Alicji w Krainie Czarów Wam nie pokażę. Ale pokażę Kalinę. Która lustra używa jak zbroi. Według mnie grzeszy w ten sposób przeciwko szczęściu ludzkości. Ale nie dała się przekonać, że bez lustra kobiecie też jest dobrze...
sobota, 18 kwietnia 2015
Mirror.
Alicji w Krainie Czarów Wam nie pokażę. Ale pokażę Kalinę. Która lustra używa jak zbroi. Według mnie grzeszy w ten sposób przeciwko szczęściu ludzkości. Ale nie dała się przekonać, że bez lustra kobiecie też jest dobrze...
niedziela, 12 kwietnia 2015
Show must go one.
10 kwietnia. Czyli kolejna, już piąta rocznica, Wiadomo czego. Jak zwykle przed, w trakcie i po owej rocznicy pojawiają się nowe "dowody", nowe "fakty" i nowe "teorie naukowe". Polska dzieli się na te parę dni na trzy Polski. Jedna z nich zalatuje teoriami szpiegowskimi, trotylem i nienawiścią. Druga Polska puka się wymownie palcem w czoło głosząc wszem i wobec, że samoloty po lesie latać nie powinny. Trzecia Polska, ma tego wszystkiego już dosyć i szczerze obie pierwsze strony ma głęboko w dupie. W naszym, było nie było mocno katolickim kraju zwyczajowa żałoba po śmierci bliskich trwa rok, a nie 5 lat (i jak mniemam kolejnych 100 lat). Oczywiście zdaję sobie sprawę, że rok to nie jest wystarczająca ilość dni i nocy by pogodzić się ze śmiercią bliskiej nam osoby. Ale przecież nikt kto posiada przynajmniej dwucyfrowy wynik testu na inteligencję nie planuje swojego życia poświęcić umartwianiu się nad grobami czy portretami bliskich. Ani tym bardziej nie próbuje na śmierci bliskich i obcych ludzi zyskać, z wyjątkiem dwóch przypadków. Pierwszym przypadkiem są zakłady pogrzebowe, ale umówmy się, że są potrzebne, bo przecież ktoś nas w miarę godnie powinien z tego świata sprzątnąć kiedy przyjdzie czas. Drugim mniej potrzebnym (a właściwie wcale niepotrzebnym) przypadkiem są tak zwane hieny cmentarne, znane ludzkości od wieków. Przed dziesiątkami wieków owe hieny rozkopywały groby co bardziej zamożnych zmarłych w poszukiwaniu bogactw jakimi żyjący starali się osłodzić zmarłemu samotność wieczności, czego najlepszym przykładem są choćby groby egipskich faraonów, okradane właściwie już współcześnie do czasów pochówku. Hienami później bywało wielu uznanych archeologów, ale Ci przynajmniej robili to w ich mniemaniu w imię nauki. W dzisiejszych czasach hiena cmentarna to już nie cwany złodziej, muszący pokonać wiele przemyślnych pułapek, ani naukowiec starający się balansować na granicy prawa lub poza nim, by tylko przejść do historii jako ten co odkrył coś. Dzisiejsza hiena idzie na łatwiznę, kradnie wieńce, znicze, litery które da się sprzedać na skupie złomu i metali kolorowych. Czyli wszystko co nie wymaga zachodu, wysiłku i za co da się kupić przysłowiowy kieliszek chleba. Ot takie bydlę właściwie nie człowiek. Ale od 5 lat w Polsce funkcjonuje nowy gatunek hieny. Hiena społeczno polityczna też idąca na łatwiznę i też bydlę nie człowiek. Raczej taki twór. Twór, który próbuje terroryzować innych własnymi wizjami stworzonymi w oparach absurdu. Twór, który po nazwiskach ludzi zmarłych tragicznie, niczym po drabinie próbuje się wydostać z dna w jakim siedzi od lat, bo innych pomysłów na siebie nie ma. I o ile hiena cmentarna, przyłapana na kradzieży zazwyczaj zostaje przykładnie ukarana o tyle hiena społeczno polityczna o dziwo wydaje się być bezkarna, a wręcz coraz bardziej tłusta od padliny na jakiej żeruje. Więc nie dziwi chyba nikogo fakt, że ludzie "normalni" mają już dosyć.
Dziś jako dodatek do mojej pisaniny sesją z Wikszą. Modelką, która u mnie bywa często. I o której wiem, że zrobić z nią mogę pomysły dziwne, czasami mocno kopnięte. Choć szczerze przyznać muszę, że tym razem to Wiksza pierwsza napisała: chcę być klaunem. I widzę to tak i tak. I jakoś się dogadaliśmy. A do odsłuchania polecam utwór z ostatniej płyty Queen. The show must go one. Wspaniałego wokalisty, który odszedł z godnością. Bo mógł.
Dziś jako dodatek do mojej pisaniny sesją z Wikszą. Modelką, która u mnie bywa często. I o której wiem, że zrobić z nią mogę pomysły dziwne, czasami mocno kopnięte. Choć szczerze przyznać muszę, że tym razem to Wiksza pierwsza napisała: chcę być klaunem. I widzę to tak i tak. I jakoś się dogadaliśmy. A do odsłuchania polecam utwór z ostatniej płyty Queen. The show must go one. Wspaniałego wokalisty, który odszedł z godnością. Bo mógł.
sobota, 4 kwietnia 2015
W czarnej urnie.
Za oknem tradycyjna świąteczna aura. Śnieg z deszczem. Na kalendarzu podejrzany napis: Wielka Sobota. I pytanie młodszego dziecka, czemu ta sobota nazywana jest Wielką? Ano synku dlatego, że właśnie w tą sobotę ludzie robią Wielkie Sprzątanie domów, bo przez cały rok przecież nie sprzątali. No i co by powiedziała sąsiadka jakby okna były brudne, a firanki nie uprane? Nową świecką tradycją są także Wielkie Zakupy w Wielką Sobotę. Bo przecież aż dwa dni sklepy będą zamknięte, strach pomyśleć, że może zabraknąć czegoś. Albo wódki. Spróbowałem sobie przypomnieć jak wyglądała Wielka Sobota za czasów mojego dzieciństwa. Było nie było to była inna Polska, inne czasy. Wysilałem pamięć, wysilałem i... wiecie co? Pamiętam koszyczki. Setki koszyczków ręcznie plecionych z wikliny, przyozdobionych ręcznie dziarganymi serwetkami i gałązkami borówki, stojące w kościele lub przed nim i czekające na święty deszcz z kropidła. Z jajkami, kiełbasą (a co, myśleliście, że za komuny nie było kiełbasy?) z pieprzem, z solą, z chlebem. I z barankiem z cukru. Z tymże każdy z tych baranków był co najmniej parę razy polizany lub wręcz nadgryziony. Bo jak się dziecko niosące koszyczek mogło oprzeć barankowi? No jak? Pewnie, że nie mogło. A przecież koszyczki do kościoła za "moich czasów" nosiły u mnie na wsi głównie dzieci. Bo dorośli w Wielką Sobotę byli zawsze zajęci swoimi Wielkimi Najważniejszymi na Świecie Sprawami. Zrobić pasztet, upiec mięso, zdobyć szynkę, słodycze, schłodzić wódkę, znaleźć najbielszy obrus jaki tylko można, dokupić to i tamto, uprać garnitur bo jak w niedzielę do kościoła, umyć auto jak kto miał... Nie wiedzieć czemu, w dzisiejszych czasach, kiedy już nie trzeba stać za szynką i baleronem w kolejce, nie trzeba załatwiać po znajomości paliwa na stacji benzynowej, ani prosić kierowniczki w warzywniaku, żeby wyjęła pomarańcze spod lady, ludzie mają jeszcze mniej czasu dla siebie. Jakby ziemia zaczęła się kręcić szybciej, a wszyscy bali się, że za nią nie nadążą. Że nagle grawitacja zapomni o nich i odlecą jak balonik napełniony helem... A przecież czas świąt (nie ważne w jakim obrządku) powinien być czasem radości. Wspólnej. Dzielonej. Bliskiej. Czego Wam szczerze życzę.
W ramach fotograficznej okrasy pokażę dziś zdjęcia wykonane jakiś czas temu. Pewnej parze, nazwijmy ich M&M. Zdjęcia wykonane techniką podwójnego naświetlania jednej klatki. Do których to zdjęć nie pasuje mi żadna inna melodia jak tylko utwór Taty Kazika - W czarnej urnie. Polecam do odsłuchania w te święta. Póki pęd za dobrobytem nie zmieni się w "...ni nam samym nie we dwoje zostać nam..."
W ramach fotograficznej okrasy pokażę dziś zdjęcia wykonane jakiś czas temu. Pewnej parze, nazwijmy ich M&M. Zdjęcia wykonane techniką podwójnego naświetlania jednej klatki. Do których to zdjęć nie pasuje mi żadna inna melodia jak tylko utwór Taty Kazika - W czarnej urnie. Polecam do odsłuchania w te święta. Póki pęd za dobrobytem nie zmieni się w "...ni nam samym nie we dwoje zostać nam..."
środa, 1 kwietnia 2015
Sexy Doll
Całkiem niedawno w marcu, pewnego w miarę słonecznego wiosennego dnia (tak wiem, że teraz znowu mamy jesień) pojawiła się u mnie Aga. I kiedy tylko wyciągnęła z torby dłuuugą blond perukę w mojej głowie automatycznie zabrzmiały pierwsze akordy utworu Sexy doll.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
Neuropeptydy.
"Do serca przytul psa, weź na kolana kota. Weź lupę - popatrz pchła! Daj spokój, pchła to też istota. Za oknem zasadź bluszcz. Niech s...
-
Jest taki stary dowcip, mówiący o tym, że kiedyś, żeby zobaczyć kobiece pośladki należało rozchylić majtki, a dziś, żeby zobaczyć majtki, n...
-
Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy nieja...
-
Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolej...






























































