Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2025

"Też w ryj dać mogę dać."

 "Też w ryj dać mogę dać."  To oczywiście tekst z kultowego filmu "Dzień świra" Marka Koterskiego, wypowiadany przez Marka Konrada wcielającego się w rolę Adasia Miauczyńskiego, 49 letniego polonistę żyjącego nudną prozą życia i zajmującego się głównie swoimi natręctwami. A jednocześnie to krótkie zdanie jest kwintesencją naszej rodzimej nadwiślańskiej męskości. No bo skoro ostatnio było o złych kobietach to dziś będzie o wspaniałych mężczyznach, symbolach maczo, niezmiennie trwających na straży tej męskości. Wiadomo, kiedyś facet nie miał wyjścia i musiał być facetem. Polował, budował, chodził na wojny, a w wolnych chwilach płodził dzieci - najlepiej płci męskiej, bo to tylko potwierdzało jego własną męskość w oczach otoczenia. Oprócz tego mężczyzna dbał o honor swój i rodziny, bywał szarmancki i rycerski wobec kobiet o ile akurat nie gwałcił ich na wojnie, ale wtedy to wiadomo są inne zasady. Takiego prawdziwego mężczyznę cechuje też jedno: nigdy nie prosi o pomoc...

Owulacja na stojąco.

 Dawno, dawno temu, święty Tomasz z Akwinu, niewątpliwie natchniony Duchem Świętym, który to został na bank posłany przez samego szefa, oznajmił iż "dziewczynki powstają z uszkodzonego nasienia lub też w następstwie wilgotnych wiatrów." Nie dziwota więc, że ludzie bogobojni na lata przyjęli tę prawdę objawioną i nikt z boskimi wyrokami sprzeczać się nie zamierzał, tym bardziej, że o ułomności kobiet już kilka wieków wcześniej w swych pismach prawił jeden z najznakomitszych ojców kościoła chrześcijańskiego, czyli sam święty Augustyn, głosząc: "kobieta jest istotą pośrednią, która nie została stworzona na obraz i podobieństwo Boga. To naturalny porządek rzeczy, że kobieta ma służyć mężczyźnie." I tak trwał sobie ten nasz świat w tym naturalnym boskim porządku, aż nadszedł XX wiek, który wszystko wywrócił do góry nogami. Emancypacja i feminizm doprowadziły do sytuacji, kiedy mężczyzna ówczesny zmierzyć się musiał nie tylko z żądaniami równouprawnienia, ale i widokiem...

Czapa.

Nigdy nie byłem takim klasycznym fanem co to szaleje ze szczęścia, kiedy uda mu się spotkać swojego idola. Po prawdzie nigdy też nie byłem takim typem, co to posiada lub czuje potrzebę posiadania idolów. I owszem mam kilka postaci na całym świecie z dziedzin przeróżnych, których dokonania czy postawy sobie nad wyraz cenię i niektórzy z nich jeszcze nawet żyją, ale nie paraliżuje mnie myśl o wspólnej z nimi kąpieli, jak śpiewał kiedyś Piotrek Klatt z Róż Europy, choć przyznajmy szczerze słowo śpiewał przy jego talencie wokalnym jest lekkim nadużyciem - ale żeby nie było lubię Róże po całości i to co robi Piotrek również. Ale po tym weekendzie jest w Polsce jedna osoba, którą chciałbym bardzo, ale to bardzo spotkać i drżę w oczekiwaniu. Podszedłbym z przyjaznym uśmiechem i przyłożył prawym lub lewym sierpowym. A kiedy już gość by leżał na glebie pomógłbym wstać, otrzepał i oznajmił, że mam nadzieję, że wybaczy mi to nieporozumienie i że zadośćuczyniłem mu już krzywdy otrzepując go z kurz...