Przejdź do głównej zawartości

Posty

Homo niewiadomo.

Nauka o prapoczątkach człowieka ciągle jest nauką żywą w odróżnieniu od takiej łaciny, którą zwą martwą. Żywą, bo ciągle pojawiają się nowe fakty, nowe dowody i trzeba nieraz do góry nogami wywalać wcześniej postawione tezy uznawane przez autorytety za pewnik na wieki, wieków amenT. A w łacinie (nie licząc tej podwórkowej) nie pojawia się nowego nic, dlatego jest wymarła i koniec. Dziś już wiemy, że Afryka była i może największą pramatką gatunku homo, ale kilka innych pomniejszych matek pojawiło się w innych rejonach świata. Wiemy, że neandertalczyk, którego wcześniej próbowaliśmy wcisnąć na siłę w tabelkę naszych przodków poniekąd swoje geny gdzieś tam w naszym DNA podczas niezliczonych mezaliansów pozostawił, ale był gatunkiem odrębnym od homo sapiens i co już dziś też wiadomo nieco starszym jeżeli chodzi o zaistnienie na naszej planecie i jak się okazuje, wiele nasi praaaaaaprzodkowie od neandertalczyków podpatrzyli, lub też się nauczyli. Wiemy nawet jak przebiegała ewolucja człowi...
Najnowsze posty

Mauritius.

Tytułowy Mauritius to wyspa i zarazem państwo wyspiarskie położone w południowo-zachodniej części Oceanu Indyjskiego w archipelagu Maskarenów, niecałe 9000 km na wschód od Madagaskaru. Poza główną wyspą Mauritius w skład państwa wchodzą wyspy Rodrigues, Agalega i archipelag Cardagos - wszystkie pochodzenia wulkanicznego. Wyspa została odkryta przez Portugalczyków w 1505 roku, ale skolonizowali ją dopiero w 1639 roku Holendrzy nadając jej nazwę wyspy księcia Maurycego Orańskiego. W XVIII po opanowaniu wyspy przez Francuzów zmieniła ona nazwę na Ile de France, do nazwy Mauritius powrócono kiedy w 1810 roku wyspę przejęli Anglicy, którzy zresztą zaczęli sprowadzać na nią robotników z Indii i to właśnie Hindusi stanowią dziś 68% populacji ludności tego państwa. Niezależność Mauritius uzyskał w 1968 roku, zostając również członkiem ONZ. W 1992 roku kraj ten stał się republiką w ramach Wspólnoty Narodów - czyli podpięli się pod miodem i mlekiem płynący cycuszek Wielkiej Brytanii. Jakże to b...

Gajowy Marucha.

 Parki Narodowe w Polsce trzymają rękę na pulsie, czego nie można na przykład powiedzieć o takich Lasach Państwowych. Skąd taki wniosek ktoś spyta? Oczywiście, nawet gdyby nikt nie spytał to i tak napiszę, bo o to przecież w tym poście chodzi, żeby się uzewnętrznić bez względu na okoliczności czy wręcz tychże okoliczności brak. Otóż z Parków Narodowych już jakiś czas temu zniknęło stanowisko leśniczego, a dużo, dużo wcześniej gajowego. Zamiast tego mamy obecnie "specjalistów do spraw ochrony przyrody". Wyglądają tak samo, zajmują się oni dokładnie tym samym co wcześniej, są to często nawet ci sami ludzie, ale niejako awansowani w dziedzinie taksonomii, kiedy prosta onomastyczna nazwa została zastąpiona poważniejszą, dostojniejszą i nieco bardziej naukowo zagmatwaną. Z początku nie do końca rozumiałem cel tego zabiegu uznając iż komuś się mocno musiało nudzić i postanowił z braku ciekawszych zajęć ulepszyć to co było, a jak wiadomo lepsze jest wrogiem dobrego, więc ten "z...

Ad astra.

Każdy typowy mieszczuch, kiedy trafia na jakieś cudowne zadupie z dala od cywilizacji przeżywa szok odkrywając nocne, niezaśmiecone światłem niebo. Nagle bowiem zamiast mętnej zupy nad głową z licho gdzieniegdzie błyskającymi światłami postojowymi nieodległych gwiazd, jego oczom ukazuje się cała potęga i całe piękno rozgwieżdżonego nieba. Widywałem takich osobników i osobniczki, którzy stali długie minuty z zadartą głową, zahipnotyzowani nocnym widowiskiem. Nie dziwi więc, że najprawdopodobniej od zarania istnienia ludzkości nocne niebo nas fascynowało, przerażało, przypisywaliśmy mu magiczne moce umieszczając tam wyimaginowane postacie boskie, marząc zapewne nieskończoną liczbę razy o cudach jakie się kryją wśród tych światełek. Do tej pory wygląda to jak wygląda, czyli nauczyliśmy się wystrzeliwać na krótką chwilę wybranych ziomków na orbitę ziemską, daliśmy radę nawet odcisnąć buta na Księżycu i wysłaliśmy w kosmos niezliczoną ilość latających śmieci zwanych sondami i satelitami. Ma...

Przepszczelenie.

 Człowiek ma jedną umiejętność jaka nie zmieniła się od wieków. Umiejętność destrukcji i anihilacji. I bez opamiętania korzysta z tego nieszczęsnego daru od lat. W skali istnienia naszego gatunku dopiero od niedawna zaczęliśmy zauważać (przynajmniej jego wyselekcjonowana umysłowo część) i jako tako rozumieć katastrofalne skutki jakie ze sobą niesie ta nasza unikalna umiejętność. Globalnie zaczęło się chyba od pszczół. Kilkadziesiąt lat temu nieśmiało pojawiły się pierwsze słabe alarmy: pszczoły wymierają, wraz z nimi wymrzemy i my. Z początku problemem zajęły się środowiska badawczo naukowe, potem te branżowe związane z pszczelarstwem i rolnictwem, potem coraz bardziej natarczywe nagłaśnianie problemu przyniosło efekty w postaci dotarcia do większości społeczeństwa. Były akcje informacyjne, akcje promocyjne, wspierające, w końcu duże i mniejsze miasta oraz firmy całkowicie prywatne zaczęły na swoich dachach stawiać ule, a obywatele dzielnie stawiali je w swoich ogródkach. Wszy...

Konstytucja.

 Dużymi krokami nadchodzi tak zwana majówka czyli najukochańsze święto nad Wisłą. Lub już dawno nadeszła, bowiem co sprytniejsi (czyli prawie cała Polska sadząc po pustkach na drogach) zawczasu wzięli cztery dni urlopu i w ten sposób uzyskali dziewięciodniową labę na słodkie lenistwo, wymarzoną podróż czy remont mieszkania ukochanej teściowej. Lub na dziewięć upojnych dni na działce z grillem, komarami, drącymi się dzieciakami, szczekającymi psami i zimnym (oby!) piwkiem, czyli jak śpiewał Kazik: czas przez palce, mrówka na zapałce. Niezależnie od tego co się będzie w te dni działo, jestem święcie przekonany, że wszyscy jak jeden mąż i jedna żona będą oczywiście 1 maja uroczyście obchodzić Święto Pracy (to ulubiony dzień Polaków na koszenie trawników), 2 maja z powagą celebrować będą Święto Flagi (to ulubiony dzień na wyprawę do marketu w celu uzupełnienia uszczuplonych 1 maja zapasów piwa, wódki, karkówki i kaszanki), oraz 3 maja z należytą atencją radować się będą Świętem Konstyt...