Przejdź do głównej zawartości

Każdy lubi walenie.

Dla przeciętnego człowieka, nie będącego waleniofilem czy też nauczycielem przyrody lub biologii wiedza o waleniach sprowadza się do faktu, iż są to wielkie zwierzęta pływające w morzach i oceanach. Nieliczni czytali też przymusowo dawno temu powieść o białym wielorybie p.t. Moby Dick. I to zdaje się byłoby wszystko na ten temat. A szkoda, bo gatunek ten jest niezwykle zróżnicowany (znamy około 80 odmian tych zwierząt) i pływa po naszej planecie już od 50 milionów lat, czyli dużo, dużo dłużej niż trwa historia tak zwanego homo sapiens. Faktycznie, większość wielorybów to kolosy, a rekordzistą wśród tych gigantów jest oczywiście Płetwal Błękitny uznawany za największe zwierzę w historii naszego globu, osiągający 33 metry długości i wagę 190 ton. Dla porównania po drugiej stronie tabeli pływa jego najmniejszy krewniak czyli Walenik Mały mierzący 6,5 metra długości i ważący "raptem" 3,5 tony.
Wieloryby poza wyglądem i środowiskiem w jakim żyją, pod wieloma względami są podobne do ludzi. Przede wszystkim zazwyczaj żyją i podróżują stadnie, porozumiewając się między sobą dźwiękami przypominającymi śpiew. Głos wielorybów jest donośny i potrafi się rozchodzić w wodzie na wiele tysięcy kilometrów, a jego moc przekracza często ponad 200 decybeli. A mimo to, dla nas ludzi te dźwięki są niesłyszalne i podsłuchiwać wieloryby musimy przy pomocy specjalistycznych urządzeń. Wszystko to z powodu niskiej częstotliwości ich śpiewu, która w zależności od gatunku waha się od 10 do 40 herców. Dwadzieścia lat temu przy pomocy nasłuchu odkryto zupełnie przypadkiem samotnego walenia, który z nieznanych przyczyn nawołuje w częstotliwości 52 Hz, przez co zyskał miano najbardziej samotnego wieloryba na Ziemi. Wielorybie matki karmią swoje młode mlekiem i to przez rok oraz troskliwie się opiekują potomstwem, co u nas ludzi nie zawsze jest normą - bo praca, bo mało mleka, bo już się chce wina. Walenie w przeciwieństwie do większości ludzi wyznają wolną miłość i takie też związki. Niektóre gatunki wręcz praktykują seks zbiorowy, a są i takie, które kolegom pomagają "trafić" - sami rozumiecie, mokro, ślisko, ręki nie ma żeby za włosy przytrzymać. W świecie waleni podobnie jak u nas wcale nie ten największy jest prawdziwym maczo, bo choć płetwal Błękitny ma penisa długości 2,5 metra, to największe jaja ma "raptem" czterdziestotonowy i czternastometrowy Wieloryb Biskajski - jego jądra ważą łącznie około tony.  Zbliżony do niego wymiarami i wagą Pływacz Szary jest natomiast rekordzistą w długości pokonywanych tras, rocznie przepływa nawet 20 tysięcy kilometrów - niejeden zmęczony codzienną szarością chodzenia do monopolowego doskonale Pływacza zapewne zrozumie. Oprócz podobieństw są też oczywiście i przeciwieństwa, walenie od nas różni przede wszystkim to, że na drodze ewolucji nauczyły się żyć w harmonii ze swoim środowiskiem naturalnym, zamiast niszczyć je i eksploatować ponad miarę. Nawet tak trywialna sprawa jak codzienna kupa u wielorybów urasta do rangi ochrony tegoż środowiska i utrzymania równowagi w przyrodzie - szacuje się, że zanim człowiek zaczął masowe polowania na te ssaki to 12% żelaza w oceanach pochodziło właśnie z wielorybich odchodów. Żelazo zaś samo w sobie wybitnie pobudza rozwój fitoplanktonu, będącego głównym pożywieniem krylu, który kończy jako pokarm w olbrzymich paszczach waleni i kółko się zamyka, bo po jedzeniu musi być znowu wydalanie. Oprócz bycia ważnym ogniwem łańcucha pokarmowego fitoplankton ma jeszcze jedną cechę istotną dla ludzi - bardzo ochoczo absorbuje dwutlenek węgla, który dla nas zaczyna być coraz bardziej kłopotliwy.
O wielorybach można by pisać tak długo jeszcze, ale żeby nie zanudzać, przyznajcie, jak nie lubić takiego walenia, jednego z drugim? A jak jeszcze płyniemy statkiem i smarknie taki wieloryb fontanną glutów i wody w pobliżu to już w ogóle zachwyt poziomu najwyższego. No nie da się nie lubić i już. Chyba, że jest to walenie w chuja (przepraszam za wulgaryzm, ale inaczej się tego nazwać nie da). Takim waleniem jest ostatnie dziecko PiS, czyli kolejna ustawa z kręgu dekomunizacyjnych, konkretnie degradacyjna. Mająca pozwolić pozbawić stopni oficerskich wszystkich, których uzna się za "utrwalaczy" władzy ludowej w Polce. Pozornie ustawa może i mająca dla wielu sens, bo mająca doprowadzić do degradacji niejakiego Jaruzelskiego, czy też jego pomocnika Kiszczaka, a te dwie postacie generałów do dziś rozbudzają gwałtowne i gorące dyskusje w społeczeństwie. Pozornie mająca sens w tej formie, bo tak naprawdę obu generałów można by na upartego pozbawić gwiazdek specjalną uchwałą sejmu. Ale wtedy nie byłoby bata na innych politycznych przeciwników, nie byłoby narzędzia zastraszania, groźby i wymuszenia. Czyli tego o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi.
Szanowni rządzący i inni szeregowi posłowie PiS - nie mam najmniejszych wątpliwości, że obaj generałowie na wieść o degradacji, jeśli tylko mają szerokie trumny odwrócą się twarzami do ziemi, żebyście bez problemu mogli pocałować ich w dupę. Oczyma mej bujnej wyobraźni widzę też jak szanowna komisja z dłutkiem i młoteczkiem skuwa napisy GENERAŁ z nagrobków. Dzieciom też jakoś wytłumaczę, że w 1981 roku stan wojenny wprowadził szeregowy Wojska Polskiego, a drugi szeregowy broni został skazany przez sąd za współudział, w końcu jak dziś patrzę w TV to nie takie cuda się dzieją. Ale mam głęboką nadzieję, że kiedy w końcu przestaniecie rządzić, kolejna ekipa zajmie się serią ustaw debilizacyjnych, choćby tylko po to, żeby skąd się tylko da wymazać wasze nazwiska i te wątpliwej jakości "dokonania i sukcesy". A burzenie pomników tradycyjnie zostawi się ludowi.

Na koniec coś dla oka i duszy. Ania, która nie lubi jak się do niej mówi Anna. Bo jeśli warto coś na tym świecie czynić to utrwalać piękno.





















Komentarze

  1. Sławuś... ty naprawdę jesteś idiota...!!!
    Chociaż...
    O wiele łatwiej jest zresztą też zaistnieć. Recepta jest prosta. Wystarczy zero talentu, dostęp do komputera i już możesz być gwiazdą!
    Chyba, żesiemmylę... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie się nie mylisz, powiem nawet, że jesteś żywym potwierdzeniem swojej teorii ;)

      Usuń
  2. celnie Sławku.... i w felietonie i..... w utrwalaniu piękna i...... w komentarzu ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc

Ucho od śledzia.

W zamierzchłych czasach, dawno, dawno temu, kiedy byłem młody i po niebie jeszcze latały pterozaury używaliśmy zwrotu "ucho od śledzia", oznaczającego nic. Figę z makiem. Null. Zero. Zakładaliśmy się o ucho od śledzia, obiecywaliśmy w grach wygranemu ucho od śledzia, nagradzani byliśmy przez rodziców za posprzątanie swojego pokoju uchem od śledzia. Powszechnie bowiem uważano, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale dodatkowo ryby, czyli chociażby śledzie, uszu też nie posiadają. Jakże się myliliśmy wtedy, my, nasi rodzice i nawet te pterozaury. Okazuje się, że śledzie mają doskonały i bardzo czuły słuch. Naukowcy odkryli również, że śledzie słuchu owego używają w nieco niecodzienny dla nas sposób, albowiem do nasłuchiwania pierdów współtowarzyszy z ławicy. Widzieliście kiedyś film przyrodniczy z ławicą śledzi? Tysiące ryb w jednej zbitej masie, wykonujących manewry unikowe przed drapieżnikami, jakby sterował nimi jeden mózg. W lewo, prawo, do góry, po skosie w dół. Ostra jazda b