Za nami kolejne smętne katolickie święto z procesjami, sypaniem płatków kwiatów i rzezią młodych brzózek, którymi nie wiadomo czemu, masowo jak Polska długa i szeroka przystrajane są na kilka godzin kiczowate przydrożne ołtarzyki, urastające nagle i na chwilkę do rangi sanktuarium. Święto ustanowione przez władze kościelne w tym konkretnym terminie nie bez powodu - miało ono bowiem zastąpić jedno z ważniejszych pogańskich świąt Słowian wschodnich czyli obrzędy przesilenia wiosenno-letniego. Wybieg ten jak to zwykle u ludów Europy środkowo-wschodniej bywa, udał się połowicznie. Dziś w spadku po katolicyzmie została nazwa czyli Noc Kupały, wiązana w zawiłych wywodach z Janem Chrzcicielem i jego praktyką nurzania ludzi w rzece, a po pogańskich przodkach przetrwało wiele obrzędów i zwyczajów jak chociażby zwyczaj kąpieli w wodzie (jezioro, rzeka, staw) przed zachodem słońca i palenie ognisk aż do rana. Kąpano się wspólnie bez skrępowania i ubrania, a przez ogień skakano. Skakali młodz...
Fotografia niepotrzebna.