Przejdź do głównej zawartości

Sezon ogórkowy.

Koniec roku szkolnego tuż tuż. Jak w starym dowcipie, jeszcze tylko dzieci muszą rodzicom pokazać świadectwo, dostać w dupę i już wakacje. Bez lania w dupę za to nasza kochana telewizja polska po cichu rozpoczyna swoją działalność edukacyjno misyjną czyli sezon ogórkowy. Można już obstawiać czy TVP1 puści Czterech Pancernych, a TVP2 Stawkę większą niż życie czy też będzie odwrotnie. Na pewno nie obędzie się też bez Podróży za jeden uśmiech, gdzie można obejrzeć jak Henio Gołębiewski wyglądał kiedyś, kiedy nie zbierał złomu jako Edi. Największą niewiadomą jest póki co telewizja Polsat... trwają dyskusje, będzie Kevin sam w domu czy też Sam w Nowym Jorku? No i oczywiście jeszcze jest nieśmiertelny TVN w którym na pewno obejrzymy powtórki wszystkich produkcji typu: jak oni których nikt nie zna, robią to i owo z innymi których też nikt nie zna.
W ramach akcji wyprzedzającej działania telewizji, zwłaszcza tej spod znaku "przygarnij kropka" chciałbym dziś pokazać moją propozycję na sezon ogórkowy. Taniec z Gwiazdami Celebrity Splash. Czyli Ola, Andrzej i passo doble w rzece Pilicy w cichej miejscowości Krzętów. (Korzystając z okazji polecam gospodarstwo agroturystyczne "Chata u brata" i jego wspaniałych gospodarzy: Marzenę i Adama). Wracając do passo doble, jak zapewne wszyscy doskonale wiedzą jest to taneczne odzwierciedlenie tradycyjnej rozrywki hiszpańskich wieśniaków czyli corridy. A Corrida to nic innego jak walka torreadora z bykiem. Wtajemniczeni znawcy meandrów tańca towarzyskiego twierdzą, że mężczyzna w tym tańcu jest dzielnym torreadorem, kobieta natomiast czerwoną płachtą. Zaś złośliwi i doświadczeni życiowo obsadzają kobietę w roli byka. Jak jest naprawdę tego nie wie nikt.
p.s.
Podczas sesji nie ucierpiała żadna ryba.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ach ta dzisiejsza młodzież.

 Nie mam pojęcia jak to wygląda w innych krajach, w innych społecznościach. Ale u nas w rodzimym grajdołku "achowanie" mamy niejako we krwi. Kiedy byłem młody, z ust starszych nie raz słyszałem: "ach ta dzisiejsza młodzież", kiedy jestem starszy, z ust wielu rówieśników słyszę to samo. Plus jeszcze modne są: "za moich czasów" oraz "kiedyś to było inaczej". I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, skąd to się bierze. No dobrze, za moich czasów i kiedyś to było inaczej, da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo faktycznie świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, a nowinki technologiczne skróciły obieg informacji z tygodni do sekund, przesyłany zaś obraz pozwala mieszkańcowi Australii uczestniczyć on-line w koronacji Karola, króla Brytów. Można rzec, że świat się skurczył do niewielkiej szklanej kuli, w której kiedyś po potrząśnięciu, wokół figurki tańczącej pary wirował "śnieg", a dziś wirują pierdyliardy informacji i obrazów. Więc ...

Biała Lwica.

Oto pomysł jaki chodził mi o głowie od dłuższego czasu. Mając "pod ręką" tak wspaniałą aktorską parę jak Andrzej Bersz (i jego przebogata garderoba oraz rekwizyty) i Wiktoria Szadkowska (jej uroda oraz jej przedługie blond włosy) nie bałem się realizacji, choć do obojga trzeba już niestety ustawiać się w kolejce i cierpliwie czekać. Do szczęścia brakowało nam jedynie zdolnej wizażystki z talentem fryzjerskim, takiej jak Magda Kwaśnik. W pewne wyczekane i wystane w kolejce poniedziałkowe przedpołudnie spotkaliśmy się więc wszyscy czworo (a właściwie pięcioro - gościnnie pojawił się Olek, fotograf) w mojej podwarszawskiej wsi. Efekt tego spotkania możecie obejrzeć poniżej. Tradycyjnie już za aparat posłużył kiev 88, a za film tmax400.

Zombie.

Kiedyś (w tym wypadku słowo kiedyś oznacza jakieś dwadzieścia pięć lat wstecz) obejrzałem kilka filmów o zombie i dałem sobie spokój z kolejnymi. Czemu? Bo były do znudzenia powtarzalne. Nagła zaraza, epidemia, hordy żywych trupów, garstka niezarażonych i nieustająca zabawa w kotka i myszkę z tymi co mają mózg i tymi co chcą go zjeść. Strzelby, siekiery, piły łańcuchowe... zieeeew. Czyli nuda. Flaki (najczęściej dużo flaków) z olejem. Dlatego szerokim łukiem omijałem ten gatunek i poza dwoma wyjątkami nadal omijam. Pierwszym wyjątkiem był Zombieland. Rzec by można lekka i przyjemna komedyjka o zombie, dodatkowo z dwójką aktorów, których lubię, czyli Bill Murray grający samego siebie i Woody Harrelson. Drugim filmem, który mi się spodobał (ale to raczej ze względu na robiące wrażenie kadry i ujęcia) był/jest: Jestem legendą. Z Willem Smithem. Reszta jakoś mi nie podchodzi i już. I chyba dobrze, bo jak pokazało życie, nasze ludzkie wyobrażenia o zombie szerokim łukiem rozmijają się z rze...