Mickiewicz poetą wielkim był. Podobno. To znaczy tak twierdzą ci, co twierdzą że się znają. I dlatego Mickiewiczem męczy się dzieciaki w szkołach od pokoleń. A sam wieszcz gdyby ożył, to z pewnością byłby wielce kontent z tego faktu, bowiem już za życia wykazywał się wielką atencją do samego siebie i uwielbiał budować wokół własnej osoby dramaturgię. Co w sumie nie dziwi, bowiem i owszem poeta musi umieć jako tako klecić rymy, ale jednocześnie, żeby się wybić z tłumu takich jak on - oczytanych i piśmiennych - musi też być dobrym aktorem i dbać o to, by być na piedestale. Poeta też musi cierpieć. Mógłby z głodu, ale jak powszechnie wiadomo to cierpienie mało szlachetne i w brzuchu na dokładkę burczy, więc zdecydowanie lepiej cierpieć romantycznie, z miłości niespełnionej. I tę drogę wybrał Mickiewicz, który to po początkowych niespełnieniach, później całkiem nieźle wyspecjalizował się w spełnieniach. Zaczął od znanej historykom Maryli Wereszczakówny, w której kochał się szalenie i niesz...
Fotografia niepotrzebna.