bardziej męski, a kobieta bita nie dość, że jest potulniejsza, to jeszcze częściej rodzi męskich potomków.
Wszystkiego najlepszego z okazji Międzynarodowego Dnia Chorego.
A jako lekarstwo dla oczu i duszy pokażę pewną przeuroczą i przecudnie nieśmiałą panienkę ;)
Przy której żadna z tez katolickiej ekspertki od seksu i poczucia winy nie wydaje się być prawdziwa.
Czegóż najprawdopodobniej będą mogły się dzieci nasze w szkole dowiedzieć na temat seksu i życia w rodzinie z najnowszego podręcznika autorstwa tejże Urszuli? Na przykład tego, że płodność nie jest chorobą i nie należy zajściu w ciążę zapobiegać, a sama antykoncepcja jest winna zdradom, rozwodom, hedonizmowi oraz śmierci wielu osób stosujących doustne środki antykoncepcyjne, zarówno podczas ich przyjmowania jak i do 10 lat po zaprzestaniu korzystania z nich. Oprócz tego kobiety pozbawione przez prezerwatywy dobroczynnego wpływu męskiego nasienia chorują na raka piersi oraz wiele innych przypadłości. Współżycie przed ślubem skutkuje wyrzutami sumienia gnębiącymi ludzi czasami, aż do śmierci, a autoerotyzm (czyli masturbacja) jest jedynie żałosną i zubażającą próbą dostarczenia sobie przyjemności.
Nie wiem jak wam, ale mi opadły ręce (nie tylko, bo np. szczęka też). Poczułem się przez chwilę jak bohater jakiegoś totalnie odrealnionego skeczu Monthego Pythona. Z jednej strony 21 wiek, lot na Marsa, postępowe myślenie i technologie ułatwiające życie, z drugiej strony diabeł, zabobony i wiara w krasnoludki sikające do mleka. Ok, ktoś słusznie zauważy, że póki co WDŻWR (wychowanie do życia w rodzinie) nie jest przedmiotem obowiązkowym, ale znając rzeczywistość już widzę te pazerne na wyższą średnią mamuśki, które będą zapisywać swoje dzieci na ten przedmiot, bo dzięki łatwości uzyskania dobrej oceny młodzież podniesie sobie średnią na świadectwie, czym ucieszy swoje rodzicielki z przesterowanym nie tam gdzie trzeba ego. A że potem córka w wieku 15 lat przyjdzie do domu z brzuchem przedstawiając równie dojrzałego przyszłego ojca dziecka? Och! "Na pewno nie moja córeczka", oraz "mój syn by tego nie zrobił". A ja mówię: no to zobaczymy. Jedyna nadzieja w pomysłowości młodych ludzi i w tym, że wyciągną inne wnioski z połączenia spermy i piersi niż ta przedziwna ekspertka. A Michalina Wisłocka, (przypominam: aktualnie w kinach film o Michalinie) najbardziej znana polska seksuolożka, która życie poświęciła na udowodnieniu, że seks to źródło przyjemności, a nie powód do czucia się winnym w grobie się z pewnością teraz przewraca widząc, jak w cywilizowanym kraju łatwo ludziom wcisnąć średniowieczną ciemnotę. I żadnym pocieszeniem nie będzie to, że Polska nie jest jedynym krajem cofającym się w rozwoju. Na przykład w takiej Rosji niejaki prezydent Putin niedawno podpisał ustawę zabraniającą karać więzieniem facetów za pierwszy akt przemocy w rodzinie. Bo jak dowodzą tamtejsi naukowcy, mężczyzna który żonie czy partnerce lubi raz na jakiś czas spuścić łomot jest bardziej męski, a kobieta bita nie dość, że jest potulniejsza, to jeszcze częściej rodzi męskich potomków.
Wszystkiego najlepszego z okazji Międzynarodowego Dnia Chorego.
A jako lekarstwo dla oczu i duszy pokażę pewną przeuroczą i przecudnie nieśmiałą panienkę ;)
Przy której żadna z tez katolickiej ekspertki od seksu i poczucia winy nie wydaje się być prawdziwa.
Wyjątkowo trafny tekst. Podpisuję się obiema rękami.
OdpowiedzUsuń