Przejdź do głównej zawartości

"Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, te czasy już nie powtórzą się".

"Na straganie, w dzień targowy takie słyszy się rozmowy:" "Dla Boga, panie Wołodyjowski! Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! A ty się nie zrywasz! Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu? Zaliś swej dawnej przypomniał cnoty, że nas samych w żalu jeno i trwodze zostawiasz?".
I tak dzień, w dzień. Co człowiek nie włączy telewizora żeby ojca Mateusza obejrzeć, co do internetu nie zajrzy w poszukiwaniu pornografii, co sobie radia nie odpali w aucie chcąc posłuchać jakiejś relaksacyjnej muzyki w wykonaniu Behemota czy Iron Maiden to wszędzie larum! Benzyna podrożała!
Uchodźcy chcą do Polski! Prezydent łamie konstytucję! ABW aresztowało kogoś tam! Merkel nie chce Polski w UE! Gość z kotem mówi, że Polska w ruinie! Trybunał Konstytucyjny niekonstytucyjnie się ukonstytuował! Uchodźcy nie chcą do Polski!  Miało być po pincet na głowę dziecka, a nie ma! Gość z kotem, mówi, że może nie do końca w ruinie! A u sąsiada od rana do wieczora wiertarka warczy! ABW ma jeszcze 38 milionów ludzi do zaaresztowania! Minister kultury niekulturalnie zamyka usta artystom! Wszędzie larum! Werble łomoczą, flagi łopoczą. Wrze. Jak w kociołku zawieszonym zbyt nisko nad paleniskiem. Owszem, zdaję sobie w pełni sprawę z tego, że z tego kociołka niejeden wyjdzie z poparzoną dupą. Ale jak to mawiają doświadczone kucharki, nie zrobi się dobrego omletu nie rozbijając jaj. Dajcie ludzie PiSlamowi poszaleć choć chwilę. Dajcie im ponadużywać. Powciągać nosem i innymi otworami ciała opium zwanego władzą. Niech się zachłysną ostatni raz, nim pójdą na dno. Lub przeciwnie, zawisną wysoko. I proszę mnie nie straszyć sloganami, że po rządach pani od szydełkowania i nieślubnego drewnianego dziecka Dżepetta siedzącego po prawicy lewicy na tronie prezydenckim, sterowanych zdalnie przez imperatora Jarka, Polska będzie się musiała podnosić z kolan. Bo Ona, ta Polska nigdy po 1989 roku z tych kolan nie wstała. Wciąż tkwi stawami kolanowymi na zimnej posadzce katolickiej kruchty ustami wtulona w fałdy stuły biskupiej, jednocześnie tyłek wypinając różnej maści kombinatorom, którzy ręka w rękę z tak zwanymi politykami zbijają majątki kosztem społeczeństwa. I 25 lat tak zwanej transformacji (stęskniłem się za bajką Transformers, za załogą G też ;D) tego nie zmieniło. Różne rządy, różne programy, wiele niespełnionych obietnic, a za każdym razem scenariusz ten sam. Wyciągnąć dla siebie ile się da, póki się da, a dla odwrócenia uwag głośno krzyczeć, że Ci z przeciwka to złodzieje! Nigdy nie byłem zwolennikiem polityki Józefa Piłsudskiego, którego uważałem i nadal uważam za niedemokratycznego zamordystę. Ale mówiąc: "kury Wam szczać wyprowadzać, a nie politykę robić" doskonale określił współczesnych sobie polityków jak i tych naszych, dzisiejszych i to niezależnie od nazwy partii czy poglądów. Po 25 latach pozornej stabilizacji, złodziejstwa, partyjniactwa, przepychanek, przekupstwa i jawnego olewania narodu przez tak zwanych wybranych być może wreszcie mamy taką chwilę w historii naszej kulawej demokracji, że będzie znowu powód by wyjść na ulice z butelkami benzyny i kamieniami w rękach i rozpędzić tą pasożytniczą hołotę. A tu nie wiedzieć czemu, wszyscy biadolą, zawodzą i larum podnoszą... tak bardzo żal im tych pozorów i życia pod pierzynką radosnej niewiedzy.  Trzeba przestać rozmydlać się na czczej gadaninie. Skupywać benzynę póki nie jest po 5 zł i tanie wina (bo są tanie i mają cienkie ścianki butelek, dzięki czemu łatwiej się tłuką na pancerzach czołgów). Na przeróżnych wyprzedażach mienia wojskowego kamizelki kuloodporne i hełmy też można kupić po dobrej cenie. Bo jak pokazała świeża jeszcze, nie pachnąca wcale naftaliną tylko prochem historia naszego sąsiada, Ukrainy, wolność i demokracja to nie jest coś co jest nam dane na zawsze. O jedno i drugie trzeba walczyć nawet w czasach pokoju, a nie siedzieć w miękkim fotelu i cieszyć się, że nie jest gorzej. I kiedy "pod drzwiami staną, i nocą kolbami w drzwi załomocą..." i krzykną ABW! Wy im spokojnie odpowiecie: a idźcie w pi..u!

Korzystając z zamieszania i tej chwili radosnej, dopóki imperatorem jest gość z kotem, premierem android sterowany zdalnie, prezydentem mister wazeliny z podwójnym efektem poślizgu, a minister obrony otacza się młodymi chłopcami, mogę sobie jeszcze spokojnie pozwolić na zdjęciowy odchył moralno obyczajowy.
Tym bardziej, że ABW póki co jest zajęta wyłapywaniem geszefciarzy z poprzedniego rządu, więc jeszcze odrobinę czasu mam. Pokażę Wam zamierzchłą już historię, kiedy invitro było metodą leczenia niepłodności, a nie masową zbrodnią aborcyjną, a dżender było fanaberią młodych i bogatych, a nie przestępstwem karnym ściganym z urzędu. Bardzo chciałbym  też w tej chwili podziękować moim modelkom i modelom, których danych nie udostępnię nawet na torturach w Pałacu Mostowskich ;)





 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b