Przejdź do głównej zawartości

Ultra Anababtyści.

Ultra anababtyści czyli tłumacząc z polskiego na nasze po prostu Amisze. Czyli całkiem spora społeczność, której różne liczebnie zgromadzenia spotkać można głównie w rolniczych stanach Ameryki Północnej, choć wywodzą się z terenów dzisiejszej szwajcarskiej Alzacji. Charakteryzują się głównie dość restrykcyjnym odrzucaniem nowoczesnej technologii (w niektórych tylko wspólnotach dopuszczone jest korzystanie z elektryczności) oraz surowymi zasadami życia i współżycia. Jeśli kiedykolwiek dane wam było oglądać filmy o Amiszach to na pewno pamiętacie brodatych, pacyfistycznie nastawionych facetów w słomianych kapeluszach i w spodniach z szelkami, niewiasty w czepkach i długich sukniach, dzieci beztrosko wędrujące do szkoły, bryczki zaprzęgnięte w konie, całą tą sielskość nachalnie wręcz napastującą widza na każdym kroku. Co dziwne, mimo idealnych warunków sprzyjających powstaniu na tej bazie sekty społeczność Amiszów choć mocno zamknięta jest wciąż oparta na całkowitej dobrowolności. Dorastająca młodzież ma prawo wyjechać na krótki okres czasu, poznać "prawdziwy" świat spoza wspólnoty, żeby świadomie dokonać wyboru jak chcą spełnić swoje życie. Warunek jest tylko jeden - w przypadku rezygnacji z życia wśród swoich powrotu nie ma. Być może właśnie dlatego odsetek odejść jest naprawdę niewysoki. I tak żyją sobie spokojnie ci ludzie zupełnie ignorując fakt, że mamy już 21 wiek. Niczego od tak zwanego świata postępowego nie chcą, no może poza jednym: żeby ten świat nic nie chciał od nich i nie wtrącał się zbytnio w ich sprawy. Dlatego też "wywalczyli" zakaz powoływania mężczyzn z ich wspólnoty do odbycia obowiązkowej służby wojskowej, ustępstwa w kwestii wieku obowiązkowego nauczania dzieci (u Amiszów edukacja szkolna kończy się w wieku 14 lat) oraz funkcjonowanie poza obowiązkowym systemem ubezpieczeniowo emerytalnym (posiadają własny system opiekujący się emerytami oraz chorymi wymagającymi hospitalizacji). Rzec by się chciało raj na ziemi.

Po drugiej stronie półkuli północnej żyją zupełnie inni "amisze". Trochę podobni, bardziej nie. Trochę - bo chcą żyć w zacofaniu, ale nie tyle technologicznym co obyczajowym i umysłowym. Chcą tradycyjnego średniowiecznego modelu rodziny, gdzie jej głową i właściwie panem był mężczyzna, a rola kobiety sprowadzała się do bycia miłą w łóżku, bycia inkubatorem, ogarniania kuchni oraz posiadania wiedzy, że kobieta pozbawiona zbawiennego kontaktu ze spermą choruje. Chcą leczyć się modlitwą odcinając się od osiągnięć nowoczesnej medycyny zwłaszcza tej zajmującej się poczęciem lub jego brakiem. Wierzą też w to, że homoseksualizm jest chorobą, którą trzeba leczyć, oraz nie podawać chorym ręki z obawy przed zarażeniem. Chcą, żeby ich dzieci nie uczyły się o szatańskim seksie, wystarczy im, że zdobędą podstawową wiedzę o antykoncepcji - czyli zapobieganiu ciąży poprzez wysikanie się po stosunku, a lekcje religii dla ich pociech są ważniejsze niż lekcje w-fu. W tej wspólnocie najważniejszym autorytetem moralnym jest ksiądz, nawet jeśli z ciągotami do młodocianych to przecież nie ze swojej winy tylko winy dzieci, które wodzą go na pokuszenie lub za mało się wstydzą, a przecież wiadomo, że najlepszą obroną przed molestowaniem seksualnym ze strony dorosłych jest wstyd.

W obu tych przypadkach przyznać trzeba, że każdy powinien móc żyć według własnych przekonań. Z tymże zdecydowanie powinien być to model "amerykański" oparty na całkowitej dobrowolności, a nie ten nasz rodzimy ultrakatolicki oparty na próbie narzucenia wszystkim w kraju swojego pragnienia bycia zacofanym. Drodzy współrodacy, załóżcie własne szkoły w których za filozofów będą robić św. Augustyn czy Kryśka Pawłowicz, wyodrębnijcie ze struktur państwowych własne szpitale gdzie leczyć się będzie modlitwą i chłostą, babrajcie się w tym swoim mentalnym średniowiecznym bagienku do woli, ale odwalcie się od innych. Bo znakomita większość obywateli tego kraju używa głowy nie tylko do noszenia kapelusza w niedzielę.
AmenT.

W ramach wizualnego podsumowania oczywiście lekcja wychowania seksualnego. Znaczy się ornitologii - czyli jak wygląda bocian.




Komentarze

  1. Sławka, bardzo żałuję, że tak późno zaczęłam się wczytywać w Twoje blogowe posty ale obiecuję! Nadrobię! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam za... hm... słowo :D
      Przy okazji przepytam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b