Dużymi krokami nadchodzi tak zwana majówka czyli najukochańsze święto nad Wisłą. Lub już dawno nadeszła, bowiem co sprytniejsi (czyli prawie cała Polska sadząc po pustkach na drogach) zawczasu wzięli cztery dni urlopu i w ten sposób uzyskali dziewięciodniową labę na słodkie lenistwo, wymarzoną podróż czy remont mieszkania ukochanej teściowej. Lub na dziewięć upojnych dni na działce z grillem, komarami, drącymi się dzieciakami, szczekającymi psami i zimnym (oby!) piwkiem, czyli jak śpiewał Kazik: czas przez palce, mrówka na zapałce. Niezależnie od tego co się będzie w te dni działo, jestem święcie przekonany, że wszyscy jak jeden mąż i jedna żona będą oczywiście 1 maja uroczyście obchodzić Święto Pracy (to ulubiony dzień Polaków na koszenie trawników), 2 maja z powagą celebrować będą Święto Flagi (to ulubiony dzień na wyprawę do marketu w celu uzupełnienia uszczuplonych 1 maja zapasów piwa, wódki, karkówki i kaszanki), oraz 3 maja z należytą atencją radować się będą Świętem Konstyt...
Fotografia niepotrzebna.